Aktywiści ze stowarzyszenia „Pro – prawo do życia” nie przebierali w słowach wywieszając baner na wysokości skrzyżowania ul. Ślężnej i al. Armii Krajowej we Wrocławiu.
Widnieje na nim napis: „W czasach PRL-u komuniści zakazywali głosić prawdę o Katyniu. Prezydent Sutryk rozwiązuje zgromadzenia głoszące prawdę o aborcji.” Baner był ripostą na rozwiązanie przez Prezydenta Wrocławia dwóch pikiet prolajferów. Były one o tyle kontrowersyjne, że eksponowane na nich i budzące skrajne emocje fotografie były widoczne wśród ogromnej liczby turystów podczas wrocławskiego jarmarku Bożonarodzeniowego.
Manifestowanie poglądów dotyczących prawa do życia dzieci nienarodzonych jest dozwolone w ramach konstytucyjnego prawa do swobody wypowiedzi. Podczas tego rodzaju imprezy, jaką był świąteczny bazar w centrum miasta, pikiety niewątpliwie były w kontraście z beztroskim i komercyjnym klimatem jarmarku. Szczególnie, że widok na fotografiach prezentowanych podczas pikiety, rzeczywiście nie należał do miłych, choć trudno kwestionować ich prawdziwość. Zgromadzenie było jednak legalne i sprawa mogła się zakończyć wraz z finałem pikiety.
Do sprawy wkroczył, jednak Jacek Sutryk i zgromadzenia rozwiązał. W swoim działaniu – dla mojego ukochanego miasta, w którym się urodziłem i które kocham, a które moi dziadkowie odbudowywali z gruzów Festung Breslau – zamierzam być autentyczny. I zamierzam reagować na złe rzeczy. Szanuję prawo każdego do manifestowania swoich poglądów, nawet jeśli to są poglądy, z którymi nie do końca się zgadzam – napisał w portalu społecznościowym prezydent miasta.
Radny Robert Grzechnik recenzuje decyzje prezydenta Jacka Sutryka. Jestem przeciwnikiem używania pojęcia „mowy nienawiści”. Częściej niż do walki z nienawiścią, jest ona narzędziem cenzurowania oponentów politycznych. Jak widać, gdy agresywne hasła padają z ust ludzi o tych samych poglądach politycznych, „mowa nienawiści” znika. To ostatnie sformułowanie dotyczy sytuacji opisanej przez radnego: Prezydent nie miał problemu, gdy Władysław Frasyniuk, wraz z ogromnym tłumem skandował obraźliwe „j….ć pisiora” – czytamy w dokumencie, jaki radny miasta Wrocławia Robert Grzechnika skierował do władz miasta. W tym samym zapytaniu, rajca napisał także: Okazuje się, że na manifestacji nie było przedstawiciela Prezydenta, ponieważ uznał on, że nie zachodziło niebezpieczeństwo naruszenia porządku publicznego. Warto w tym miejscu przypomnieć, że Władysław Frasyniuk podczas słynnej prowokacji KOD-u w stolicy niecałe pół roku wcześniej – w czerwcu 2017 r. naruszył podczas manifestacji nietykalność policjantów. Tak uznał sąd rejonowy dla Warszawy Śródmieścia.
Prezydent nie miał, także problemu, aby rozwiązać wrocławski marsz niepodległości. Nie ma natomiast problemu z marszem równości. To niebezpieczne, gdy miasto staję się miejscem wybranych ideologii – zauważają krytycy decyzji włodarza, które są symptomem jego politycznych sympatii.
Jak do sprawy odnosi się środowisko „Pro – prawo do życia”? Gdybyśmy ich użyli (mowa o zdjęciach) od razu są gotowi rozwiązać nam zgromadzenie, co egzekwują obecni na miejscu policjanci i strażnicy miejscy, poinformowani przez urząd. Wobec tego, na Rynku organizujemy tylko zgromadzenia informujące mieszkańców o pedofilskich zapędach lobby LGBT. Tematu obrony życia jednak nie zaniechaliśmy i dalej w przestrzeni publicznej używamy drastycznych zdjęć. Fundacyjnymi plakatami posługujemy się podczas pikiet i różańców, regularnie organizowanych pod wrocławskimi szpitalami oraz wywieszamy je na powierzchniach reklamowych. Na jednym z bilbordów informujmy o – rodem z PRL-u – cenzurze prezydenta Sutryka. Chciałoby się, by prezydent pomagał w obronie małych mieszkańców Wrocławia, tymczasem zorganizował cały aparat urzędniczy, aby nam to utrudnić. Jak zatem nazwać ojca rodziny prześladującego tych, którzy chcą się zatroszczyć o dzieci, o które on sam nie dba? – piszą w swoim serwisie internetowym prowadzonym przez środowiska aktywne w całej Polsce.