Gdy dokładnie rok temu rozpoczęła się godna najwyższego potępienia agresja putinowskiej Rosji na Ukrainę z kraju agresora niemal z dnia na dzień wyniosło się mnóstwo światowych marek. Niestety nie wszystkie. Zostały tam przede wszystkim flagowe marki francuskiej rodziny Mulliez – Auchan i Leroy Merlin. Ostatnie śledztwa wykazały, że nie mają one oporów nawet przed zaopatrywaniem rosyjskiej armii.
Bielany Wrocławskie, Zwycięska, Hubska czy CH Korona. Graniczna, Karkonoska czy Tyska. To miejsca i ulice, na których tylko we Wrocławiu swoje sklepy mają Auchan (pierwszy zestaw) oraz Leroy Merlin (drugi zestaw). Nie ma co ukrywać, są one popularne. Gdy wybuchła wojna na Ukrainie to co prawda sporo osób zaczęło bojkotować te sklepy, ale z czasem ten ogólnopolski opór osłabł. Można było odnieść wrażenie, że z czasem ludzie po prostu do tego przywykli, a dyskusja ucichła.
Ostatnio jednak temat znów powrócił. Śledztwo francuskiego portalu „Le Monde” oraz portali śledczych Bellingcat i rosyjskiego Insidera wykazały, że Auchan oraz Leroy Merlin aktywnie zaopatrują nie tylko rosyjskich cywili, ale i tamtejsze wojsko. Dowodami w sprawie mają być maile oraz zeznania świadków z rosyjskich filii tych forma. Dodatkowo są także zdjęcia nawet z frontu, na których widać liczne produkty z Auchan oraz Leroy Merlin. Zdecydowanie więcej materiałów dotyczy tej pierwszej sieci, lecz ta druga również nie jest bez winy. Wedle śledztwa, te dostawy dla armii miały zostać określone „pomocą humanitarną”. Co samo w sobie jest przekłamaniem, bo zgodnie z prawem międzynarodowym takim mianem można nazwać tylko pomoc dla cywili. Szef ukraińskiego MSZ Dmytro Kuleba otwarcie nazwał Auchan bronią rosyjskiej agresji na pełną skalę po raz kolejny namawiając do bojkotu.