Pieniądz goni pieniądz. Bogatsi chcą stawać się jeszcze bogatsi. 12 klubów postanowiło, że stanie się to, co w 2009 roku przewidział już Arsene Wenger. Powstanie Superliga – twór wzbudzający kontrowersje. Kontrowersje wokół komercjalizacji i etyki.
Jeden z moich znajomych – dziennikarz sportowy – futbolowy romantyk, z rozrzewnieniem wspominający czasy nieodżałowanego Kazimierza Górskiego, zarzeka się, że „on tego nie będzie oglądał”. Spytałbym go, co zatem będzie robić, kiedy jego życiowa pasja, jaką jest futbol, mu zbrzydnie. Zajmie się nagle ogrodnictwem?
Stało się to, co stać się musiało. Szeroko pojęty marketing, transmisje telewizyjne sprawiły, że dziś stereotypowy kibic przyciągany jest przez maksymalnie 10-15 klubów.
Pandemia i straty z nią związane tylko przyspieszyły proces, który był nieunikniony. To pokazanie tego, jak wygląda dzisiejszy świat. Świat, gdzie każdy nie chce liczyć każdego euro. Chce liczyć każdy pojedynczy milion.
Czy jednak naprawdę coś się zmieni? Wojna pomiędzy SL, a UEFA to przecież siłowanie się na rękę dwóch frakcji nastawionych na zysk. Dwunastka nie chce się dzielić tym, co wie że jest w stanie sama wygenerować. Nie chce pośrednika w postaci europejskiej federacji. Coś, co do tej pory było jedynie straszeniem UEFY staje się faktem.
Pojawiają się głosy, że ligi: angielska (Manchester United, Manchester City Chelsea, Liverpool, Arsenal, Tottenham), hiszpańska (Real, Barcelona, Atletico) i włoska (Juventus, Inter, Milan) wyrzucą dwunastkę ze swoich struktur i rozkażą grać od piątego poziomu rozgrywkowego. Czy jest to prawdopodobne? Śmiem wątpić. Wyobraźmy sobie La Ligę, w której hitem staje się mecz Valencii z Sevillą. Wyobraźmy sobie Premier League, gdzie najważniejszym meczem sezonu jest starcie Leicester z Evertonem.
O Polsce nawet nie wspominam. Klubowo jesteśmy gorszym sortem, który może łudzić się, że UEFA Conference League będzie najskromniejszym kawałeczkiem, bo nawet nie kawałkiem, finansowego tortu, który nam przypadnie. Zresztą nie sądzę by i to nam się opłacało.
Z punktu widzenia etycznego Superliga nie ma żadnego związku ze sportem. Zamknięty krąg finansowych grubasów, którym z każdym tygodniem tylko będą rosły brzuchy. Chodzi o kasę. Z drugiej strony…czy od mniej więcej trzech dekad nie chodzi właśnie tylko o kasę? Czy nie po to powstała Liga Mistrzów UEFA? Bogatsi zwietrzyli szansę, by stać się jeszcze bogatszymi. Czy mi się to podoba? Nie. Czy rozumiem, że i dlaczego tak się dzieje? Tak.
Niewykluczone, że z Superligą stanie się to, co z jedną z ofiar Johna Doe z kultowego filmu „Seven”. Umrze z przejedzenia.
Filip Macuda