Ilekroć gdzieś na świecie pojawiał się piłkarz, który mierzył około 165 centymetrów wzrostu, dysponował świetnym dryblingiem i techniką, nazywano go “Maradoną”. Tak też mieliśmy “Maradonę Karpat” w osobie rumuńskiego piłkarza Gheorghe Hagiego, a każdy argentyński utalentowany piłkarz – przez Pablo Aimara, aż po Lionela Messiego był nazywany “nowym Maradoną”. Kibice Śląska Wrocław z dumą mogliby nazwać “wrocławskim Maradoną” jedną ze swoich największych legend – Janusza Sybisa. To właśnie jego sylwetkę prezentujemy w piątym odcinku naszego cyklu – #WrocławskiePostacie.
#WrocławskiePostacie to cykl tekstów w których przedstawiamy, przypominamy, opowiadamy osoby, które zapisały się w historii naszego miasta. To wybitni naukowcy, sportowcy, badacze, aktorzy, lekarze, ludzie kultury. To również politycy – mówiąc krótko ludzie, których łączy jedno słowo – WROCŁAW!
Urodził się 10 października 1952 roku w Częstochowie, ale jego życie nierozerwalnie związane było z Wrocławiem. Do stolicy Dolnego Śląska przeprowadził się w wieku ośmiu lat. To właśnie tu, we Wrocławiu, rozpoczął naukę w szkole podstawowej nr 36, gdzie wychowanie fizyczne stało na bardzo wysokim poziomie. Był skazany na futbol. W latach 60. zamieszkał bowiem na Pereca – to zaledwie dwa przystanki tramwajowe od legendarnej Oporowskiej. W Śląsku był od przysłowiowego “małego”. Jeszcze zanim trafił do pierwszego zespołu był chłopcem od podawania piłek, trenował wówczas w trampkarzach, ale jego talent szybko został dostrzeżony. Został piłkarzem zespołu juniorów i pracował pod czujnym okiem trenerów Aleksandra Papiewskiego i Antoniego Borkowskiego.
Gdy na Olimpijski przyszło 50 tysięcy ludzi, to było pewne, że 30 tysięcy tylko dla Janusza. Miał dar od Boga. – przekonywał w 2002 roku na ławach portalu Gazeta.pl – Aleksander Papiewski, wieloletni trener Śląska.
Do pierwszego zespołu Śląska trafił w 1969 roku. WKS spadł wówczas z pierwszej ligi, a zespół objął trener Artur Woźniak. Od początku wyróżniał się nie tylko talentem, ale i filigranową posturą. Mierząc zaledwie 164 centymetry wzrostu ustępował fizycznie starszym partnerom z pierwszego zespołu Śląska. Już wówczas trenował wraz z reprezentacyjnym bramkarzem – bohaterem późniejszego meczu na Wembley – Janem Tomaszewskim.
Jasiu od razu został naszym pupilkiem, maskotką. Choć miał wówczas dopiero 18 lat, już był świetnym piłkarzem, jak to się mówi w żargonie – “skończonym technicznie”. Operowanie piłką doprowadził do perfekcji – tłumaczy Tomaszewski na łamach wspominanego już wyżej portalu.
Sybis w pierwszym zespole Śląska Wrocław zadebiutował we wrześniu 1969 roku. Było to wygrane 4:0 spotkanie z Hutnikiem Kraków. Na pierwszego gola musiał jednak poczekać do maja 1970 roku. Wówczas pokonał bramkarza Bałtyku Gdynia. Jak się później okazało był to początek jednej z najpiękniejszych karier, jakie miały miejsce we wrocławskiej piłce nożnej. Sybis stworzył doskonały duet z inną legendą WKS-u – Tadeuszem Pawłowskim.
Kazimierz Górski, legendarny trener reprezentacji Polski, zastanawiał się, czy powołać Sybisa na igrzyska olimpijskie w 1972 roku, jednak ostatecznie – w kadrze narodowej błyskotliwy pomocnik zadebiutował dopiero w 1976 roku. “Biało-Czerwoni” pokonali wówczas Cypr 5:0. Nadchodził czas największych sukcesów Śląska Wrocław.
W 1976 WKS zdobył Puchar Polski, a rok później pierwsze, historyczne mistrzostwo kraju. Sybis błyszczał również w europejskich pucharach. Wrocławianie toczyli w nich boje ze słynnymi Liverpoolem, czy Napoli – które dopiero w ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharów zdołało powstrzymać WKS.
Pomocnik w europejskich pucharach trafiał do siatki takich zespołów jak szwedzki GAIS, belgijski Royal Antwerp, czy Pezoporikos Larnaka.
To, czego może żałować Janusz Sybis, to mariaż z reprezentacją Polski. Będąc tak utalentowanym piłkarzem, zagrał w niej “jedynie” 18 razy. Najwięcej spotkań przypadło na okres pracy Ryszarda Kuleszy. Dwukrotnie trafiał do siatki rywali – pokonał legendarnego Dino Zoffa (Włochy) i Envera Maricia – bramkarza Jugosławii.
19 czerwca 1983 roku zakończyła się jedna z najpiękniejszych kart napisanych przez piłkarza Śląska Wrocław. Na Oporowskiej wrocławianie grali z Bałtykiem Gdynia, a Sybis uczcił swój ostatni mecz we wrocławskich barwach bramką.
Jeśli wierzyć statystykom – w Śląsku rozegrał 591 spotkań. W latach 1983-1986 występował w Stanach Zjednoczonych w zespole Pittsbrough Spirit. W zespole Śląska, w Ekstraklasie, zdobył 61 goli – najwięcej ze wszystkich piłkarzy, którzy występowali w drużynie z Wrocławia.
Mimo, że od jego występów w klubie minęło już blisko 40 lat – na zawsze pozostanie jego legendą. Przyśpiewka “Już za chwile, już za chwileczkę, Jasiu strzeli pod poprzeczkę” wywołuje nostalgiczny uśmiech kibiców Śląska Wrocław. Śląska, który dziś świętuje swoje 75-lecie.
Kto wie, być może kiedyś pojawi się piłkarz, który nawiąże do wspaniałych czasów Janusza Sybisa. Postaci dla Śląska wręcz pomnikowej.
W poprzednim roku Janusz Sybis obchodził swoje 70. urodziny. Nadal aktywnie wspiera Śląsk Wrocław, nadal pojawia się w murach Oporowskiej. Mówiąc krótko – Janusz Sybis był, jest i pozostanie klubową legendą.
Komentowane 1