Gościem programu #StudioFAKTY był legendarny piłkarz i trener Śląska Wrocław Tadeusz Pawłowski. W rozmowie, którą na Tarczyński Arena przeprowadził Dariusz Nowakowski, nie zabrakło wątków bieżących, ale i tych dotyczących przeszłości.
Legendo, Panie Trenerze, Panie Tadeuszu. Czy po ludzku jest Panu trochę przykro? Nad Śląskiem Wrocław wisi widmo spadku, choć mamy nadzieję, że do tego nie dojdzie.
Na pewno przykro, bo wychowałem się przy stadionie Śląska i z nim rosłem. Pamiętam mecz, kiedy Śląsk wchodził do I ligi. To było spotkanie ze Startem Łódź. Zygfryd Blaut w końcówce meczu strzelił bramkę na 1:0 i wszyscy cieszyliśmy się na Oporowskiej, że jesteśmy w tej elicie. Było wiele sukcesów – mistrzostwa Polski, puchar Polski. W tej chwili jest nieprzyjemna sytuacja. Zostały trzy mecze i może wszystko się wydarzyć – tak bym to określił. Czeka nas w sobotę bardzo ciężkie spotkanie z Wisłą Płock, gdzie wszyscy wyłożą najlepsze karty na stół. W dalszym ciągu wierzę w trenera Magierę i zespół, w to że wszyscy staną na wysokości zadania. Wszyscy zdają sobie sprawę, jak poważna jest sytuacja. Ta trwa na Tarczyński Arenie nie będzie zielona, tylko się zapali. Będzie się paliła, jak nasi chłopcy będą walczyć.
Mamy nadzieję, że zobaczymy tę walkę. Przykładem jak walczyć jest chociażby Korona Kielce. Ta walka jest nieodzownym elementem futbolu.
To jest podstawa. Widzimy to w Anglii, w Hiszpanii, bo tam występują nasi zawodnicy. Oglądałem każdy mecz Bayernu, bo tam grał Lewandowski, a teraz oglądam każdy mecz Barcelony. Widzę, jak zawodnicy najwyższej klasy, którzy zarabiają miliony, mają 20 samochodów w garażu, 20 Rolexów, potrafią zachowywać się na boisku. Dla nich wygrany mecz to jest wszystko. Oczekuję tego od Śląska. Tego do tej pory było mało. Nie widzieliśmy jedności, dążenia do zwycięstwa za wszelką cenę. Dużo ludzi liczy do przodu, ale najważniejszy mecz jest ten najbliższy z Wisłą Płock. Wierzymy w naszych chłopaków – oczekujemy walki, mądrości na boisku i zwycięstwa.
W wywiadzie dla vloga Cioną po Oczach wspomniał Pan – ironicznie – że najłatwiej byłoby zwolnić Dariusza Sztylkę i to pewnie rozwiąże wszystkie problemy. Wskazał Pan, że tych problemów jest więcej. Czy to według Pana był taki wizerunkowy, niepotrzebny zabieg?
Mleko się wylało. Uważam, że takim newralgicznym momentem był mecz w Kaliszu. Tu trzeba było zareagować. Nie mówię o nerwowych posunięciach, które były podejmowane emocjonalnie. W tamtym momencie, było chyba 7 czy 8 meczów, można było szczególnie te domowe mecze wygrać. Pamiętam, jak byłem trenerem i stworzyliśmy tu wielką Twierdzę Wrocław – rok bez porażki. Zapaliło się to czerwone światło. Trzeba było w drużynie zrobić jakąś terapię szokową. Wyrosłem na ulicy Kruczej – byłem kibicem jako mniejszy chłopak, byłem kibicem jako większy chłopak, jeździłem z ojcem na mecze, grałem w tym klubie, coś dla niego zrobiłem, byłem trenerem – dlatego mnie to boli.
Zabrakło tej woli walki. Mecze u siebie tak głupio przegrywane, za łatwo tracimy bramki, za mało ich strzelamy. To bym wszystko odłożył na bok. Razem przegrywamy, razem wygrywamy. Zwolnienie Darka w sumie nic nie dało, bo gramy w jednej drużynie.
Na pewno przyjdzie koniec sezonu, dobrze byłoby się z tym wszystkim rozliczyć, przeanalizować, podjąć mądre decyzje. Jest maj – trzeba przyjąć dwa warianty.
Czytałem mądrych ludzi – psychologów piłki nożnej. Oni mówią, że problemy w piłce nożnej same się nie rozwiążą. Trzeba je szybko i trafnie rozwiązywać. Tak ważne jest, by ludzie pracujący w klubie podjęły takie decyzje, które pozwolą nam zostać w Ekstraklasie.
Czy to są decyzje, którymi powinien się wykazać pion sportowy? Na boisku widzę często piłkarzy przepłaconych, którzy nie dają całego serca za Śląsk.
Dużo ludzi mówi, że przepłaconych. Okej – jeśli jest takie miejsce w tabeli, to możemy to tak odbierać. Piłka potoczyła się tak, że to nie jest wina piłkarzy. To nie jest wina piłkarzy, że tyle zarabiają. UEFA i FIFA są tak bogatymi związkami, że zarobki piłkarzy poszły w miliony euro. My jesteśmy w takiej średniej europejskiej. Są dwie drogi – albo dojedziemy do najlepszych, czyli będziemy mieli zespół w Champions League i będziemy mieli drużynę, która będzie dobrze zarabiała – nie mówię o Śląsku, tylko o Polsce. W Śląsku mamy teraz inne problemy Jeżeli będziemy mieli zespół w Lidze Mistrzów, to w takim zespole zawodnicy muszą dużo zarabiać. Tu bym się nie kłócił o pieniądze.
To musi być widać na boisku. Albo jesteś artystą albo tak jak Jasiu Erlich w moich czasach przez 90 minut pokazywał ogień. To było zaorane boisko, jedno czego mu brakowało, to szybkość. Jeśli miałby tę szybkość to byłby piłkarzem klasy światowej. Serce jest najłatwiej wyzwolić. Ten aspekt artystyczny, to coś co mają najlepsi na świecie. Trzeba mieć talent.
Biegać i walczyć? To jest najłatwiejszy element do wytrenowania.
Poprawić szybkość jest bardzo trudno. Zawodnicy, którzy są wolni, będą wolni. Są uwarunkowania genetyczne, że po prostu w procentach można maksymalnie do 15% poprawić. Nad walką i wytrzymałością trzeba w każdej wolnej chwili pracować.
Czy wypowiedzi trenera Jacka Magiery o tym, że Mariusz Pawelec zawstydza młodych zawodników dają do myślenia? Czy trener Ivan Djurdjević odpuścił w niektórych sytuacjach i nie był za dobry? Jacek Magiera zmaga się z problemem i ta drużyna nie jest do końca dobrze przygotowana.
Długo uważałem, że to dobry trener i trener z charakterem. Jedni o mnie mówili, że też jestem za dobry – “wesoły Tadek”, ale można się zapytać zawodników jak Mario Pawelec, czy Piotrek Celeban. Tam nie było “odpuść”. Trening był po każdym meczu. Braliśmy rowerki, jechał nawet oddzielny mały bus. Chłopcy po meczu wsiadali na rowery i zasuwali. Był codziennie trening wyrównawczy. Alkohol był zabroniony. Nie było, że mecz wygrany. Podpuszczali mnie w autokarze, ale nie było oficjalnie kropli alkoholu. Sam byłem piłkarzem, zrobiłem wiele rzeczy mądrych i głupich, ale zawsze miałem pewną linię i tej linii się trzymałem. Rozmawialiśmy w swoim gronie – trenerem od motoryki był wtedy Marek Świder – zresztą też kibic z młyna, który w sercu nosił Śląsk, Lechię Gdańsk i jeśli się nie mylę, to Juventus. Mówimy, że chcemy wejść na wyższy pułap i musimy trenować więcej. Spotkało to się z negatywnym odzewem drużyny. Zespół przyszedł. Kiedyś w rozmowie Mariusz Pawełek powiedział, że to za dużo, że bolą ich nogi. Zespół nie wytrzymał tego. Może trzeba było się przełamać, może jakby zespół miał więcej cierpliwości i dalej byśmy szli w tym kierunku, to byśmy jeszcze jeden próg wyżej przeszli. Niestety nie udało się i to może kosztowało nas słabsze wyniki i utratę pracy, ale się tego trzymaliśmy.
Nie wiem, nie było mnie w drużynie, ale może tego trenerowi zabrakło. Ja go odbierałem pozytywnie. W tej chwili, przeważnie jak kogoś nie ma, to wychodzą negatywne rzeczy. To, że zespół za mało pracował i coś się odpuszczało. To jest źle, to jest negatywne – mimo małych sukcesów, trzeba mieć swoją linię i od niej nie odejść.
Piłkarze to niegrzeczni chłopcy i potrafią wykorzystać dla siebie słabość trenera.
W końcówce sezonu, za każdy wygrany mecz, każde 3 punkty, dawałem jeden dzień więcej urlopu w lecie. Oni się cieszyli jak dzieci. To było dla nich więcej niż pieniądze za mecz. Jak schodzili do szatni i mówiłem: “Chłopaki, jeden dzień więcej!” – to była dla nich euforia.
Zobaczyłem bardzo fajny filmik, na którym Carlo Ancelotti ogłosił piłkarzom Realu, że mają dzień wolny po zwycięstwie, to zobaczyłem dzieci w szatni. Może w tym kierunku motywacji, a nie odpuszczania?
Zapytam w kontekście słów Jacka Magiery o Mariuszu Pawelcu. To świadczy o jego charakterze jako profesjonalisty, czy źle o młodych piłkarzach?
Myślę, że i tak i tak. Mariusz przez wiele lat grał w piłkę, Mariusz ma to, czego brakuje wielu naszym piłkarzom. Mariusz odda serce za Śląsk, ma walkę w sercu i jest legendą. Jego charakter to wzór dla młodych. Co do młodych zawodników – jest ciężka sytuacja. Nie jest łatwo wprowadzić młodego zawodnika, kiedy bronisz się przed spadkiem. Kiedy walczy się na noże o byt ligowy. Są zawodnicy, którzy przez długi okres czasu wchodzą do zespołu i nie mogą wejść. Wymagam od takich zawodników jak Łyszczarz, czy Samiec-Talar, który debiutował za mojej kadencji z Miedzią. Wymagam, by nie czekali rok, dwa, trzy – że może mi wyjdzie mecz. Przychodząc do Zagłębia Wałbrzych miałem 17 lat. Pojechaliśmy na mecz do Rumunii z UT Arad i do przerwy przegrywaliśmy 0:1. Siedziałem na ławce rezerwowych. To nie ja wchodziłem na mecz obrażony, że siedziałem na ławce, tylko wchodziłem i mówiłem, że teraz wam pokażę. Przyszła 60. minuta, szesnaście metrów, piękny wolej, mecz w telewizji – Pawłowski musi grać. Nikt nie może powiedzieć, że wszedł na boisko i nic nie zrobił. Tego bym oczekiwał. Jest Karol Borys – bardzo młody chłopak. Dużo zrobiłem dobrego, żeby Karol był. Taką samą cierpliwość miałem z Pałaszewskim – zagrał 17 meczów. On musi mieć spokój, trzeba mieć cierpliwość, dać zaufanie. Teraz, jeśli się nie mylę, Karol będzie jechał na Mistrzostwa Europy juniorów, po nich trzeba mu dać o wiele więcej szans. Jeżeli ja sobie przypominam moją karierę. Mistrzostwa Europy w Hiszpanii, medal, bramki – zmiana klubu z Pafawagu na Zagłębie Wałbrzych. Trener dał mi minuty, a ja byłem w stanie te minuty wykorzystać.
Tweet umieszczony przez Pana był pozytywny. Mówił o tym, że coś drgnęło.
Jagiellonia w ostatnich meczach grała dobry futbol, to ciężki teren. Szkoda tych trzech punktów, bo prowadziliśmy. Dalej w ten zespół wierzę. Nie ma teraz żadnego marginesu błędu – my musimy wygrać z Wisłą Płock, a później będziemy motywowali dalej.
I tak spadniecie
Jesteś taki pewny?
Poziom gry Śląska to jedno, a sposób zarządzania stadionem miejskim, to woła o pomste. Imprezy organizowanr z przypadku, a koszta są ogromne. Czemu nikt nie weźmie się za ten aspekt? Może pan socjolog, który niszczy od lat to miasto w końcu odda stołek prezydenta?