Rafał G. – „pionier” wrocławskiej tradycji parkowania autami spalinowymi na „zielonych kopertach”, musi jednak zapłacić wystawiony mu niemal dwa lata temu mandat. Sąd wydał prawomocny wyrok w tej sprawie.
Odkąd miasto obiegła informacja, że zgodnie z wyrokiem sądu tzw. „zielone koperty” (przeznaczone dla pojazdów elektrycznych jednej z wypożyczalni aut) nie są prawidłowo skonstruowanymi znakami, kierowcy masowo i bez obaw o mandat, zaczęli parkować na nich swoje prywatne, spalinowe samochody. Wszystko zaczęło się od odmówienia przyjęcia mandatu przez Rafała G. i skierowania sprawy na sądową wokandę.
Po rozprawie z 5 czerwca ubiegłego roku, sędzia Wojciech Sawicki uniewinnił pewnego swoich racji mieszkańca Wrocławia tłumacząc, że tego typu symbol nie może być uznany za znak drogowy według artykułu 91. par. 1 kodeksu wykroczeń. Co za tym idzie – parkowanie w takich miejscach nie pociąga za sobą konsekwencji prawnych.
Orzeczenie spowodowało notoryczne ignorowanie oznaczeń przez innych kierowców, a Straż Miejska zwątpiła w sens podejmowania prób i wystawiania kolejnych mandatów. Wszystko zmieniło się jednak po niedawno rozstrzygniętej apelacji złożonej właśnie przez wrocławską Straż Miejską. Sąd prawomocnym wyrokiem przyznał prezydenckim mundurowym rację.
Sędzia Izabella Gabriel stwierdziła, że choćby nawet znak był namalowany z błędem, jeśli kierowca wie, co oznacza, powinien się do niego zastosować. Zwłaszcza, że obok umieszczony był znak pionowy – wbrew powszechnej opinii – obowiązujący nawet, jeśli znak poziomy nie spełnia swojej funkcji. Pani sędzia zastosowała analogię w kwestie parkowania na „zielonych kopertach” do przejść dla pieszych wymalowywanych na czerwonym tle. W świetle prawa, oznakowanie również jest błędne, a mimo wszystko obowiązuje i jest nawet skrupulatnie przestrzegane.
Rafał G. musi zapłacić 100-złotowy mandat oraz ponieść koszty procesu sądowego. Obrona oskarżonego nie wyklucza dalszych kroków w imieniu swego klienta. W komentarzach wrocławian, do jakich dotarliśmy, pojawiły się m.in. tezy, że „zielone koperty” są swoistym uprzywilejowaniem jednej firmy, której auta można na nich parkować.
Przypomnijmy, że w kodeksie drogowym jest znak poziomy w postaci „błękitnych kopert”. Stanowiska takie służą zapewnieniu miejsc postoju lub parkowania kierowcom niepełnosprawnym. Z kolei nie tak dawno we Wrocławiu przez kilka dni funkcjonowały „tęczowe zebry”, które okazały się nielegalne ze względu na ich usytuowanie i w oczywisty sposób nie spełniały kryteriów znaku drogowego. Niektóre miasta w Polsce wyznaczają przejścia dla pieszych stosując trick graficzny 3D i pasy wyglądają na „trójwymiarowe” przez co mają spowodować większą ostrożność kierowców. Do tego wykazu eksperymentów na polu oznakowania dróg publicznych można jeszcze dodać ścieżki rowerowe oznakowane farbą fluorescencyjną, co w porze nocnej lub przy złych warunkach pogodowych radykalnie poprawiać widoczność rowerzystów. Wrocławskie „czerwone priorytety” dla cyklistów jawią się przy tym jako błahostka.
Czy Państwa zdaniem „zielona koperta” to znak drogowy czy też nie? Czy analogia, jaką zastosował sąd na przykładzie „biało-czerwonych” zebr jest słuszna? Zapraszamy do dyskusji…
Generalnie TAK
Oczywiście że nie. Znak jest znakiem wg kodeksu i ma być właściwy. Dopiero wtedy spełnia swoje zadanie. Dowolne oznakowanie i honorowanie przez sąd jako zasadne uważam za poważny błąd. Ze znaku i jego definicji ma wynikać zachowanie kierowca. Kierowca nie może się domyślać co oznacza tak oznakowane miejsce, jaka jest interpretacja. To ma być jednoznaczne i wynikać z przepisów prawa o ruchu drogowym.
Jezeli koperta jest prawidlowo oznalowana a dodatkowo dla lepszej widocznosci jest zielona to nie ma sie co cezpiac