Bardzo długo gonili, ale niestety nie dogonili. Koszykarski Śląsk Wrocław dał się zbombardować trójkami doskonale dysponowanemu Treflowi Sopot i niespodziewanie przegrał w Hali Orbita 87:95. To oznacza remis 1:1 w ćwierćfinałowej rywalizacji oraz to, że WKS będzie musiał przynajmniej raz wygrać na Pomorzu, by pozostać w grze.
I kwarta
Mecz nieco lepiej rozpoczęli goście, którzy już po pierwszych kilku akcjach prowadzili 8:3. Co prawda Śląsk szybko zrewanżował się dobrymi akcjami Ivana Ramljaka, ale ogólnie na początku skuteczność była zdecydowanie po stronie Trefla. Po sześciu minutach to oni prowadzili 18:10. Niestety tu zamiast coraz lepiej, szybko robiło się coraz gorzej. WKS nie radził sobie z agresywną defensywą Trefla, za to sopocianie grali na znakomitej skuteczności. Na dwie minuty przed końcem kwarty wynik był zatrważający dla Śląska, który przegrywał aż 10:26! Nie mogło być gorzej? Mogło. Trefl grał nieprawdopodobnie, a Śląsk zagrał jedną z najgorszych kwart w sezonie. Skończyło się 14:34!
II kwarta
Rewolucja totalna, tego potrzebował Śląsk po tej pierwszej kwarcie. Choć oddać też trzeba, że Trefl zagrał pierwszą kwartę na naprawdę niebotycznym poziomie. Pierwsze minuty drugiej partii małe światełko nadziei zapaliły. WKS poprawił skuteczność i odrobił nieco punktów. Co więcej, z czasem faktycznie wyglądało to znacznie lepiej. Szczególnie w ofensywie. Za kierownicę wsiadł Jeremiah Martin i dzięki jego świetnej postawie na 3,5 minuty przed końcem kwarty było już tylko 39:47. Ostatecznie w końcówce zabrakło nieco skuteczności, by odrobić więcej, ale to i tak była dobra partia WKS-u.
III kwarta
Niestety po przerwie Trefl szybko pokazał jak trudno będzie dziś Śląskowi. Sopocianie niesamowicie bombardowali gospodarzy trójkami. W pięć minut trzeciej kwarty trafili tak aż pięciokrotnie! W efekcie przewaga gości znów wzrosła do 16 pkt (67:51). Problemem Śląska było to, że cała ofensywa bazowała zasadniczo tylko na Martinie oraz Pusicy. Serb był głównym powodem, dla którego Trefl nie odjechał w trzeciej kwarcie już kompletnie. Przed ostatnią partią goście prowadzili 74:63.
IV kwarta
Jedenaście punktów to sporo, ale na pewno nie poza zasięgiem. Śląsk potrzebował bardzo mocnej kwarty. Wszyscy wiedzieli, że stać ich na taką. Oni też byli tego świadomi i zaczęli naprawdę mocno. Świetne akcja Nizioła i Mitchella sprawiły, że na 6,5 minuty przed końcem goście prowadzili zaledwie 79:76! Trefl nie miał zamiaru odpuszczać. Czas Żana Tabaka ewidentnie nimi potrząsnął, bo kilka akcji później znów mieli 8 pkt przewagi. Śląsk miał za to 4 minuty, żeby to odrobić.
Niestety w końcówce sopocianie uruchomili znów najgroźniejszą broń, czyli trójki. Rzucali je dziś naprawdę wybitnie, za to WKS-owi zabrakło skuteczności w kluczowych momentach. Tym samym to goście wygrali 95:87 i doprowadzili do remisu w ćwierćfinałowej rywalizacji. To oznacza, że wrocławianie będą musieli w Sopocie przynajmniej raz wygrać, jeżeli chcą dalej walczyć w play-off.
WKS Śląsk Wrocław – Trefl Sopot 87:95 (14:34, 27:17, 22:23, 24:21)
Śląsk: Łukasz Kolenda 7, Gołębiowski 4, Parakhouski 5, Ramljak 5, Nizioł 12 oraz Mitchell 7, Karolak 0, Martin 21, Pusica 22, Dziewa 4, Tomczak, Bibbs 0
Trener: Ertugrul Erdogan
Trefl: Pluta, Salumu, Zyskowski, Moten, Radić oraz Malesa, Freimanis, Urbaniak, Kulikowski, Michał Kolenda, Gordon, Jovanović
Trener: Żan Tabak