8 marca, to dzień szczególny. Warto jednak pamiętać o Kobietach nie tylko od święta. Dzisiaj, dzień przed Świętem wszystkich Pań – zapraszamy do specjalnego wydania #BliżejMiasta, w którym odwiedzamy inspirujące osoby. Przypominamy dziś wywiad, który 8 marca 2021 roku przeprowadziliśmy z bohaterką wrocławskiej codzienności.
Porozmawialiśmy z Panią Nicole, która na co dzień pracuje jako kierowczyni autobusu. To bohaterka codzienności, tej wrocławskiej. Jak radzić sobie z sytuacjami stresowymi za kółkiem i czy autobusy to na pewno męski świat?
Jak długo pracuje Pani w MPK?
To już dwunasty rok odkąd tutaj trafiłam.
Czy przez te dwanaście lat odczuła Pani jakieś zmiany? Wiadomo – to stereotypowo męski świat. Jak się w nim Pani odnajduje?
Teraz jest już łatwiej, bo jest nas [kobiet] coraz więcej. Jak zaczynałam, to byłam drugą kobietą i było to zderzenie ze ścianą. Bardziej bałam się spotkania z kolegami, niż z autobusem. Na „siódemce” było dużo starszych, bardziej doświadczonych kierowców. Wiemy, jakie to było podejście. Przychodzi młoda dziewczynka i chce sobie pojeździć autobusem. Na szczęście okazało się, że koledzy są bardzo sympatyczni i zostałam ciepło przyjęta.
Dlaczego zdecydowała się Pani na pracę w tym zawodzie?
To jest ciekawy temat! Mój tato jest kierowcą i od dzieciństwa miałam kontakt z autobusami. W dzieciństwie szło się do taty na autobus, do zajezdni wchodziliśmy. Wtedy wszyscy wiedzieli, że córeczka przyjechała i się tutaj kręci po autobusach. To pasja od dzieciństwa. To coś innego niż lalki, kosmetyki i ciuchy. To męski świat, ale dziewczyn jest w nim coraz więcej.
Autobusy to także codzienna praca i codzienne sytuacje stresowe. Jak często zdarzają się takie sytuacje?
Teraz mam przyjaciółkę, która wdraża się w pracę, więc doskonale mogę sobie przypominać te sytuacje, kiedy ja zaczynałam. Był stres. To była dość długa walka. Kiedy wychodzisz z autobusu, to nie ma resetu. To, co się działo podczas pracy zostaje w głowie. Sytuacje stresowe zostają. Trzeba było sobie z tym jakoś radzić. Mój mąż też jest kierowcą, więc zawsze mogę z nim o tym porozmawiać. Teraz mam przyjaciółki, które zaczynają. Facet nie zawsze zrozumie kobiety, czasami to żeńskie oko pomoże.
Jak Pani myśli, dlaczego w MPK wciąż mamy przewagę mężczyzn nad kobietami?
Dziewczyny się boją. Jestem tutaj ich patronką, wdrażam do pracy. Często mówią do mnie: Kurcze, przyszłabym wcześniej, ale się bałam. Mówię: No, ale czego ty się bałaś? – No wiesz, tutaj autobusy, gabaryty. Zawsze wtedy powtarzam, że faceci są bardzo mili. Pozostaje stereotyp „baby za kółkiem”. Może dlatego je to przeraża.
Jak kobiety radzą sobie za kółkiem w autobusach?
Panie za kółkiem pracujące zawodowo tak – bardzo chwalę. Natomiast muszę potwierdzić, że czasami ten stereotyp istnieje. Jako kobieta, muszę to powiedzieć – kobiety nie radzą sobie za kółkiem samochodów osobowych. Przy autobusach tak. Wiadomo, są szkolenia zawodowe, więc podnosimy swoje umiejętności. Umówmy się, czasami faceci też są słabymi kierowcami. To się często wyrównuje! (śmiech)
Czy myślała kiedyś Pani o pracy jako motornicza tramwaju?
Nigdy w życiu. To inna para kaloszy. Ja jestem nerwowym człowiekiem i w tramwaju nie dałabym rady. Obserwując ich z boku widzę jak wiele mają stresu. To jednak inny rodzaj stresu. Ja mogę wyhamować, odbić, mogę tym autobusem wszystko zrobić. A tramwaj? Jedzie po szynach, jak taran. Stres jest tutaj większy. Kobiet jest więcej w tramwajach niż w autobusach. Umówmy się, ja trzymam kierownicę, pedał gazu, zmieniam biegi. W tramwaju mamy zupełnie inny system.
Dwanaście lat zaczynała Pani zapewne na JELCZ-ach. Jakie to były autobusy? Miały swój urok?
Na pewno miały swój urok na pewno. Były dwa rodzaje JELCZ-ów. Miałam okazję jeździć też Ikarusem, ale i starym VOLV-em przegubowym. To był mój wóz na stałe i wspominam go bardzo dobrze. To były czasy, gdy kierowca rządził bardziej niż autobus. Mogłam się sporo nauczyć. Manewrowanie, jazda po śniegu. Ostatnio dużo osób panikowało, jak pojawił się śnieg. W tamtym VOLVO się po prostu jechało i nie było wyjścia. Teraz autobusy są dużo wygodniejsze. Dwanaście lat to kolosalna różnica. Jeździ się łatwiej, ale kierowca nadal jest najważniejszy.
Czasami zdarza się tak, że – przy problemach tramwajów – na ulice wyjeżdżają dodatkowe autobusy. Jak często ma Pani okazję brać udział w tego typu akcjach?
Jestem kierowcą, który uwielbia takie akcje. Uwielbiam jeździć tam, gdzie coś się dzieje. To jednak coś innego niż taka monotonia z pętli do pętli. To jest fajne zadanie, ponieważ trzeba się szybko zgłosić do dyżurnego. Rzadko mam okazję jeździć takimi liniami, ale to zawsze coś ciekawszego. Czasami jesteśmy potrzebni.
Dopytam jeszcze o sytuacje stresowe. Zdarzały się jakieś szczególne sytuacje, które zapadły Pani w pamięć?
Przede wszystkim u nas w autobusie są zasady takie, że trzeba mieć oczy szeroko otwarte. Musimy myśleć za innych uczestników ruchu. Na przykład, że ktoś wybiegnie z autobusu, by pobiec do stojącego obok tramwaju. Czasami wybiegają dzieci i rowerzyści, którzy są chyba najbardziej nieprzewidywalni.
Planuje Pani zostać w MPK?
Oczywiście. Nie wyobrażam sobie innej pracy. Za nic bym tego nie oddała.
Jakimi słowami chciałaby Pani zachęcić kolejne kobiety do pracy w tym wciąż jednak męskim świecie?
Przy tej pracy można odpocząć od życia prywatnego. Jazda tymi autobusami to przyjemność. Proszę uwierzyć, że koledzy też pomagają. Nie są szowinistami i chętnie zawsze pomogą!