Kornel Morawiecki – jeden z najwybitniejszych ludzi współczesnej Polski. Intelektualista, naukowiec, patriota, działacz społeczny, polityk, ojciec rodziny – autorytet naszych czasów. Zmarł 30 września 2019 r.
Piotr Wojtyczka – wiceprezes Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, założyciel Fundacji Sapere Aude, która często gościła śp. Kornela Morawieckiego. Dziś opowiada o niezatartym śladzie, jaki pozostawił po sobie Kornel Morawiecki.
Kim był dla Pana Kornel Morawiecki, którego wyróżniliście tytułem Członka Honorowego Fundacji Sapere Aude? Kim był dla młodych ludzi? Czego mogliście się od niego nauczyć?
Wiele pytań… Jakbym miał odpowiedzieć najprościej i najkrócej, to powiedziałbym, że Kornel Morawiecki był odważnym i ciepłym człowiekiem. Odważnym w takim znaczeniu, w jakim rozumiem kategorię „odważnego człowieka”: był zdolny wzbić się ponad własny egoizm będąc jednocześnie świadom, co na własne życzenie – ktoś mógłby powiedzieć – traci i czym ryzykuje. Ponadto był człowiekiem niezwykle ciepłym. Na pewno także dobrym, ale o jego serdeczności, skromności, mądrości, kulturze osobistej i erudycji mogę opowiadać z własnego doświadczenia.
Członkiem honorowym Sapere Aude został za oczywiste zasługi w walce z komunizmem, choć śp. Kornela Morawieckiego symbolicznie odznaczaliśmy w czasach (2012 rok), gdy zazwyczaj honorowało się zgoła inne postaci solidarnościowej opozycji. III RP ma na sumieniu wielu bohaterów antypeerelowskiej opozycji, których próbowała albo zapomnieć, albo przemilczeć, albo, co najgorsze, zdeprecjonować.
Czego mogliśmy się od niego nauczyć… Trudno uciec od truizmu i nie powiedzieć, że po prostu „wielu rzeczy”. Zaczynając od męstwa i mądrej bezkompromisowości, a kończąc na taktowności i skromności. Jego biografia jest dowodem na to, że można żyć i postępować w zgodzie z ideałami, z wiarą w podstawowe a zarazem najważniejsze wartości i jednocześnie być skutecznym, pragmatycznym, twardo stąpającym po ziemi politykiem, działaczem społecznym, mężem i ojcem rodziny.
Jego historia pokazuje nam, że zgniłe kompromisy nie zawsze są koniecznością, że nie zawsze musimy się na nie godzić, że w świecie chodzi o coś znacznie więcej, niż o zaszczyty, krótkoterminowy, pozorny sukces będący jedynie fasadą prawdziwego zwycięstwa. Jest bowiem w życiu coś naprawdę głębokiego, za co warto walczyć do utraty tchu. Tym czymś jest wolność.
…Wolność? Czy dzisiaj wolność oznacza to samo, co kiedyś?
To pojęcie uniwersalne, ponadczasowe. O „wolności” można oczywiście mówić w bardzo wielu różnych kontekstach: politycznym, moralnym, prawnym, artystycznym, itd. Nie miejsce tu i czas, aby wszystkie te konteksty analizować, zresztą byłoby to dość karkołomne zważywszy na to, że kategorią „wolności” zajmują się filozofowie od zarania dziejów…
Z jednym zgodzę się jednak na pewno, i to w każdym kontekście: co znaczy być wolnym – o to pyta tylko niewolnik. Kornel Morawiecki na pewno nie miał mentalności niewolniczej. Myślę, że był z natury przekorny, że nie znosił wszystkiego i wszystkich, którzy próbowali na siłę zamknąć mu usta, że walczyłby z nimi dla zasady (pomijając nawet kwestie światopoglądowe czy polityczne), zgodnie z którą człowiek jest panem swojego losu i żadna ludzka ułomność bądź siła nie powinny mu w tej wolności przeszkadzać, a już na pewno nie mogą mu wolności zabierać.
Ówczesny system był antywolnościowy – wyróżniał tych, którzy dobrowolnie pozwalali zakuwać się w kajdany określonej mentalności, moralności, polityki, kultury, etc. Kornel Morawiecki należał do tych ludzi, którzy każdy rodzaj zniewolenia automatycznie odrzucali precz. Zwłaszcza gdy chodziło o łańcuchy tak idiotyczne, upokarzające i złe, jak łańcuchy socjalizmu, obcego zwierzchnictwa, obcej jurysdykcji i zakłamywanej historii.
Czego możemy się uczyć od takich postaci jak Kornel Morawiecki?
Pośrednio odpowiedziałem już na to pytanie. „Wielu rzeczy”, ale na pewno i przede wszystkim tego, że „wolność” nie jest tylko akademickim bądź romantycznym pojęciem. Jest czymś głębokim, o co warto zawalczyć, co porządkuje nasze życie i przydaje nam godności.
Mnie osobiście zdumiewała i onieśmielała u Kornela Morawieckiego pracowitość, cierpliwość i wytrwałość, która miała swoje odzwierciedlenie także u kresu jego życia. Mam tu na myśli jego polityczno-społeczne zaangażowanie do ostatnich dni. Jego determinację, aby pomimo ciężkiego stanu zdrowia stawać w szranki parlamentarnej rywalizacji i ubiegać się o mandat senatora. Myślę tu o jego gazecie, o jego stowarzyszeniu, obecności w mediach, etc. Było to naprawdę niezwykłe i godne podziwu.
Kornel Morawiecki był jednym z ostatnich, a może ostatnim, z przedstawicieli żyjących autorytetów, reprezentantów tzw. „starej szkoły”, ludzi utkanych z innego niż my – współcześni – materiału. Nie chciałbym teraz jednoznacznie wartościować czy to materiał lepszy, czy gorszy. Na pewno inny i mi osobiście dużo bliższy.
Zdjęcia w tekście pochodzą z prywatnego albumu rozmówcy. Dziękujemy za ich udostępnienie.