Dziś wieczorem reprezentacja Polski na słynnym Wembley rozegra swój trzeci mecz pod wodzą Paulo Sousy. Rywalem Anglia, którą 17 października 1973 roku powstrzymał wrocławianin, Jan Tomaszewski. Jesteśmy #BliżejSportu, więc przypominamy wydarzenia tamtego wieczora.
Przed meczem, który odbywał się w Londynie, mało kto wierzył w Polaków. Piłkarze prowadzeni przez legendarnego Kazimierza Górskiego musieli minimum zremisować z Anglią, by awansować do turnieju Mistrzostw Świata, który w 1974 roku miał odbyć się w Niemczech.
Spotkanie sprowadzało się do tego, że angielscy piłkarze raz po raz ostrzeliwali bramkę, w której stał Jan Tomaszewski, bramkarz urodzony we Wrocławiu. Golkiper przed spotkaniem został nazwany przez Briana Clougha, angielskiego trenra „klaunem”.
Zaczęli na nas krzyczeć animalsi. Stali naprzeciwko nas, żuli gumy i to było na zasadzie. – No, frajerki przyjechaliście, na dzień dobry będzie 3:0, a potem się z wami pobawimy. – wspominał po latach Jan Tomaszewski.
Przeraźliwie wygwizdywani, wyklinani Polacy mieli tego wieczora dwóch największych bohaterów. Pierwszym z nich był Jan Domarski, który w 57. minucie meczu strzelił najważniejszą bramkę w swojej karierze. Drugim – bezapelacyjnym herosem został Tomaszewski. Bramkarz Łódzkiego Klubu Sportowego, który w swojej karierze bronił także we wrocławskich – Gwardii i Śląsku – dał się pokonać zaledwie raz. Skapitulował po strzale Allana Clarke’a z rzutu karnego, a w innych sytuacjach pokazywał klasę i bronił dostępu do polskiej bramki.
Tomaszewski obronił kilka piłek, myśleliśmy że nie ma już absolutnie żadnych szans. To był jego wielki mecz. – dodaje Henryk Kasperczak, pomocnik reprezentacji Polski, uczestnik tamtych wydarzeń.
Zwycięstwo dało powrót Polakom na Mistrzostwa Świata, na których Polacy wcześniej byli tylko raz – w 1938 roku.
Czy dziś znów bohaterem zostanie bramkarz? Czy może swoją szansę dostanie piłkarz związany do niedawna ze Śląskiem Wrocław, czyli Przemysław Płacheta?
Filip Macuda foto: