Życie w izolacji to moment odkrywania siebie, na przykład miłości do siostry, z którą nie utrzymywało się intensywnych kontaktów, albo troska o dziadka i babcię – mówi reżyser dokumentalnego spektaklu „Kwarantanna” Jakub Tabisz.
Jedną z historii opowiadanych od zawsze jest opowieść o zarazie. Temat – który zdawał się już być zapomniany w Europie, znany bardziej z lektur, takich jak „Dżuma” Alberta Camus, czy z bardzo już dawnej relacji z zamkniętego przez ospę Wrocławia – temat ów powrócił. Zdefiniował nasze lęki, odwołał plany i stał się łącznikiem w rozmowie, głównym punktem odniesienia. „Czy znasz kogoś, kto zachorował?”, „Czy dobrze się czujesz?”, „Czemu tak kaszlesz?”, „Gdzie masz maseczkę?”. Nagle zaczęliśmy zwracać uwagę na to, jak i z kim się witamy, na co się narażamy, gdzie jest dużo, a gdzie mało ludzi. Nastąpiła izolacja fizyczna i psychiczna. Przez około sześć tygodni Polska żyła w lockdownie – przymusowym zamknięciu.
Po paru miesiącach kwarantanna wydaje się być wspomnieniem, niemal złym snem. Powaga i skutki światowej pandemii są powszechnie krytykowane i kwestionowane. Ludzka pamięć, jak zwykle na przekór faktom, stara się wygasić lęk. Zapominanie staje się ostatnim etapem zdarzenia, które wpłynęło na życie nas wszystkich.
Spektakl jest przede wszystkim opowieścią o konkretnych ludziach, ich radzeniu lub nieradzeniu sobie z zupełnie wyjątkową sytuacją, w której się znaleźli. Każde słowo, które usłyszycie ze sceny, zostało wypowiedziane przez żyjącą gdzieś za ścianą osobę. Podstawą do stworzenia scenariusza były rozmowy podczas epidemii.