Można to powiedzieć oficjalnie, zawodniczki #Volley Wrocław wygrzebały się z kryzysu jaki trawił je na początku sezonu. Odniosły bowiem już trzecie zwycięstwo z rzędu. Tym razem dość sensacyjnie pokonały na wyjeździe drużynę Grot Budowalnych Łódź 3:2.
Wrocławianki do meczu przystąpiły bez kontuzjowanych Melissy Evans oraz Aleksandry Gromadowskiej, ale na ławce siedziała już Barbara Cembrzyńska. Transfer 25-letniej przyjmującej był odpowiedzią właśnie na wspomniane urazy, które sprawiły że trener Masek nie miał praktycznie żadnej rotacji na tej pozycji. Natomiast nowa zawodniczka dobrze zna Wrocław, gdyż grała tu w sezonach 2015/16 oraz 2016/17 jeszcze jako atakująca.
Jednak nawet to nie czyniło z #Volley faworytek tego meczu. Grot Budowlani Łódź to czwarty zespół minionego sezonu, który może i jak na swoje warunki przeciętnie zaczął sezon (4-3), a pokonać umiały je Radomka Radom czy BOSTiK Bielsko-Biała. Ale to wciąż zespół z potencjałem jednak przewyższającym wrocławianki.
Niemniej w pierwszych dwóch setach zupełnie nie było tego widać, a nawet wyglądało to dokładnie na odwrót. Wrocławianki zaczęły znakomicie. Na ataku szalała Regiane Bidias, a w bloku funkcjonowały znakomicie. Drużyna gości szybko zbudowała sobie kilkupunktową przewagę, której nie roztrwoniły do końca. Ostatecznie skuteczny atak Julii Szczurowskiej ustalił wynik pierwszego seta na 25:19. Podobnie zresztą było w drugim. Kluczowa w nim okazała się wspomniana Szczurowska, najlepiej punktująca zawodniczka #Volley w tym meczu (21 pkt). To ona kończyła ataki w decydujących momentach, prowadząc drużynę do wygranej 25:20.
Jednak wówczas nadszedł bardzo poważny kryzys w grze wrocławianek. Kolejne dwa sety były bardzo mizerne w ich wykonaniu. Drastycznie pogorszyła się ich skuteczność w ataku oraz wzrosła liczba błędów własnych. Do tego świetnie po stronie Budowlanych zaczęła się spisywać Monika Fedusio. To wszystko spowodowało, że zarówno trzeci jak i czwarty set padły łupem gospodyń, na dodatek bardzo wyraźnie, bo zwyciężyły do 16 i 15.
Wszystko rozstrzygnął tie-break. Była to partia pełna zwrotów akcji. Wrocławianki prowadziły już 12:6 i wydawało się, że nic im na drodze nie stanie. Niestety wówczas w krótkim odstępie czasu aż trzy razy nadziały się na blok rywalek, nie skończyły dwóch piłek i zrobiło się 13:11. Jednak w decydującym momencie wytrzymały. Pierwszą piłkę meczową zmarnowały, ale drugą już na szczęście nie, dzięki czemu zwyciężyły 15:13 w tie-breaku oraz 3:2 w całym spotkaniu. To ich trzecia wygrana z rzędu, dająca awans na siódme miejsce w lidze.