Rok 2022 był pierwszym, który wrocławski stadion w całości funkcjonował pod nazwą Tarczyński Areny Wrocław. Ale czy nowy sponsor tytularny stał się symbolem nowej ery tego obiektu i uciszania krytyków, twierdzących że dla miast to głównie niepotrzebny, wielki wydatek? Nie do końca, bo choć w mijającym roku działo się tam nawet całkiem sporo, to ten medal swoją ciemną stronę też miał.
Podczas ostatnich 365 dni na Tarczyński Arenie miało miejsce wiele różnych wydarzeń i eventów. Mecze piłkarskiego Śląska Wrocław to standard, chociaż one się akurat w 2022 roku nie kojarzyły za często z przyjemnością. Ale to już wina samego obiektu absolutnie nie jest. Trzymając się sportu, w czerwcu grała tu reprezentacja Polski w ramach piłkarskiej Ligi Narodów. Polacy zmierzyli się z Walią i zatriumfowali 2:1, a wrocławska publiczność wreszcie zobaczyła w dłuższym wymiarze czasowym Roberta Lewandowskiego. Wszak przez ostatnich kilka lat nasz kapitan miał talent do niewystępowania w stolicy Dolnego Śląska.
Oprócz wydarzeń sportowych Tarczyński Arena Wrocław była gospodarzem eventów z różnych dziedzin. Miłośnicy alkoholi mogli wziąć udział w Zakrapianym Festiwalu Zacnych Trunków czy Wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa. Dla fanów motoryzacji był czerwcowy American Cars Mania 2022. Nie zabrakło też polityki i Forum G2 czy VIII Dolnośląski Kongres Samorządowy. Aż dochodzimy wreszcie do koncertów. W czerwcu na stadionie wystąpili Kings of Leon, ale przede wszystkim Dawid Podsiadło. I właśnie m.in. z Dawidem związana jest ta bardziej gorzka strona 2022 roku.
Choć sam koncert był dużym sukcesem, Tarczyński Arena była nabita publicznością do granic możliwości cowidać na naprawdę wielu zdjęciach i nagraniach, to finansowo się to wszystko… zupełnie nie opłacało. Jak się później okazało, informował o tym radny miejski Robert Grzechnik, miasto do tego koncertu musiało dopłacić. Wówczas padła horrendalna kwota 2,2 miliona złotych. I tak faktycznie było, bo tyle wydała na organizację Strefa Kultury Wrocław. Ale potem około 1,9 miliona złotych wróciło jako przychód. Zatem miasto ostatecznie straciło na koncercie, ale ok. 300 000 złotych.
Do tego dochodzi jeszcze sprawa z początku roku. Okazało się wówczas, że miasto Wrocław ma jeszcze do zapłacenia wiele milionów złotych… wykonawcy stadionu. Sprawa ciągnęła się przez 10 lat, miasto sądziło się o to ze spółką Max Boegl. Dotyczyła one wypowiedzeniem firmie umowy w październiku 2012 roku, co motywowane było niedotrzymaniem terminu zakończenia prac. Wyszedł z tego proces sądowy, strony pozywały się na 300 milionów złotych, ale ostatecznie skończyło się na ugodzie. Wrocław musi zapłacić Max Boegl 43 miliony złotych.
Jaki z tego wszystkiego wniosek? Rację mają zarówno ci, którzy twierdzą iż na Tarczyński Arenie dzieje się całkiem sporo, jak i ci uważający, iż po tylu latach dalej jest ona głównie wydatkiem, a nie źródłem dochodu. Ten rok tylko to wszystko potwierdza. Słodko-gorzki rok. Taki jak cały obraz tego stadionu.