W meczu 29. kolejki PKO Ekstraklasy Śląsk Wrocław przegrał w Zabrzu 0:2. Wrocławianie znów nie strzelili bramki, a co gorsza przegrali z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie.
Po 412 dniach przerwy Jacek Magiera znów usiadł na ławce trenerskiej Śląska Wrocław. Spotkanie w Zabrzu było jednak nie tylko starciem trenerów „z odzysku” (Jan Urban także w trakcie tego sezonu wrócił na ławkę trenerską Górnika – przyp. red.), ale przede wszystkim starciem o przysłowiowe „sześć” punktów.
Oba zespoły zaangażowane są w walkę o utrzymanie, a różnica zaledwie punktu w tabeli sprawiała, że stawka meczu była niezwykle wysoka.. Górnik podejmował Śląska opromieniony wygraną w Lubinie, zaś wrocławianie na Górny Śląsk przyjechali z wieloma niewiadomymi. Powrót Jacka Magiery na ławkę trenerską nie należy do najłatwiejszych. W Zabrzu szkoleniowiec Śląska nie mógł skorzystać z usług chorego na ospę Patricka Olsena, a także Erika Expósito, który doznał kontuzji palców. Spotkanie było więc szansą na debiut od pierwszej minuty dla Patryka Szwedzika. Do składu wrócił także Adrian Bukowski. Z opaską kapitańską – pod nieobecność Michała Szromnika (zmiana trenera nie oznaczała zmiany w bramce) i Patricka Olsena, wybiegł Petr Schwarz.
Spotkanie już w drugiej minucie mogło doskonale ułożyć się dla gospodarzy. Po krótko rozegranym rzucie rożnym do dośrodkowanej w pole karne piłki najwyżej wyskoczył Damian Rasak. Strzał pomocnika zabrzan minął jednak prawy słupek bramki Leszczyńskiego. Pod drugą bramką pierwsze niebezpieczeństwo stworzył Łukasz Bejger. Lewy obrońca Śląska uderzył z dystansu, ale z jego uderzeniem problemu nie miał Daniel Bielica.
Górnicy niesieni dopingiem Torcidy w pewnym momencie przycisnęli, a presja nakładana na rywali się opłaciła. W 10. minucie spotkania katastrofalny błąd na własnej połowie popełnił Petr Schwarz. Piłkę przejął Lukas Podolski i momentalnie zagrał ją do wychodzącego na czystą pozycję Piotra Krawczyka. Napastnik Górnika wyprzedził Konrada Poprawę i precyzyjnym strzałem pokonał Leszczyńskiego. Gospodarze chcieli iść za ciosem. Z dystansu próbowali Podolski i Okunuki, ale dwa razy gości ratował rykoszet.
W zespole Śląska, poza aktywnym Łukaszem Bejgerem, trudno było dostrzec jakieś plusy. Brakowało odwagi, wejścia w pojedynek i przyspieszenia gry. Wrocławianie po raz kolejny wyglądali dość bojaźliwie, a zabrzanie mając korzystny wynik – podobnie jak przed tygodniem w Lubinie – czekali na kontry.
Jedna z takich kontr zakończyła się golem na 2:0. Tuż przed przerwą indywidualną akcję przeprowadził Boris Sekulić, i zagrał piłkę do Kanjiego Okunukiego. Japończyk wyprzedził Martina Konczkowskiego, a także Rafała Leszczyńskiego i z bliska wbił piłkę do siatki.
Na początku drugiej połowy wrocławianie starali się przejąć inicjatywę, ale znów to Górnik był bliższy podwyższenia prowadzenia. Tym razem, przed trzecim golem, gości uratował Rafał Leszczyński, który dwa razy bronił strzały – najpierw Krawczyka, a następnie Podolskiego.
Pod drugą bramką działo się niewiele. Sam John Yeboah nie mógł zrobić wiele, a poza niemieckim skrzydłowym trudno powiedzieć, by piłkarze Śląska jakkolwiek dawali się we znaki obronie Górnika.
Dziesięć minut przed końcem spotkania wrocławian mógł jeszcze dobić były piłkarz – Mateusz Cholewiak. Przeniósł jednak piłkę wysoko nad poprzeczką.
Porażka Śląska sprawia, że wrocławianie zostają w strefie spadkowej. Do bezpiecznego miejsca tracą punkt, ale ich gra nie napawa optymizmem.
W następnej kolejce WKS zagra z Radomiakiem Radom. Mecz odbędzie się 30 kwietnia o 12:30 na Tarczyński Arenie Wrocław.
GÓRNIK ZABRZE 2:0 ŚLĄSK WROCŁAW (2:0)
- 1:0 Piotr Krawczyk’10
- 2:0 Kanji Okunuki’44
Górnik: Bielica (gk) – Sekulić, Jensen, Bergstrom, Janza (k) – Okunuki (74’Cholewiak), Rasak, Pacheco, Yokota (90’Mvondo) – Podolski, Krawczyk (88’Olkowski)
trener: Jan Urban
Śląsk: Leszczyński (gk) – Konczkowski, Poprawa, Gretarsson, Bejger – Schwarz (k), Bukowski- Yeboah, Nahuel, Jastrzembski – Szwedzik (60’Łyszczarz)
trener: Jacek Magiera
- Stadion im. Ernesta Pohla, Zabrze
- sędziował: Szymon Marciniak (Płock)
- żółte kartki: Schwarz, Jastrzembski, Poprawa, Nahuel – Pacheco, Podolski
OCENY PIŁKARZY ŚLĄSKA WROCŁAW ZA MECZ Z GÓRNIKIEM ZABRZE:
- Rafał Leszczyński (6) – bezradny przy golu na 1:0, próbował ratować zespół przy drugim trafieniu. Gdyby nie on, to Śląsk w Zabrzu przegrałby zdecydowanie wyżej. Znów był najlepszym piłkarzem Śląska.
- Martin Konczkowski (3) – bezproduktywny w ofensywie, apatyczny w defensywie. Dał się wyprzedzić Okunukiemu przy drugim golu.
- Konrad Poprawa (3) – to jego minął Krawczyk przy otwierającym wynik golu.
- Daniel Gretarsson (4) – tym razem lepszy od Poprawy. Nie zawinił bezpośrednio przy ani jednym golu. Tylko jakie to pocieszenie, skoro defensywa Śląska znów przypominała szwajcarski ser.
- Łukasz Bejger (5) – w pierwszej połowie jeden z niewielu, którzy grali odważnie – próbowali
- Petr Schwarz (2) – fatalne zawody czeskiego pomocnika, który ewidentnie jest pod formą. Strata piłki przed pierwszym golem, szybko złapana kartka, którą wyeliminował się z kolejnego meczu. Nie uniósł roli lidera środka pola pod wodzą nieobecnego, także znajdującego się pod formą Olsena.
- Adrian Bukowski (3) – zagrał w pierwszym składzie po kilku meczach nieobecności. Jedno wejście w pole karne, a poza tym zapamiętamy go z apatii przy akcji Sekulicia, która zakończyła się asystą. Mógł, a wręcz powinien przerwać rajd faulem. Nie przerwał.
- Dennis Jastrzembski (3) – dużo chaosu, mało konkretów. Znacznie groźniejszy od niego był ustawiony pięterko niżej Bejger.
- Matias Nahuel Leiva (3) – lepszy od Schwarza, ale o to dziś nie było trudno. To jednak nadal za mało, by chwalić hiszpańskiego pomocnika. Dobrze czuje się z piłką przy nodze, ale niewiele z tego wynika.
- John Yeboah (4) – tradycyjnie – w ofensywie najgroźniejsza postać Śląska. Nawet jeśli był nieco chaotyczny, to i tak jako jedyny próbował zmienić.
- Patryk Szwedzik (3) – nie wykorzystał szansy w pierwszym składzie. Zagrał za kontuzjowanego Expósito i poza jednym niecelnym podaniem w polu karnym Górnika nie wyróżnił się praktycznie niczym.
Rezerwowi:
- Adrian Łyszczarz (4) – dostał od Jacka Magiery pół godziny. Jeden strzał z dystansu – do tego niespecjalnie groźny, a także niezłe wprowadzenie Bukowskiego piętką w pole karne. Trochę mało.
- Michał Rzuchowski (3) – jeden odbiór piłki, po którym Yeboah próbował ruszyć z kontrą – poza tym bardzo słabo.
- Piotr Samiec-Talar (3) – absolutnie anonimowy występ.