6 sierpnia 2022 roku. 39 minuta meczu Śląska z Widzewem Łódź. Rzut karny podyktowany przez sędziego Damiana Kosa. Do piłki podchodzi Bartłomiej Pawłowski, ale jego intencje wyczuwa Michał Szromnik, na telebimie wciąż wynik bezbramkowy. Wrocław znów nie okazał się szczęśliwy dla blondwłosego zawodnika. Dziś 30-latek ze Zgierza po raz kolejny stanie naprzeciwko swojemu byłemu klubowi.
Bartłomiej Pawłowski miał być gwiazdą Śląska Wrocław. Przychodził we wrześniu 2020 roku, a trenerem WKS-u był wówczas Vítězslav Lavička.
Bartek przychodzi do Śląska, aby wzmocnić naszą siłę ofensywną. Ma spore doświadczenie w Ekstraklasie i jest zawodnikiem, który potrafi zdobywać bramki, asystować i w pojedynkę rozstrzygnąć losy meczu. Od początku był dla nas pierwszym wyborem na tej pozycji. Wykazaliśmy się cierpliwością i cieszymy się, że Bartek do nas dołączył – mówił Dariusz Sztylka, dyrektor sportowy WKS-u.

Pawłowski, grając na swojej naturalnej pozycji skrzydłowego, w pierwszych dziesięciu meczach w barwach Śląska zdobył trzy gole. Jak się później okazało – jedyne we wrocławskim zespole. Po względnie udanej jesieni przyszła wiosna – to ona okazała się kluczowa dla wrocławskiej przyszłości zawodnika. Do klubu trafił Jacek Magiera i zmienił ustawienie zespołu. Dla Pawłowskiego miejsce znalazło się…na wahadle.
️Jacek Magiera w Lidze+Extra o Bartłomieju Pawłowskim:
„W @SlaskWroclawPl mieliśmy wtedy Expósito i Piaseckiego, którzy strzelali 3/4 goli w Śląsku. Szukaliśmy możliwości, by znaleźć mu pozycje. Na „10” grali młodzieżowcy, nie było miejsca dla Bartka jako napastnika”. pic.twitter.com/mHxVroGHY4
— Filip Macuda (@f_macuda) August 13, 2023
To nie była idealna sytuacja dla wszystkich stron, o czym Pawłowski mówił w wywiadzie z Kamilem Warzochą na łamach portalu „Weszło!”.
Nie występowałem na pozycji, na której chciałem występować, zgłaszałem to, nie dostałem szansy. Na koniec dnia każdy z nas jest niezadowolony: i Śląsk Wrocław i ja. Wydaje mi się, że tę sytuację można było rozwiązać w inny sposób, ale nie ma co tego rozgrzebywać.
Pawłowski w lutym 2022 roku odszedł ze Śląska i dołączył do pierwszoligowego wówczas Widzewa. Zejście o klasę rozgrywkową niżej, ryzyko podjęte w trakcie sezonu się opłaciło. To właśnie z Łodzi skrzydłowy wypływał na podbój Hiszpanii i to właśnie w Łodzi postanowił odbudować swoją karierę. Najpierw stał się fundamentalną postacią zespołu, który po ośmiu latach wrócił do Ekstraklasy (6 goli i 2 asysty), a w pierwszym pełnym sezonie dziesięciokrotnie trafiał do siatki i zanotował cztery asysty. Gdyby nie dobra, równa forma Pawłowskiego, Widzew mógłby do końca rozgrywek bić się o utrzymanie.
Na pewno to gość, który rozumie, jak działa klub, rozumie oczekiwania kibiców, ale jednocześnie zna realia Ekstraklasy. Takiego piłkarza było trzeba przy al. Piłsudskiego. – mówił wówczas na łamach naszego portalu łódzki dziennikarz TV Toya Krzysztof Sędzicki.
Nic więc dziwnego, że zaczęto mówić o potencjalnym powołaniu do reprezentacji. Reprezentacji, w której Pawłowski nigdy nie zadebiutował.
Legia 2:2 Widzew
️ @SebastianMila11: Bartłomiej Pawłowski to niesamowity motor napędowy Widzewa.
Czy Fernando Santos powinien powołać go do reprezentacji? pic.twitter.com/h2cXCGB2cW
— Meczyki.pl (@Meczykipl) February 26, 2023
W naszej lidze brakuje polskich gwiazd – zawodników, którzy w Ekstraklasie czują się jak rekiny w rzece, a poza krajowym podwórkiem jak płotka w oceanie.
Pawłowski jest przykładem zawodnika, o którym śmiało można mówić – tak, to gwiazda ligi. Dziś los Widzewa w dużym stopniu spoczywa na jego barkach. Trzy asysty i jeden gol, co daje cztery punkty w klasyfikacji kanadyjskiej. Tylko Erik Expósito – kapitan Śląska Wrocław – może się pochwalić lepszymi liczbami w rozpoczętym w lipcu sezonie (4 gole + 1 asysta).