W przeciągu ostatnich lat mało który teren we Wrocławiu przeszedł taką metamorfozę oraz rewitalizację jak Wzgórze Gajowickie, zwane przez mieszkańców (zwłaszcza starszych) „górką Pafawag”. Dziś służy ona wrocławianom jako miejsce relaksu, odpoczynku i rekreacji. Jednak nie zawsze tak było. Kiedyś nie tylko nie było tam takiej zieleni czy dróg pieszo-rowerowych. Ba! Dawniej nie było tam nawet wzgórza. Jak to? Spójrzmy w historię tego miejsca.
Teren, na którym dziś widzimy Wzgórze Gajowickie sto lat temu w 1923 roku miał zupełnie inne przeznaczenie. Dość powiedzieć, że żadnego wzniesienia tam nie było. Istniało tam za to wysypisko śmieci utworzone w początkowych latach XX wieku. Rokrocznie zwożono tam odpadki z przeszło dwudziestu części Wrocławia, co oznaczało wówczas jakieś 40 tysięcy metrów sześciennych odpadów komunalnych rocznie. Jakim sposobem zatem powstał tam jeden z najpopularniejszych terenów rekreacyjnych miasta?
Tu na razie jest śmietnisko, ale będzie…
Otóż kres wywozowi śmieci w to miejsce położył rozwój terenów wokół niego. Dzisiejszy Grabiszyn zamieszkiwało bowiem coraz więcej ludzi i planowano budowę nowych osiedli domów wielorodzinnych. Wysypisko odpadów nie jest raczej czymś, co ktokolwiek chciałby mieć za sąsiada, więc niemieckie władze podjęły w końcu decyzję o zamknięciu tej działalności oraz kompletnej rekultywacji tych terenów. Miały być one zdecydowanie bardziej przyjazne mieszkańcom niż 600 000 metrów kwadratowych niemiłosiernie cuchnących śmieci.
Niemcy przekuli plany w czyn na przełomie lat 20′ i 30′. Od 1928 do 1932 roku sztucznie usypali tam wzgórze o wysokości 139 m. n. p. m., które uczynili tym czym jest po dziś dzień, czyli terenem rekreacyjnym służącym mieszkańcom przede wszystkim południowych osiedli. Wówczas nazwali to Hardenberg-Hugel, co po niemiecku oznacza „Kopiec Hardenberga”. Nazwę wzięli od sąsiadującej ze wzgórzem ulicy Hardenbergstrasse, której patronem był pruski książę, jeden z największych reformatorów w historii tego kraju (Polsce kiesko może się kojarzyć, bo w jego działania w dużej mierze umożliwiły Prusom III rozbiór) Karl August von Hardenberg.
Wzgórze Gajowickie? Oficjalnie może i tak
Wzgórze wpisywało się idealnie w plany kompleksu sportowo-rekreacyjnego na tych terenach. Stanowiło doskonały duet z Parkiem Sportowym Grabiszyn (dziś to tereny stadionu przy Oporowskiej). Jak jednak wiadomo nasi zachodni sąsiedzi długo się nim nie nacieszyli. Po drugiej wojnie światowej Wrocław trafił pod polskie panowanie. „Kopiec Hardenberga” nazwano Wzgórzem Gajowickim, ale nie dla mieszkańców. Dla nich to miejsce szybko stało się „Górką Pafawag”. Dlaczego?
Ano dlatego, że znajdowało się blisko stadionu, na którym funkcjonował nieistniejący już dziś klub sportowy Pafawag Wrocław. Jego patronem i sponsorem była Państwowa Fabryka Wagonów o nazwie właśnie Pafawag. Z tego powodu zwłaszcza pośród starszych mieszkańców mało kto nazywa to Wzgórzem Gajowickim. W hierarchii ważności nazewnictwo wśród mieszkańców stoi wyżej niż oficjalne.
Ponad 90 lat w służbie mieszkańcom
Przez lata nie zmieniano roli jaką pełniło wzgórze. Dalej był to teren rekreacyjny oraz raj dla miłośników zjeżdżania na sankach. Już w czasach niemieckich wiele osób zimą przy śniegu tak z niego korzystało. Nie ma się co dziwić. Nie jest ono niebezpiecznie strome, a jako utworzone sztucznie przez człowieka jest także dość gładkie. Trudno o lepsze warunki do saneczkowej zabawy. Problemem było to, iż nie było ono regularnie odnawiane, w efekcie czego przez lata stało się nieco zaniedbane. Miasto postanowiło to zmienić.
Od 2016 roku Górka Pafawag przeszła sporą metamorfozę. Na różnych etapach rewitalizacji powstało tam nowe oświetlenie, ścieżki dla pieszych i rowerzystów, siłownia plenerowa, a także nasadzono dodatkowe drzewa oraz krzewy. Dziś niezmiennie służy mieszkańcom miasta, a zwłaszcza osiedli na południu, jako miejsce relaksu, uprawiania sportu i spędzania wolnego czasu poza domem. Taka historia tego miejsca trwa już ponad 90 lat.