Jacek Magiera nie odmienił gry Śląska Wrocław w dwa dni. W gabinetach klubu szok i niedowierzanie. No cóż trener nie czarodziej. Jeśli takiego w WKS-ie chciano, to trzeba było wysłać sowę w nadziei, że Hogwart jednak istnieje. Mecz z Górnikiem podkreślił tylko, że choć sama decyzja o zmianie trenera była dobra, to jej czas absolutnie nie. I akurat zabrzanie doskonale się do tego nadawali. Dlaczego?
Jest 18 marca 2023 roku. Górnik Zabrze zwalnia trenera Bartoscha Gaula. Dość absurdalnie na tamten moment, bo zaraz po zwycięstwie 3:2 z Wisłą Płock, ale w szerszej perspektywie patrząc, nie była to zła decyzja. Wraca Jan Urban, któremu po udanym poprzednim sezonie Górnik dość brzydko podziękował za pracę. Pierwszy mecz? Porażka 0:1 z Piastem Gliwice. Natychmiastowego efektu brak, ale Piast to rewelacja wiosny. Kolejny mecz, remis u siebie 1:1 z Koroną Kielce. Dalej nie to, ale jeden punkt z zawziętymi kielczanami to już coś. Tydzień później wizyta w Lubinie. Pragmatyczny Górnik nie daje się rozszaleć Zagłębiu i brutalnie je punktuje wygrywając 2:0. Jest! Znalazła się metoda! Boiskowy cynizm oraz konterki.
Teraz Śląsk. Ten sam dzień, czyli 18 marca. WKS remisuje w fatalnym stylu 1:1 ze Stalą Mielec u siebie. Tydzień później jeszcze gorszy mecz i remis 0:0 z Lechią. No cóż, przynajmniej bez porażek, ale to jedyny pozytyw. Co robi zarząd? Nic. Ale potem przegrana 0:1 z Piastem. Marazm coraz większy. Co robi zarząd? Wyrzuca… dyrektora sportowego Dariusza Sztylkę. Djurdjević dalej na stanowisku. Kolejna kolejka i znów koszmarna porażka, tym razem 1:3 z Wartą. Co robi zarząd? Nic. Aż do piątku, gdy postanowili jednak zmienić trenera. Na dwa dni przed meczem. I teraz spotykają się te dwa zespoły. Górnik, który zmienił nie rokującego trenera miesiąc temu oraz Śląsk, gdzie na to zdecydowano się dwa dni temu. Co się dzieje?
Nowa miotła nie posprząta bagna
Górnik rozochocony wygraną w Lubinie postanawia zrobić to samo co tam. Spokojne tempo, oczekiwanie na rywala, zabójcze kontry. Taktyka wypaliła jeszcze raz! Zabrzanie wiedzieli po co wychodzą na boisko i co chcą na nim zrobić. Każdy wiedział jakie jest jego zadanie. Śląsk z kolei… największą nadzieją był zdaje się efekt nowej miotły. Słynny dostarczyciel punktów. Ewentualnie że zawodnicy „dadzą z wątroby” przed nowym trenerem. Problem w tym, że ten zespół od tygodni nie daje nawet z paznokcia, o organach wewnętrznych nie mówiąc.
Piłkarscy dementorzy (tak a propos magii, Hogwartu i Harry’ego Pottera), którzy snują się po boisku, wysysając radość z własnych kibiców. Nie wątpię, że wiedzieli co mają robić, bo trener Magiera na pewno na szybko wymyślił jakąś taktykę. Ale nawet gdyby to była najlepsza taktyka świata nie wypaliłaby, jeżeli nie ma komu jej wykonać. A nie było. Wyszło nam więc starcie zespołu, który kilka tygodni temu obrał nowy kurs i zdążył przez te cztery tygodnie odnaleźć swój ląd, z drużyną co przez ten sam czas rozkładała się coraz bardziej. Skończyło się w jedyny sposób w jaki mogło
Skręt o kilka ulic za późno. Czy to droga do 1. Ligi?
Oczywiście nie mówię tu, że Górnik to w takim razie świetnie zarządzana drużyna. Bajzel w tym również miejskim klubie jest pewnie tylko trochę mniejszy niż w Śląsku. No i zabrzanie nie mają dzioborożców karbodziobych czy pingwinów przylądkowych, od których można na szybko pożyczyć 4 miliony złotych. Ale w Zabrzu jednak postanowili sami sobie rzucić koło ratunkowe ponad miesiąc temu, gdy sytuacja była tragiczna. Dzięki temu dziś jest „tylko” przeciętna (4 pkt nad strefą spadkową). We Wrocławiu zrobiono to przed chwilą. Śląsk nie ma teraz miesiąca, by tak jak Górnik odnaleźć drogę do punktowania. Za 4 tygodnie, to oni mogą być już na końcu drogi. Do 1. Ligi.
Czy jest zatem nadzieja dla Śląska Wrocław? Oczywiście że tak. Nadzieja jest zawsze tak długo, jak matematyka ostatecznie nie powie dobranoc. Szanse na drugą Wisłę Kraków są co prawda znacznie mniejsze, choć Zagłębie Lubin czy Radomiak Radom ostatnio mocno chcą pokazać, że jest inaczej. Niemniej tej nadziei mogło być o wiele więcej, gdyby Śląsk nie szedł przez ostatnie kilka tygodni wyłącznie ku zatraceniu z Djurdjeviciem. Gdyby do Jacka Magiery odezwano się chociażby w tym samym momencie co Górnik do Urbana. Mogli to nawet razem zrobić. Zbiorowy hołd lenny dla trenerów, których się wcześniej wyrzuciło. Ale zrobili to tylko w Zabrzu i mają 7 pkt w 4 ostatnich meczach. Czy ktoś jest w stanie z pełnym przekonaniem powiedzieć, że Śląsk z Radomiakiem, Jagiellonią, Wisłą Płock i Miedzią Legnica zrobi tyle samo?
Wie więcej, niż miał nadzieję się dowiedzieć
Magiera to bez wątpienia szkoleniowiec, który może ten zespół utrzymać. Ale nie wiadomo, czy znajdzie na to dość czasu. Na konferencji po meczu, że dziś ma „50 h więcej wiedzy na temat Śląska Wrocław”. No to wie już, że na ten moment życia w tym zespole nie ma, że Poprawa wbiegającego w pole karne Krawczyka goni w tempie wozu z węglem, że przy ich zaangażowaniu w bronienie Boris Sekulić potrafi wyglądać jak Leo Messi. Oraz przede wszystkim, iż strata gola to dla nich na ten moment największe straszydło, niczym potwór spod łóżka dla dziecka, bo po każdej takowej mają pełne gacie. Życzę mu powodzenia w jego misji, tak szczerze po ludzku, bo chyba sam nie spodziewał się, że to jest aż taki dramat i dowiedział się znacznie więcej niż miał nadzieję.