Odgłosy domowej awantury przyprowadziły policjantów do fabryki nielegalnych substancji. Złodziejom może się wydawać, że gdy kradną drobiazgi, nie będą ukarani. Mimo stałych apeli kolejna seniorka dała się zwieść fałszywemu policjantowi i straciła dużą kwotę.
- Wszystko zaczęło się od interwencji w związku ze zgłoszeniem dotyczącym odgłosów awantury domowej pochodzących z mieszkania na wrocławskim Nadodrzu. Skierowany na miejsce patrol funkcjonariuszy Referatu Wywiadowczego potwierdził zgłoszenie, a jako źródło wskazał dwoje dorosłych osób, z których jedna miała funkcjonariuszom wiele do powiedzenia. 40-letnia kobieta, bo o niej mowa, w pewnym momencie, wskazała miejsce w mieszkaniu swojego byłego partnera, w którym miała znajdować się znaczna ilość narkotyków, a dokładnie suszu marihuany. Kobieta, nie kłamała, gdyż w dwóch ujawnionych przez policjantów słoikach było blisko 500 porcji handlowych suszu marihuany. 35-letni „amator ziołolecznictwa” oświadczył, że taka ilość marihuany pochodzi z jego prywatnej uprawy i zgromadził ją na własne potrzeby… To nie był jednak koniec niespodzianek, na które natrafili policjanci. W jednej z szaf, którą sprawdzali policjanci, 35-latek zorganizował bardzo dobrze wyposażoną mini plantację marihuany. Aby uzyskane w tych domowych warunkach plony szybko się nie popsuły, to ich cześć trafiła pocięta do lodówki. Ponadto znajdowała się tam jeszcze ponad 300 gramowa kostka masła. Nie był to byle jaki produkt mleczny, gdyż z dodatkiem…THC jak oświadczyła 40-latka, która wskazała siebie jako właścicielkę tego eksperymentu kulinarnego. Policjanci oprócz narkotyków, ujawnili w mieszkaniu mężczyzny również wagę aptekarską oraz pakiet foliowych woreczków z zapięciem strunowym. Gdyby tego było mało, mężczyzna w domu posiadał przedmiot przypominający broń palną oraz elementy pochodzące z broni palnej. Kobieta i mężczyzna trafili do policyjnego aresztu, gdzie noc spędzili już osobno.
- Dość często strzelińscy policjanci otrzymują zgłoszenia dotyczące kradzieży w sklepach. W znacznej większości są to zgłoszenia pracowników, którzy stwierdzają brak towaru, a czasami interwencje zgłaszane przez pracownika ochrony, który ujmie przestępcę na gorącym uczynku. We wszystkich przytoczonych przypadkach sprawcy muszą się liczyć z surowymi konsekwencjami. Czasami jest to grzywna, a innym razem wniosek o ukaranie do sądu. Natomiast pojawia się pytanie co w przypadku, kiedy sprawca dokona kradzieży towaru niewielkiej wartości jednak w krótkich odstępach czasu? Przekonał się o tym mieszkaniec powiatu strzelińskiego. Z akt śledztwa wynika, że w okresie od 29 grudnia 2023 roku do 8 stycznia 2024 roku w jednym z dyskontów na terenie Strzelina, ten sam sprawca, dokonywał kradzieży artykułów spożywczych. Jak ustalono w toku czynności, mężczyzna nie przechodził obojętnie obok stanowiska z alkoholami i z tego powodu jego łupem padło również kilka jego butelek. Po analizie monitoringu obsługa dyskontu, łączną wartość skradzionego mienia oszacowała na kwotę blisko 1300 złotych. Zebrany materiał dowodowy doprowadził policjantów do podejrzewanej osoby. Sprawcą okazał się 48-letni mieszkaniec powiatu strzelińskiego, który na przestrzeni niespełna dwóch tygodni w lokalnym dyskoncie czuł się jak u siebie, a po kolejne produkty ułożone na półkach sięgał jak po swoje. Na podstawie analizy monitoringu ustalono, że sprawca chował towar pod odzieżą wierzchnią, a następnie pomijając linię kas wychodził na zewnątrz. Z całą pewnością zaskoczony zatrzymaniem mężczyzna nie zakładał, że za dokonane kradzieże usłyszy zarzuty karne, a czyny, których się dopuścił zagrożone są karą pozbawienia wolności nawet do lat 5. Zatrzymany przez policjantów 48-latek dosyć skrupulatnie wyliczał ceny skradzionych towarów tak, aby nie przekroczyły one określonej kwoty. Ale obowiązujące przepisy na podstawie artykułu 12 Kodeksu karnego dwa lub więcej czynów – popełnionych w krótkich okresach czasu z góry zaplanowanych uważa się za jeden czyn zabroniony. Wówczas można je sumować i uznać za jedno przestępstwo. W obecnych czasach wszystkie sklepy posiadają rozbudowany monitoring. Nawet jeśli bezpośrednio po zgłoszeniu na Policję sprawca nie zostanie zatrzymany, dzięki nagraniom
- Do dyżurnego Komendy Powiatowej Policji w Trzebnicy zgłosiła się 75-letnia mieszkanka powiatu trzebnickiego, która powiadomiła o oszustwie metodą „na policjanta”. Do kobiety na telefon stacjonarny zadzwonił mężczyzna, podający się za policjanta. Poinformował seniorkę, że jej syn spowodował wypadek drogowy. Miał on potrącić dwie osoby, jedna z nich zginęła na miejscu, natomiast druga znajdowała się w stanie ciężkim. Dowiedziała się również, że za to co zrobił grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności. Jednak po chwili rozmowy fałszywy policjant zaczął przekonywać 75-latkę, że syn może uniknąć konsekwencji prawnych, ale musi wpłacić za niego kaucję w wysokości 150 tysięcy złotych. Seniorka stwierdził, że nie ma takich pieniędzy, ale przekaże wszystko to co ma, aby uratować syna. Do foliowej torby spakowała pieniądze. W sumie zgromadziła ponad 47 tysięcy złotych, następnie przekazała je mężczyźnie, który przyszedł do niej do domu. Następnego dnia, kiedy do jej mieszkania przyjechał syn zorientowała się, że została oszukana.
Seniorzy nadal oddają pieniądze oszustom. Dlaczego tak się dzieje? Przestępcy, posługujący się metodą „na policjanta” lub „na wnuczka”, wykorzystują element zaskoczenia, wywołują silne emocje i stres u starszej osoby, nakazują działać pod presją czasu. Wiedzą także, że osoby starsze przechowują dużą część oszczędności w domu. Policjanci, ani też prawdziwi funkcjonariusze innych służb nie mają prawa żądać od nas wydania jakichkolwiek pieniędzy, ani też numerów naszego konta czy karty bankomatowej. Pamiętajmy również, że mundurowi nigdy nie poproszą nas o przelanie pieniędzy na wskazane przez nich konto bankowe.
Poprzez: dolnoslaska.policja.gov.pl