Jak podsumuje swoje cztery lata na stanowisku dyrektora sportowego w Śląsku? Co z wzmocnieniami w zimowym okienku? Czy Szymon Lewkot powinien występować na pozycji stopera? Czy Quintana stanie się drugim Expósito i jaka przyszłość czeka Fabian Piaseckiego? O tym i nie tylko porozmawialiśmy z Dariuszem Sztylką, dyrektorem sportowym Śląska Wrocław.
Ostatnie dwanaście miesięcy było w Śląsku Wrocław okresem zmian. Czy czuje pan, że klub podąża drogą rozwoju?
Tak, jestem przekonany że Śląsk rozwinął się przez te ostatnie 12 miesięcy. Nawet fakt, że zajęliśmy 4. miejsce na koniec ubiegłego sezonu pokazał, że klub się rozwija. Szczerze powiem, że ta nasza gra w europejskich pucharach pokazała, że nie mamy się czego wstydzić. Oczywiście wyciągamy wnioski, by w przyszłości grać w fazie grupowej, a nie w fazie eliminacyjnej, ale sądzę że patrząc ogólnie na cały rok pracy – klubu, zawodników, trenerów – powinniśmy być zadowoleni.
W rozmowie z Piotrem Janasem i Jakubem Guderem wspominał pan – wraz z prezesem Piotrem Waśniewskim – że celem Śląska, mimo kryzysu, który dopadł zespół w końcówce roku, nadal jest walka o czołowe lokaty. Kiedy możemy spodziewać się, że Jacek Magiera będzie miał do dyspozycji zamkniętą kadrę?
Bardzo trudne pytanie, bo tak naprawdę funkcjonujemy w jakiejś określonej rzeczywistości budżetowej, w której musimy się poruszać. Zima jest to okres trudny – zwłaszcza w dokonywaniu transferów bezgotówkowych, więc trudno mi powiedzieć na sto procent, czy to będzie jutro, czy za tydzień, czy za trzy tygodnie. Cały pion sportowy wykonuje ciężką pracę, żeby ta kadra była jeszcze mocniejsza. Na ten moment trener ma do dyspozycji praktycznie na każdej pozycji po dwóch zawodników, ma dobrą rywalizację. Cały czas chcemy się rozwijać, wzmacniać ten zespół. Nie zapominajmy o zawodnikach, którzy do tej pory otrzymywali mniej tych szans. Adrian Bukowski, Javier Hyjek, Szymon Lewkot, który większość meczów grał na stoperze, a sądzę że dużo lepiej może wyglądać na pozycji nr 6. Jest Caye Quintana, który tych minut też za wiele nie dostał. Jest więc kilku zawodników, którzy czekają, by dostać od trenera szansę.
Wspomina pan Adriana Bukowskiego, czyli jednego z najzdolniejszych piłkarzy drugiej drużyny. Zakładam, że teraz możemy spodziewać się więcej szans tego zawodnika w pierwszym zespole. Czy to też jest sygnał, że Śląsk nie chce drugi raz wypuścić młodego talentu – tak jak było to w przypadku Marcina Szpakowskiego?
Z Marcinem Szpakowskim bardziej to była niecierpliwość ze stronę jego agencji i szukanie innych rozwiązań. Moim zdaniem Marcin miał na tyle zbudowaną swoją pozycję, że trener Vitezslav Lavicka w tamtym czasie na pewno dałby mu szansę. Marcin nie wykazał się cierpliwością i teraz jest w Kielcach. Rozwija się, gra – każdy ma prawo do swoich wyborów. Wracając do Adriana Bukowskiego – jestem przekonany, że jest gotowy, by dostawać dużo więcej minut. Ma wszystkie cechy mentalne i fizyczne zawodnika gotowego na rywalizację w Ekstraklasie.
Wspominał pan, że zima to czas, w którym trudne jest dokonywanie transferów bezgotówkowych. Podczas tego okienka dokonaliście jednego transferu gotówkowego, ale wychodzącego. Rafał Makowski opuścił Śląsk i przeniósł się na Węgry. Czy to był jedyny możliwy kierunek transferu?
Pojawiały się opcje z naszej, polskiej Ekstraklasy, ale Kisvarda była najbardziej konkretnym klubem, która zaproponowała rozsądne warunki dla Śląska Wrocław i samego zawodnika. Podjęliśmy decyzję o transferze. Rafał też był do tego ruchu przekonany. Trzy strony chciały i udało się to przeprowadzić dość sprawnie i szybko.
Jaki procent z transferów możecie inwestować w pozyskiwanie nowych zawodników?
Jak pan podejrzewam dobrze wie i analizuje nasze ruchy – staramy się ściągać zawodników, którzy są wolnymi graczami, z kartą na ręku. Zdarzają się transfery gotówkowe, ale raczej za nieduże kwoty, o niskiej wartości. Nie mamy ustalonego procentu, który mówi ile przychodów możemy zainwestować. Przykładowo: sprzedajemy Erika za kwotę X i połowę tej kwoty możemy przeznaczyć na następnego zawodnika. Staramy się zarządzać tak budżetem spółki by to, co zarobi na transferach, wystarczyło na jej samodzielne funkcjonowanie.
Przechodząc do kwestii Erika Expósito. Pojawiały się różne doniesienia, wiemy że było zainteresowanie kilku klubów. Czy kibice mogą spodziewać, że Hiszpan zostanie w Śląsku na jeszcze jedną rundę?
Oczywiście, że tak. Jeśli nie będzie oferty, która nas w stu procentach usatysfakcjonuje, to nie podejmiemy decyzji, która byłaby dużą szkodą dla nas pod względem sportowym. Erik jest ważnym ogniwem w naszym zespole. Ostatni sezon ma chyba najlepszy z tych trzech, w których występował we Wrocławiu i jesteśmy cierpliwi – chcemy osiągnąć wynik transferowy, który nas zadowoli. Jeśli takiej sumy nie będzie, to na siłę nie będziemy Erika wypychać z klubu.
Rozmawiamy tuż po tym, jak Stal Mielec zdecydowała się nie wykupywać Fabiana Piaseckiego. Jak wygląda aktualnie jego sytuacja? Wiemy, że w tym sezonie nie może zagrać w barwach innego klubu niż Śląsk lub Stal.
Na teraz Fabian wraca on do nas – rywalizuje o miejsce z Quintaną, Bergierem i Expósito. Sądzę, że trener powinien się cieszyć, że będzie miał do rywalizacji kolejnego dobrego zawodnika. Jeśli Stal zdecydowałaby się wykupić Fabiana, na pewno byśmy się na ten ruch zgodzili.
Trwa Puchar Narodów Afryki. W kontekście transferów pojawiało się nazwisko afrykańskiego zawodnika – środkowego obrońcy Elhadji Pape Diawa. Czy monitorujecie ten turniej w poszukiwaniu nowego Lubambo Musondy?
Powiem szczerze, że Puchar Narodów Afryki to specyficzne rozgrywki. Koncentrujemy się na zawodnikach, którzy występują w Europie. Nie jest to nasz priorytetowy rynek, z którego chcielibyśmy ściągać zawodników.
Wkrótce miną cztery lata pana kadencji na stanowisku dyrektora sportowego.
Strasznie szybko ten czas leci! (uśmiech)
Czego się pan nauczył przez ten czas?
Na pewno praca na stanowisku dyrektora sportowego w Śląsku Wrocław dla osoby, która urodziła, mieszka i całe życie jest związana z Wrocławiem jest bardzo odpowiedzialna i bardzo wymagająca – pod każdym względem. Poza oceną dziennikarzy, na co dzień spotykamy się z osobami, które kochają ten klub i presja jest bardzo duża. Czego się nauczyłem? Na pewno to praca wymagająca cierpliwości, ale i umiejętności planowania, analizowania, szukania rozwiązań z trudnych sytuacjach, zarządzania kryzysem. Zależy nam na danym zawodniku, wiemy że jesteśmy zdecydowanie słabsi od innych klubów pod względem finansowym, a dzięki różnym rozwiązaniom i relacjom udaje nam się takiego zawodnika pozyskać.
Jaki procent transferów udanych definiuje dobrego dyrektora sportowego?
Dziwi mnie, że ktoś może oceniać transfery tak, że jeśli wypali 50% to jest zadowolony. Dla mnie to kompletna bzdura. Pracujemy jak najlepiej się da. Staramy się, by każdy zawodnik, który przychodzi do Śląska spełniał swoją rolę. Są cele pośrednie – nie zawsze ściągamy zawodnika mającego odgrywać pierwszoplanową rolę. Często ściągamy piłkarza jako opcję do rywalizacji, jako back-up dla danego zawodnika. Jestem zadowolony, kiedy zawodnik trafia do Śląska i daje jakość, wygrywa rywalizację. Jeśli pojawiają się jakieś problemy pod względem sportowym, czy charakterologicznym, to wtedy musimy bardzo się zastanawiać i analizować dlaczego coś nie funkcjonuje.
Gdyby miał pan wskazać swój jeden transfer, z którego jest pan szczególnie zadowolony. Takim ruchem wydawało się ściągnięcie Marka Tamasa, który stał się bardzo ważnym ogniwem, a przychodził w środku sezonu.
Cały czas będę powtarzał, że sytuacja z Erikiem Expósito pokazała, że mamy pomysł na ten zespół. Pamiętam jego początki we Wrocławiu i wielką falę hejtu, która na nas i samego Erika się wylała – ze strony dziennikarzy – brak zrozumienia i cierpliwości do danej sytuacji. Praca z Erikiem Expósito pokazała, że jeśli da się szansę zawodnikowi, zaufa i wierzy się w niego, to on potrafi się odwdzięczyć. Mam nadzieję, że dzięki Erikowi kilka milionów uda się – mówiąc kolokwialnie – przynieść do klubu.
W podobnej sytuacji do tamtego Erika jest teraz Caye Quintana, który ma za sobą nieudane pół roku. Trener Jacek Magiera uważa go za „dziesiątkę”, natomiast pamiętam słowa mówiące o Caye jako o następcy Expósito.
Latem sytuacja wyglądała następująco. Erik był bardzo blisko transferu. Potrzebowaliśmy napastnika, który miałby rywalizować z Fabianem Piaseckim i Sebastianem Bergierem. Szukaliśmy napastnika o innym profilu niż wysoka dziewiątka. Jak przeanalizujemy tę naszą grę z tego sezonu, to bardzo mało sytuacji stwarzamy po zagraniach za plecy obrońców, po piłkach prostopadłych. Mało jest zawodników, którzy tak dobrze czytają przestrzeń i ją rozumieją, jak Caye. Oczywiście ilość sytuacji, którą Caye miał – i nie wykorzystał żadnej z nich – sprawia, że jesteśmy niezadowoleni. Trzeba zauważyć też fakt, że jak na tak mało minut, które spędził na boisku, w każdym z tych meczów dochodził do jakichś klarownych okazji. Jestem przekonany, że jeśli dostanie tych minut więcej, to zacznie strzelać. To piłkarz, który ma swoją jakość i potrafi grać w piłkę.
Pod wodzą Jacka Magiery klub się rozwinął holistycznie, o czym niech świadczy awans do europejskich pucharów. Czy wierzy pan, że w przypadku Quintany zadziała ta ręka trenera Magiery, która rozwija poszczególnych piłkarzy? Expósito bardzo skorzystał z pracy u tego trenera.
Trener Magiera na pewno jest trenerem stosunkowo jeszcze młodym, który chce rozwijać siebie, swój sztab i swoich zawodników. To widać, nawet na tym przykładzie, który pan przywołał, czyli na Marku Tamasie. Jeśli był zdrowy, to u trenera Magiery był jednym z najważniejszych zawodników. Trener wymaga nowoczesnego, atrakcyjnego grania. Zawodnicy muszą brać na siebie grę, z dużą liczbą pojedynków jeden na jeden w obronie i w ataku. Na pewno to rozwija zawodników. To może się podobać kibicom, ale oczywiście wiąże się też z ryzykiem. Jest niestety możliwość popełniania błędów i do tego trzeba troszkę cierpliwości. Sądzę jednak, że jeśli przez etapizację pracy będziemy dążyli do perfekcji, to będziemy mieli ciekawie, nowocześnie grający zespół we Wrocławiu.
W momencie naszej rozmowy mamy w reprezentacji Polski swoiste bezkrólewie. Tak z ręką na sercu – bał się pan, że PZPN podbierze Śląskowi trenera Magierę?
Powiem szczerze, że trzymałem kciuki za Jacka Magierę, by objął reprezentację Polski. To jest największe wyróżnienie dla polskiego trenera i myślę, że każdy do tego dąży. Nie bałem się tego, a kibicowałem mu.
Rozmawiamy w styczniu, więc w momencie, w którym piłkarze z upływającymi w czerwcu kontraktami mogą rozglądać się za nowymi pracodawcami. Jak wygląda obecnie sytuacja? Czy zaczęliście już prowadzić z nimi rozmowy? Pamiętamy, że niektórzy piłkarze – choćby jak Israel Puerto – opuszczali w ostatnich latach Śląsk na zasadzie wolnego transferu.
Z Israelem Puerto była troszkę inna sytuacja. Jego kontrakt był tak skonstruowany, że po rozegraniu określonej liczby minut miał go automatycznie przedłużyć. W dość niekomfortowym dla nas momencie Israel złapał kontuzję i tych minut nie rozegrał na boisku. Tak naprawdę warunki piłkarza i agencji w sprawie przedłużenia kontraktu były dla nas kompletnie nie do przyjęcia. Wracając do aktualnych zawodników. W sprawie większości z nich podjęliśmy już jakieś wstępne rozmowy, nie ma na razie żadnych wiążących decyzji. Pamiętajmy, że końcówka rundy była niezbyt udana i chcemy, by ci zawodnicy pokazali, że im zależy na graniu w Śląsku.
Gdyby dziś Śląsk Wrocław otrzymał gotówkową ofertę za Roberta Picha, który choć jest legendą klubu, to ma swoje lata, to czy rozważylibyście taką ofertę?
Tak naprawdę to jest kwestia danej oferty. Robert ma kontrakt do 30 czerwca 2022 roku, więc klub, który teraz chciałby go pozyskać najpierw musi w jakiś sposób, kolokwialnie mówiąc, dogadać się z nami.
We wczorajszym raporcie Tygodnika „Piłka Nożna” pojawił się raport wykazujący zarobki niektórych, poszczególnych zawodników.
Właśnie patrzę, co napisali…
Pojawiło się tam nazwisko Bartłomieja Pawłowskiego, który do Śląska przychodził jeszcze za kadencji Vitezslava Lavicki. Dziś nie ma dla niego miejsca w taktyce proponowanej przez Jacka Magierę.
Na pewno kwoty w tym raporcie są nietrafione. Wracając do samej sportowej przyszłości Bartka, tak jak pan powiedział, w systemie 1-3-4-3 trudno znaleźć mu miejsce, w którym czułby się dobrze na boisku. Podjęliśmy decyzję z trenerem, że o prawe wahadło walczyć będzie Janasik z Iskrą. Dla Bartka w tym momencie nie ma miejsca w kadrze pierwszego zespołu, dlatego od wczoraj trenuje z drugim zespołem. Razem szukamy rozwiązania z tej sytuacji. Na ten moment trudno mi powiedzieć, w jakim klubie Bartek będzie występował na wiosnę.
Odniósł się pan do Jakuba Iskry. Czy Śląsk rozważa opcję wykupu tego zawodnika? Wiemy, że jesienią nie grał zbyt wiele.
Tak, oczywiście. Jeśli wypożyczamy zawodnika, który ma potencjał – a Kuba ten potencjał na pewno ma – i pokazuje go na treningach i w tych meczach, w których dostał szansę, to jest taka możliwość. Opcja wykupu jest dla nas na tyle atrakcyjna, że jeśli wraz z trenerem Magierą podejmiemy na koniec rundy decyzję, że Kuba u nas zostaje, to na pewno tak będzie.
Dziś rano na łamach portalu Śląsknet.com pojawił się artykuł Karola Bugajskiego, w którym agent Mateusza Praszelika zaprzecza temu, jakoby zawodnik miał wkrótce opuścić Śląska. Czy dopuszcza pan taką sytuację, że zimą klub opuściłby zarówno Praszelik, jak i Expósito?
Nie zakładamy takiej sytuacji, by i Mateusz i Erik odeszli razem. Mówię tutaj o zimie. Nie ma takiej możliwości.
Z naszych informacji wynika, że trwają rozmowy z Danielem Gretarssonem. Wiemy, że Jacek Magiera potrzebuje pół lewego stopera. Padały też inne kandydatury.
Oczywiście, że nie podam teraz nazwiska nowego pół lewego stopera, który zasili klub. To nazwisko, które pan wymienił, czyli Gretarsson na pewno jest jednym za kandydatów. Pamiętajmy, że to jednak nie tylko my i zawodnik, ale jest też druga strona – Blackpool. Trudno mi na dziś określić procentowo jak ta sytuacja się rozwinie. Staramy się wzmocnić drużynę na tej pozycji.
Odnosząc się do personaliów. Szymon Lewkot – to nazwisko, które też wzbudza mnóstwo emocji. Jacek Magiera widzi go w roli stopera, ja na przykład widziałbym go w środku pola. Na jakiej pozycji widziałby go pan i jak – według pana – będzie wyglądała jego przyszłość w Śląsku?
Bardzo dobrze znam Szymona jeszcze z czasów gdy byłem trenerem w Centralnej Lidze Juniorów. Pamiętajmy, że to jest jeszcze bardzo niedoświadczony chłopak, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Rozegrał w niej nieco ponad 20 spotkań i on musi swoje błędy popełniać. Pozycja, na której występował w rundzie jesiennej, jest bardzo odpowiedzialna. Szymon jest zawodnikiem bardzo kreatywnym, który nie lubi wybijać piłki i nie chce się jej łatwo pozbywać. Chce dać drużynie coś więcej i niestety często to w jakiś tam sposób odbijało się to na jego błędach. Patrząc na to, że Szymon jest chłopakiem z Wrocławia, do którego powinniśmy mieć trochę cierpliwości. Zaufajmy trenerowi w stawianiu na niego, bo będziemy wkrótce mogli się pochwalić, że chłopak stąd jest ważnym ogniwem Śląska. Zgadzam się tutaj z panem – w tym momencie Szymon chyba najlepiej będzie się rozwijał jako defensywny pomocnik. Zawsze powtarzam, że to piłkarz sportowo podobny trochę do Tomasza Jodłowca.
Albo do Bielika.
Albo do Bielika, choć tutaj pan już wyżej poszedł. (śmiech) Uważam, że Szymon – jeśli dostanie odpowiednio dużo zaufania i cierpliwości – to jego umiejętności i mental pozwolą na to, by być ważną postacią drużyny.
Na początku swojej pracy dyrektorskiej złożył pan taką deklarację, by Śląsk pod pana rządami miał inne proporcje. Przychodząc na stanowisko dyrektora sportowego zastał pan bardziej międzynarodowy zespół. Mówił pan, że chciałby pan zaszczepić taką wrocławską, polską tożsamość. Udało się?
W pewnym sensie tak, ale nie jestem zadowolony. To też w pewnym stopniu uwarunkowania transferowe mają wpływ na nasze decyzje. Zawodnicy z Polski, jak pan dobrze wie, nie należą do tanich. Ci, którzy zaistnieli w Ekstraklasie, są praktycznie poza naszymi możliwościami finansowymi. Cały czas to jest nasz priorytet, by w pierwszej kolejności sprowadzać zawodników z Polski.
Komentowane 3