Tym razem w cyklu #BliżejMiasta znów pokażemy bohaterstwo zwykłych mieszkańców Wrocławia. Nasz rozmówca ze swoim zawodem identyfikuje się w pełni. Kocha to, co robi. Jest to jego pasja.
To dzięki osobom, które pracują w transporcie, w dobie epidemii, mamy po co iść do sklepu. Narażają się, choć nie docenia tego nikt lub prawie nikt. Wszyscy tzw. „tirowców” oceniamy wyłącznie przez pryzmat zachowań na drodze. Cóż, trudno, żeby było inaczej. Znienawidzone wyprzedzanie się tirów doprowadza kierowców do szewskiej pasji. Wielu z nich potem podejmuje niebezpieczne manewry. Oczywiście w ramach „zemsty”.
O tym, jacy są kierowcy aut ciężarowych, czy utożsamia się z tą grupą społeczną oraz czy rzeczywiście muszą się wyprzedzać i nie tylko porozmawiamy z Dawidem Kuchtą.
- Jak zaczęła się twoja praca jako kierowcy w transporcie?
To ciekawe…, w genach tego nie mam. Tato nie ma prawa jazdy do dziś, mama tak samo. No może dziadek… Zmarł, jak byłem mały, ale wciąż pamiętam, że gdy grałem w symulator ciężarówki, to mówił „szeryf jak ty dobrze jeździsz” <śmiech> Można powiedzieć, że ta gra dała mi swego rodzaju perspektywę. Rozwożenie ładunków z punktu „a” do punktu „b” już wtedy mnie intrygowało. Mam pociąg do transportu od najmłodszych lat. Wycieczka w podstawówce? Ja koło kierowcy. Szybko zacząłem rozpoznawać marki samochodów, nosiłem czapki typu „Scania”. Tak to się zaczęło.
- Myśl, żeby wsiąść za kółko samochodu ciężarowego realnie pojawiła się – kiedy?
Miałem dużo znajomych, którzy jeździli i w ten sposób zarabiali na życie. Kiedyś nie poszedłem na lekcje w gimnazjum, bo pojechałem z kolegą do Wałbrzycha. Męczyłem go, żeby dał mi się przejechać. To zawsze mnie ciekawiło. Gdzieś tam skakałem po plandece. Pomagałem zapinać pasy. Cokolwiek co robi się w transporcie, starałem się tego uczyć. Nie siedziałem na telefonie jak wszyscy dzisiaj… To mnie kręciło. Wszędzie było mnie pełno. Miałem też duży pociąg do autobusów. Dwóch kierowców MPK to byli moi sąsiedzi. Często jeździłem z nimi od pętli do pętli. Może ciężko w to uwierzyć, ale bardzo mi to odpowiadało.
- Myślisz, żeby kiedyś usiąść za kółkiem autobusu miejskiego?
Nie wykluczam tego. Chociaż gdy patrzę na bohaterstwo tych kierowców w dobie koronawirusa, to myślę, że jednak moja praca jest bezpieczniejsza. Gdy nadchodzi tak trudny czas praca w transporcie publicznym brzmi nieciekawie.
- A wy nie jesteście zagrożeni w dobie pandemii? Jeździcie przecież po Europie. Słyszałem o przypadkach zarażenia się właśnie przez kierowców, którzy wożą najpotrzebniejsze rzeczy np. z krajów zachodnich.
Z mojego doświadczenia wynika, że biura się bardzo zabezpieczają. Tego kontaktu praktycznie nie ma. Tylko swój długopis. Dezynfekcja.
- Pamiętasz swój pierwszy dzień w pracy?
To była zima 2017. Miałem 20 lat. Bardzo szybko zacząłem pracę na ciężarówkach. Nie skończyłem szkoły. Uciekłem do transportu.
- Żałujesz?
Szczerze?
- Tak.
Nie.
- Dlaczego?
To jest moja pasja i dobrze się czuję idąc do pracy. Wiadomo, są nerwy i jest stres. Jak wszędzie.
- Wróćmy do pierwszego dnia…
Tuż przed świętami Bożego Narodzenia pojechałem w trasę do Niemiec. Pod nadzorem pracownika, ale za kółkiem byłem ja. Do tej pory pamiętam, jak wcisnąłem gaz i mówiłem „zepsuł się, czy co?” Nie byłem przyzwyczajony, że tir waży aż 40 ton! To trzeba wcisnąć gaz do dechy, żeby w ogóle ruszyć! To był stresujący dzień, ale byłem szczęśliwy. Patrzyłem w lusterkach jak chodzi ta naczepa. Uczucie nie do opisania. Po miesiącu jeżdżenia wyjechałem sam na trasę, ale towarzyszyła mi narzeczona. Wspierała mnie wtedy. Pojechałem z nią na dwutygodniowy wyjazd.
To dla niej też było ciekawe doświadczenie?
Też się stresowała. Mimo że nie kierowała. Wiedziała jak dla mnie to wszystko jest ważne.
- Kiedy wyjeżdżasz na dwa tygodnie z domu. Jak wygląda twoje życie?
Praca, spanie i tak w kółko, odliczanie, kiedy wrócisz do domu. Korzystając z okazji naszej rozmowy chcę powiedzieć, że ciężko w trasie jest kierowcom się wypróżnić czy umyć. Warunki są fatalne w całej Europie.
- Jak rozwiązujesz ten problem?
Często masz swój baniak z wodą. Na postoju podczas rozładunku znajdziesz czas, aby się umyć. Są też miejsca przeznaczone dla nas. Cóż może pominę milczeniem w jakim są stanie.
- Jaki jest tego efekt?
Taki, że większość kierowców się nie myje. Ja tak nie potrafię, ale kiedy stoję przy innych to cuchnie strasznie. Myślę, że około 70% daruje sobie ten prysznic, ale powiedz mi, jak można nie myć się dwa tygodnie?
- Chyba dwa dni…?
No właśnie. Jeszcze myślą, że na ten pot pomoże im dezodorant. To niszczy naszą opinie wśród innych. Potem mówią, że tirowiec to brudas, ale nie wszyscy tacy są. Wiesz, szkoda im 70 centów w Niemczech, żeby skorzystać z toalety wolą się wypróżnić… za naczepą.
<chwila ciszy>
- Przykre…
No cóż dużo osób tego nie robi z pasji, tylko dla zarobku.
- Na czym polega ta pasja? Pasją jest, że cię nie ma dwa tygodnie w domu, że nie widzisz się z rodziną? Jesteś samotny? Jeździsz po nocach? Nie obraź się, ale trudno mi to zrozumieć…
Jesteś sam na siebie skazany. Sterujesz ciężarówką. Odgłos tych opon, silnika.
- Do jakich refleksji zmusza samotność?
Do wszystkich. O życiu. Łzy? Nie raz. Jakaś muzyka, która wywołuje wspomnienia potrafi je wywołać. Czasem, aż gęsia skórka, bo fajne uczucie. Mam też poczucie misji. Nie mówię, że jestem bohaterem, ale czuję, że robię coś dobrego.
- Odpowiadacie za zaopatrzenie świata. Taka jest wasza rola?
W dobie pandemii „amerykańscy naukowcy” jak to się zawsze mówi. <śmiech> obliczyli każdy etap. Krok po kroku. Tydzień po tygodniu. Co by było gdybyśmy przestali jeździć. To po miesiącu już by nie było po co iść do sklepu.
- Jak za komuny! Czy tirowcy się wspierają w trasie? Ta grupa społeczna ma silne więzi?
Porównałbym tę grupę do motocyklistów. To taka trochę „rodzina”. Nie raz w trasie otrzymałem pomoc, ale cóż jak to mówią „są ludzie i parapety”.
- Niestety…
Miałem problem w Hiszpanii. Jechałem dorywczo na dwa kursy. To była chłodnia. Nigdy wcześniej nie miałem z nią do czynienia. Od szefa usłyszałem „młody jesteś, Youtube masz, poradzisz sobie”. Zamknąłem drzwi i wyjechałem w trasę. Na półwyspie Iberyjskim załadowali mi sałatę do Przemyśla. Miałem problem z paletami. Jak ich dobrze nie ułożysz to nie pojedziesz. Pomógł mi kierowca z Polski. Jestem mu wdzięczny do dzisiaj. Byłem osiemnastą godzinę w pracy. Kręciło mi się w oczach. Ta pomoc była mi bardzo potrzebna. Youtube, jednak nie pomogło… Hiszpańscy kierowcy patrzyli. Pokazywali palcem. Mówili coś pod nosem. Nikt nie podszedł, nie pokazał.
- Polak, Polakowi za granicą pomoże?
To prawda, ale też chciałbym powiedzieć kilka dobrych słów o Ukraińcach. Są bardziej uprzejmi, pomocni, bardziej życzliwi. Doceniają to, co mają. Polak często zamknie drzwi, zasłonie żaluzję, nasika na koło i pójdzie spać. Nie chce uogólniać, ale takie mam doświadczenia.
- Miałeś jakieś trudne sytuacje na drodze, gdzie serce biło mocniej?
To była moja trzecia, może czwarta trasa. Przed Dreznem są trzy pasy. Jest górka i zakaz wyprzedzania. Ja jednak się na to zdecydowałem i znalazł się Niemiec, który wyprzedził mnie i przed maską wcisnął hamulec. Ledwie zdążyłem wyhamować. On oczywiście od razu uciekł. Ja z trudem z tego wyszedłem. Utrudniają ludzie sobie życie.
- To najczęstszy sposób „zemsty” kierowców aut osobowych?
Zdecydowanie. Gdy wyprzedzam na autostradzie muszę się z tym liczyć i być na to przygotowany. Często, gdy są trzy pasy. Jadę środkowym i wyprzedzam. Podjeżdża auto, gdzie siedzi kilku mężczyzn wracających z budowy. Podjeżdżają do mnie. Pokazują środkowy palec i odjeżdżają. Szczyt męstwa co? Nie łamałem prawa, nikomu nie przeszkadzałem, a jednak.
- Musicie się wyprzedzać, gdy są dwa pasy? To czasem jest bardzo irytujące…
Jeśli ja jadę 89 na godzinę. Drugi tir jedzie 87. To są dwa kilometry różnicy. No i trwa wojna nerwów kto odpuści. Ty czy on. To sensu nie ma. Ja w takich sytuacjach odpuszczam, ale nie każdy tak robi. Uwierz mi, że jak jedziesz tyle godzin to robi różnicę. Jak ja go puszczę to znika z horyzontu po 5 minutach. Jest różnica. Wyprzedzałem ciężarówkę. Za mną był wypadek. Gdyby nie, to stałbym w korku. Tak jechałem dalej. Na kolejnych metrach robi się różnica. Warto to robić, jeśli jest te 5 km/h na godzinę różnicy między pojazdami. Przy mniejszej ich liczbie szkoda nerwów.
- Odczujecie kryzys związany z epidemią?
Już odczuwamy. Wozimy więcej żywności, ale przemysł stoi. Ceny za przewóz towarów też są mniejsze. Najgorzej mają mniejsze firmy.
- Życzę Ci szerokości, bo to chyba w twoim zawodzie najważniejsze!
Dzięki wielkie! Za chwilę zobaczę te wasze „Wrocławskie Fakty” i będę śledził na bieżąco. Pozdrawiam czytających.
Rozmawiał: Dariusz Nowakowski