Czy mieszkamy w „wymarłym mieście”? Spokojnie, aż tak źle nie jest. Może inne pytanie będzie bardziej odpowiednie: czy Wrocław mógłby zagrać w filmie o wymarłej metropolii? Fragmentami, krajobraz #BliżejMiasta pasuje idealnie.
Postanowiłem wybrać się na krótki, samotny spacer i sprawdzić, jak mieszkańcy Stolicy Dolnego Śląska przestrzegają zaleceń o ograniczeniu wychodzenia z domów. Efekty rekonesansu możecie zobaczyć na załączonych fotografiach. Różnica względem ruchu w normalnym trybie funkcjonowania miasta jest znacząca. Najbardziej oblegane zazwyczaj ulice Wrocławia zatłoczeniem przypominają teraz drogi na małych osiedlach. Mamy kolejny dzień „narodowej kwarantanny” i wciąż jest nieźle. Ilość ludzi sprawia wrażenie bezpiecznej.
Duże wrażenie robią puste wnętrza galerii handlowych. Gdy wszedłem do środka, poczułem powagę sytuacji. Mijając jednak czasem przechadzających się ludzi, postanowiłem – oczywiście zachowując należyty dystans – zapytać kogoś o powód wyjścia z domu i stosunek do obecnej, trudnej sytuacji.
Wyszliśmy się przespacerować, brakowało nam z żoną rynku. Chociaż bez tego zwyczajnego zgiełku to już nie to samo. Nie da się moim zdaniem ciągle siedzieć w domu, nie dajmy się zwariować. Jeśli nie będziemy zbytnio zbliżać się do siebie to nic się nie stanie – powiedział mi Pan Adam, którego spotkałem przy Teatrze Capitol.
Słysząc te słowa pomyślałem sobie, że trudno się nie zgodzić…, lecz czy nie grozi nam wtedy zbiorowe rozprężenie? Czy pozwalanie sobie na coraz więcej nie doprowadzi w ostateczności do – nawet niechcianego – zatracenia dystansu i ostrożności, a w efekcie do eskalacji problemu? Obawiam się, że kiedy wszyscy będziemy mieli już serdecznie dosyć kwarantanny ten scenariusz jest realny. Obym się jednak mylił…
Co w takim razie z tymi spacerami? Postanowiłem sprawdzić oficjalne stanowisko polskich władz: Można wyjść na spacer, jest to wręcz wskazane. Ważne, by unikać dużych skupisk ludzi. Jazdę autobusem już jednak odradzam – wyjaśniał minister zdrowia Łukasz Szumowski. Wiele osób niestety wybiórczo potraktowała ten komunikat. Tak wyglądał parking pod wejściem na Ślężę przy przełęczy Tąpadła (foto: Świdnica 24)…
Przy takim tłoku, niestety nawet w górach, trudno uniknąć zagrożenia. Podobnie jest na placach zabaw. Załączone zdjęcie przedstawia podwórko na warszawskim Targówku, ale wrocławianie wcale nie są lepsi. Przejeżdżając w ostatni pogodny dzień obok placu zabaw przy ul. Żabia Ścieżka, widziałem niestety identyczny krajobraz. Nie zdołałem zatrzymać się by zrobić fotografię. Zaręczam zaś, że istotnych różnic by Państwo nie dostrzegli (foto Maciej Targówek.info)…
Dzieci – jak widać – funkcjonują w całkowicie normalny sposób. Niektórzy chyba zapominają, że głównymi i najgroźniejszymi nosicielami wirusa są właśnie dzieci oraz młodzi ludzie i to ich naturalna dla wieku nieostrożność uznawana jest za jeden z głównych powodów ogromnego rozprzestrzeniania się choroby we Włoszech. W tym przypadku odpowiedzialność ponoszą rodzice. Więc apelujemy: nie pozwalajcie wychodzić dzieciom na place zabaw. Zdecydowanie lepiej wyjść na wspólną przechadzkę i stosując się do zaleceń, unikać skupisk ludzi.
Pewnie za niedługo pojawi się efekt przyzwyczajenia do „groźnych” komunikatów i idąca za nim chęć rozpychania się w nałożonych społeczeństwu ograniczeniach. Wszystkie nasze starania unicestwić mogą jednak wycieczki w góry i wypuszczanie dzieci na publiczne place zabaw. Nie zniweczmy tego pozornie błahymi decyzjami. Machnąć ręką wciąż można jedynie na przywitanie, ale nie na epidemiczne zagrożenie…
Maciej Fedorczuk
Komentowane 1