Piłkarze Śląska Wrocław zrezygnowali ze znacznej części swoich pensji! Pokazali klasę. Na boisku i poza nim.
Zatrzymanie rozgrywek to wstrzymanie przychodów, bo z czego klub sportowy ma czerpać zysk? Brak spotkań oznacza: brak pieniędzy z praw telewizyjnych, czy z dnia meczowego. Pokazują, że fatalne skutki epidemii odczuje wiele osób. Już je odczuwamy my – kibice. Temat zarobków piłkarzy podnoszony jest dziś w całej Europie. Kilka dni temu z części swoich zarobków dobrowolnie zrezygnował Rafał Gikiewicz.
W Polsce żaden z klubów do tej pory się na to nie zdecydował. To się jednak zmieniło. Najpierw Śląsk Wrocław potem Wisła Kraków. Łącznie z piłkarzami, którzy przecież w zachodnich ligach zarabiają ogromne pieniądze i szybko stają się milionerami. W polskiej lidze tzw. „kokosów” się nie zarabia, ale nawet jeśli to nikt nie zamierza piłkarzom „wojskowych” tych pieniędzy wypominać. W niedokończonym sezonie zaprezentowali się najlepiej od wielu lat. Znów błysnęli przed wrocławską publicznością, a do Wrocławia powoli wracała moda na futbol.
Niestety wirus zatrzymał rozgrywki w decydującej fazie i nie wiadomo, kiedy piłkarze wrócą na boisko. Przed zatrzymaniem rozgrywek Śląsk przegrał z Jagiellonią i nie miał najlepszej serii, ale solidna gra pozwoliła drużynie trenera Vitezslava Lavicki na zajęcie 4 miejsca po 26 kolejkach. To niewątpliwie świetny wynik, a piłkarze po raz kolejny pokazali klasę i to nie tylko na boisku!
W wyniku wspólnie wypracowanego porozumienia, w trosce o stabilność finansową i przyszłość klubu, zawodnicy Śląska Wrocław zgodzili się na zamrożenie znacznej części swoich wynagrodzeń. Tym samym będą otrzymywać od 15% do maksymalnie 30% swoich podstawowych miesięcznych pensji.
Wszyscy wspólnie walczymy z koronawirusem. W tej walce kluczowa jest nasza solidarność. Cieszę się, że piłkarze Śląska – osoby ważne i podziwiane przez wielu wrocławian – w tej wyjątkowej sytuacji zdali egzamin z solidarności i jako pierwsi w Polsce postanowili w ten sposób dać przykład odpowiedzialności za losy swojego klubu – podkreśla prezydent Wrocławia Jacek Sutryk.
Zawieszenie części wynagrodzeń to sposób na pomoc klubowi oraz jego pracownikom, a także zminimalizowanie strat związanych z wyjątkowo trudnym okresem, w którym z powodu zawieszenia rozgrywek klub nie jest w stanie generować żadnych przychodów.
Rozumiemy powagę sytuacji, która dotyka nas wszystkich. Wierzymy, że tylko jednocząc się w obliczu problemów, możemy je wspólnie przezwyciężyć – mówi kapitan WKS-u Krzysztof Mączyński.
Zmianie nie ulegnie wysokość wynagrodzeń jedynie najmłodszych piłkarzy. To inicjatywa rady drużyny, która świadczy o odpowiedzialności doświadczonych zawodników i prawdziwym charakterze naszego zespołu – zaznacza prezes zarządu Śląska Wrocław Piotr Waśniewski. W trudnej sytuacji jesteśmy wszyscy. Prawdopodobne jest, że przez przedłużającą się kwarantannę wiele firm czeka zapaść albo i upadek. Nie wiemy jak trudne czasy nadchodzą, ale wiemy, że piłkarze Śląska dali dobry przykład innym polskim klubom.
Dla mającej problemy finansowe Wisły Kraków zmniejszenie kwot wypłacanych piłkarzom wydało się być oczywiste. Jak zareagują pozostałe kluby, a w szczególności sami piłkarze? Tego nie wiemy, ale możemy mieć pewność, że nie każdy podejdzie do tematu z taką klasą jak piłkarze z Wrocławia. Tydzień temu głos zabrał zawodnik Wisły Płock. To jest ciężka sytuacja. Ja nie chciałbym rezygnować z moich zarobków. Obecna sytuacja to nie jest wina piłkarzy – powiedział Jakub Rzeźniczak na „Kanale Sportowym”. Zatem nie dla każdego zawodnika wydaje się być to sprawą oczywistą.
Dariusz Nowakowski Foto: Mateusz Porzucek