Dwa lata temu wrocławska prasa informowała o 2 milionach szczurów we Wrocławiu. Inwazję tych gryzoni miasto przeżyło tuż po powodzi Tysiąclecia w 1997 r. Wiele wskazuje na to, że rok 2019 zostanie zanotowany jako data jednego z niechlubnych rekordów.
Za tydzień rozpocznie się deratyzacji Wrocławia. Ustalono już kilkaset lokalizacji w centrum miasta, gdzie pojawią się pojemniczki z trutką. Samorząd gminy Wrocław wyda w tym roku ponad 140 tys. zł, ale już wiadomo, że populacja gryzoni nie maleje. Niektórzy specjaliści szacują, że na jednego wrocławianina przypadają nawet 3 gryzonie, ale na niektórych obszarach, jakimi są blokowiska, ta proporcja może być podwojona. Czynnikiem przyciągającym szczury jest wyrzucana żywność lub nieoczyszczone opakowania po żywności (puszki, pojemniki, woreczki, itp.).
Co gorsza, z hordą złośliwych i wstrętnych stworzeń muszą sobie radzić sami mieszkańcy. Mówi się nawet, że doszło do przypadków przypadków pogryzienia ludzi – na przykład w czasie wyrzucania odpadków do pojemników na śmieci. Szczury bywają bowiem agresywne wtedy, gdy eksplorują zbiorniki z odpadami w porze nocnej. Poza miejscami, gdzie stoją kontenery śmieciowe, najczęściej szczury pojawiają się w blokowiskach, pustostanach i piwnicach. Wszelkie ślady bytowania gryzoni prosimy zgłaszać Straży Miejskiej lub urzędu miasta.
W wypowiedzi dla TVP Info prof. Robert Kupczyński z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu przestrzega: szczury przenoszą wiele groźnych schorzeń. Są to choroby bakteryjne typu salmonelloza, leptospiroza, listerioza, choroby pasożytnicze, świerzb, różnego rodzaju grzybice, a nawet toksoplazmozę.
Poprzednia duża akcja deratyzacji Wrocławia miała miejsce w listopadzie ubiegłego roku. Oceniano wtedy, że uda się ok. 2-milionową populację szczurów zmniejszyć o… połowę.