Powódź we Wrocławiu to temat budzący emocje do dzisiaj. Co kilka lat (czasem częściej), kiedy w Odrze przekraczane są stany alarmowe, wraca się do tematu powodzi z 1997 roku. Wraca się i teraz.
Tamte dni mieszkańcy Wrocławia zapamiętali na całe życie. Wyobraźmy sobie, że znaczna część miasta znajduje się pod wodą. To przecież niewyobrażalne, ale tak we Wrocławiu było 12 lipca 1997 roku, gdy woda wdarła się do miasta. Najbardziej ucierpiało osiedle Kozanów, gdzie żywioł sięgał już do pierwszego piętra. Mieszkańcy 23 lata temu musieli się zmierzyć m.in. z brakiem energii elektrycznej, komunikacji miejskiej, czy wody w kranie, choć na zewnątrz jej nie brakowało. Powódź Tysiąclecia na terenie: Polski, Czech i Niemiec wywołała straty rzędu 4,5 miliarda dolarów amerykańskich. Wszystkiego dowiadywaliśmy się wtedy m.in. z relacji Telewizji Polskiej we Wrocławiu.
Dzisiaj mimo wielu komunikatów w internecie, które mają za zadanie wywołać wśród nas lęk i panikę na powtórkę z roku 1997 się nie zapowiada. Wrocław poczynił cały szereg zmian mających zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo na wypadek powtórki i wielkiej fali nadciągającej do miasta. Pamiętać należy, że natura jest, jednak nieprzewidywalna i możliwe jest właściwie wszystko. Zatem warto mieć się na baczności i śledzić sytuacje na bieżąco.
O godzinie 8:00 poziom wody w Trestnie wynosił 486 cm i obniżył się o 2 cm w stosunku do pomiaru z 23:40 w niedzielę. Z problemem oprócz wspomnianych bulwarów borykają się już teraz wjeżdżający od strony wschodniej obwodnicy Wrocławia kierowcy. Zalane są ulice Opatowicka i Międzyrzecka. Władze Siechnic oczekują zamknięcia drogi. Miasto do tej pory wstrzymało jedynie komunikacje miejską, która pojedzie objazdem.
Na temat sytuacji powodziowej na bulwarach napiszemy jeszcze dzisiaj w odrębnym materiale.
Komentowane 1