Mimo społecznej „nagonki” i obławy strażników miejskich, wrocławscy kierowcy nie przestają parkować w niedozwolonych miejscach. Przejścia dla pieszych, wjazdy do bram, czy koperty dla osób z niepełnosprawnościami zajmowane przez osoby zdrowe. To tylko niektóre z miejsc, na których „mistrzowie parkowania” zostawiają swoje pojazdy.
Ostatnio, przy nocnym półmaratonie, który biegł przez Wrocław, ustawiono znaki informujące o zakazie zatrzymywania się z informacją, że pojazd zostanie odholowany na koszt właściciela. Na nic to się zdało. Strażnicy musieli odholować aż 53 pojazdy.
W niektórych miejscach po „oczyszczeniu ulicy” z nieprawidłowo parkujących pojazdów rozciągnięto taśmę ostrzegawczą. Niestety wystarczyła chwilowa nieobecność strażników żeby „mistrzowie parkowania” stanęli za taśmą – opowiada Waldemar Forysiak rzecznik prasowy wrocławskich strażników.
Straż Miejska wskazuje, że wrocławscy kierowcy najczęściej łapią przepisy parkując za znakiem B-36 (zakaz zatrzymywania się). Zachętą do takiego zachowania może być niska kwota mandatu wynosząca zaledwie 100 złotych i jeden punkt karny. Nagminne jest parkowanie na przejściach dla pieszych, blokowanie chodnika tak, że piesi muszą schodzić na jezdnię.
Parkowanie na kopercie dla osób niepełnosprawnych, bez uprawnień, też się zdarza i to wcale nie tak rzadko, choć tu mandat to 800 zł plus 5 punktów karnych, a dodatkowo obligatoryjnie pojazd zostaje odholowany na lawecie. A to dodatkowe koszty – około 250 zł – opowiada Waldemar Forysiak.
Kierowcy parkują też na wrocławskich trawnikach, a czasami wjeżdżają do… parków. Przypomnijmy, że za niszczenie roślinności, które jest wykroczeniem, grozi do 500 zł.
Po kieszeni mogą także dostać kierowcy, którzy decydują się wjechać pojazdem za znak informujący o zakazie ruchu. Do niedawna kosztowało to 500 zł, ale już w tym roku mandat nałożony przez strażnika może wynieść nawet 5.000 złotych.