Przez ostatnich kilka dni przedstawialiśmy wam historię wrocławskich cmentarzy. Grabiszyński, Osobowicki czy Żołnierzy Polskich na Wzgórzu Oporowskim są nieodłączną częścią miasta i jego kultury, podobnie jak inne. Podsumujmy sobie zatem co wiemy oraz jakie wnioski, a także refleksje można z tego wyciągnąć.
Osobowicki, Grabiszyński, czy Żołnierzy Polskich. Każdy cmentarz to swego rodzaju muzeum. Wszyscy pochowani mają swoje historie. Coś widzieli, coś przeżyli, żyli w różnych miejscach, mieli różne poglądy na temat różnych rzeczy. Wielu różniło się też epokami w jakich przyszło im żyć. Większość wrocławskich nekropolii ma swoje początki w czasach gdy to miasto nazywało się Breslau. Było częścią niemieckiej kultury, mówiło się tu w innym języku, myślało nieco inaczej. Mające po ponad 150 lat nekropolie na Osobowicach oraz Grabiszynie widziały praktycznie najważniejsze wydarzenia w historii Wrocławia. Lub przynajmniej te mające największe znaczenie dla dzisiejszej stolicy Dolnego Śląska.
Pierwsza wojna światowa, epoka nazizmu, druga wojna światowa, epoka komunizmu, upadek radzieckiego systemu, czasy po 1989 roku. Wszystko to było, a historię pisali m.in. ludzie dziś na tych cmentarzach pochowani. Choć wielu z nich nie zostało potraktowanych z należnym zmarłym szacunkiem. Komuniści bardzo usilnie starali się wymazać pamięć o niemieckich korzeniach Wrocławia. Ku tej propagandzie usunęli większość przedwojennych nagrobków. Na samym ogromnym Cmentarzu Osobowickim pozostało ich ledwie ok. 40. Zaś Cmentarz Grabiszyński to dziś 1/3 tego co było kiedyś, a w Parku Grabiszyńskim nie tak trudno znaleźć… grób. Jedyne co się tam tak naprawdę niemieckiego ostało, to mała kwatera z grobami dziecięcym. Choć nie sposób nie odnieść wrażenia, że przez przypadek, a nie dlatego, że kogoś wówczas ruszyło sumienie.
Najbardziej uderzający wydaje się jednak jedyny z tej trójki cmentarz powojenny, czyli Żołnierzy Polskich na Wzgórzu Oporowskim. Szczególnie że leżą tam nie tylko żołnierze, ale też cywile, ofiary potwornego nazistowskiego terroru, obozu koncentracyjnego Gross-Roten. Najprawdziwszy dowód tego, jak człowiek nie potrafi wyciągać wniosków z historii, a zaślepiony żądzą władzy i siły sam robi sobie z życia piekło. Takie jak to, którego niestety nie przeżyli pochowani tam ludzie. Osoby które żyły w wielu przypadkach po 30-40 lat, czasem mniej lub niewiele więcej. Mieli swoje marzenia, swoje plany, swoje rodziny. Ale nie ich decyzje zaważyły o ich losie.
Oczywiście te trzy nekropolie to nie jedyne ważne miejsca tego typu we Wrocławiu. Jest chociażby stary cmentarz żydowski przy ul. Ślężnej. To pamiątka po wyznawcach Judaizmu sprzed czasów II wojny światowej, którzy potem zostali wymordowani w jej trakcie. Jedyny w pełni zachowany przedwojenny cmentarz we Wrocławiu. Mamy także Cmentarz Oficerów Radzieckich między ul. Karkonoską a Wyścigową. Leżą tam radzieccy żołnierze polegli w trakcie oblężenia Wrocławia.
Podsumowując, każda nekropolia, każda kwatera, każdy nagrobek to historia. Tylko od nas zależy jakie wyciągniemy z niej wnioski. Dlatego dziś, w święto Wszystkich Świętych warto nie tylko postawić znicz na grobach naszych zmarłych najbliższych, ale też poświęcić chwilę na spojrzenie na wiszącą w powietrzu historię z szerszej perspektywy. Kto do jakich wniosków dojdzie, to już od niego zależy. Teksty o cmentarzach znajdziecie TU (Osobowice), TU (Grabiszyński) i TU (Żołnierzy).