Absolutną tragedią mogła zakończyć się dla młodego mężczyzny kradzież. W czwartek 2 marca około godz. 19:40 zabrał on z jednej z wrocławskich przystani łódkę. Okazało się jednak, iż jego “zdobycz” nie posiada silnika ani wioseł, przez co można nią było co najwyżej dryfować po Odrze. To nieomal nie skończyło się śmiercią.
O całej sprawie poinformowało Dolnośląskie WOPR. Młody mężczyzna, jak się później okazało obywatel Ukrainy, dryfował skradzioną wcześniej łódką w centrum Wrocławia niedaleko elektrowni wodnej. Kierował on się w stronę krat elektrowni. Obok znajduje się “Jaz Wrocław”, a tam jest kilkumetrowy spad wody. Gdyby łódka tam podryfowała, mogłoby się to skończyć śmiercią złodzieja. Na szczęście wszystko zauważył pracownik elektrowni, który pomógł mężczyźnie wyjść z łódki w bezpiecznym miejscu. Sama łódka również została już zabrana przez WOPR z niebezpiecznego miejsca, za pomocą doczepianego silnika.