Mieszkanka stolicy Dolnego Śląska Aleksandra Gałuszka postanowiła w 2017 roku wytatuować sobie oczy. Niestety zabieg zakończył się dramatem, ponieważ kobieta utraciła wzrok. Postanowiła więc pozwać Piotra A., tatuażystę który podjął się zabiegu. Sąd wydał niedawno wyrok w tej sprawie.
Zabieg miał miejsce w kwietniu 2017 roku. Jego celem było sprawienie, by białka w oczach Aleksandry zmieniły kolor na czarny. Na wykonawcę 22-letnia wówczas kobieta wybrała Piotra A. ze studia w Warszawie o dużej renomie. Jak stwierdziła na łamach „Gazety Wrocławskiej” Gałuszka, mężczyzna twierdził, że „takich zabiegów w swoim portfolio ma kilkadziesiąt”. Oczywiście to okazało się kłamstwem.
Wykonywanie tego tatuażu okazało się dramatem. Kobieta po zabiegu nie widziała kompletnie nic na jedno oko, a na drugie jedynie miganie światła. Objawy miały ustąpić po około trzech tygodniach. Nic z tego. Okazało się, że Piotr A. zbyt głęboko wbił igłę, a tusz poraził nerwy wzrokowe. Do tego jak się później okazało sam tusz nie miał atestów, był bardzo wątpliwej jakości i nie mógł zostać użyty. Potwierdził to profesor Jerzy Szaflik z Warszawy (okulista) oraz biegli.
Na podstawie tego wszystkiego Piotrowi A. postawiono zarzuty. Sąd Rejonowy dla Warszawy Woli 20 grudnia 2022 roku wydał wyrok. Tatuażysta ma wypłacić Aleksandrze Gałuszce 150 000 złotych odszkodowania oraz wykonać 30 godzin prac społecznych co miesiąc przez rok. Wyrok póki co jest nieprawomocny.
Co zaś ze wzrokiem kobiety? Prawdopodobnie nie odzyska go nigdy. Zresztą bardziej uszkodzone oko zastąpiono już implantem. Na drugie dostrzega jedynie światło bez konturów.