Podczas ostatniej sesji miejskiej rady jednym z punktów posiedzenia był dokument, który miał zakładać plan rozwoju Lubina do 2035 roku. Zdaniem opozycji, brakuje w nim konkretów. „Prezydent Raczyński i jego ludzie przypisują sobie cudze sukcesy, a nie potrafią ściągnąć do nas solidnych inwestorów, wyludniamy się oraz jesteśmy pokłóceni z gminami ościennymi” — grzmi opozycja. Niepokojąca wydaje się też informacja o planach likwidacji wysypiska śmieci. Może skutkować drastycznym wzrostem kosztów wywozu odpadów.
Władze Lubina nie mają pomysłu na rozwój i przypisują sobie cudze sukcesy? Takie głosy słyszymy po publikacji dokumentu, który ma zakładać wieloletni plan rozwoju miasta. To bardzo obszerny i czytelny raport, ale zdaniem lokalnej opozycji brakuje w nim konkretnych działań.
Młodzi ludzie uciekają z Lubina
Niewykorzystany potencjał i uciekające lata. Tak można skwitować działania władz Lubina w kontekście pozyskiwania inwestorów, którzy mogliby zagwarantować nowe miejsca pracy i pieniądze dla miasta. W ostatnim czasie mówiło się o potencjalnej firmie z Azji, która chciała na terenach lubińskiej podstrefy wybudować fabrykę produkującą akumulatory do samochodów elektrycznych. Niestety o tych działaniach próżno szukać informacji w przedstawionym dokumencie.
— Moje spostrzeżenia dotyczące przyszłości Lubina są takie, że się wyludniamy. Ten proces postępuje z roku na rok. Społeczeństwo się starzeje i mamy coraz mniej mieszkańców w wieku produkcyjnym. Gro młodych ludzi wyjeżdża na studia i już do nas nie wraca. Przyczyna? Mało urozmaicone przyszłe stanowiska pracy. Dziś większość z nich jest związana z przemysłem wydobywczym. Nie każdy wpisuje się w tę branżę i znajdzie w niej swoje miejsce — komentuje Franciszek Wojtyczka, radny z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.
Nad Lubinem wisi widmo Wałbrzycha, czy Nowej Rudy, które przeżywały tragedię po wygaszeniu kopalni i braku miejsc pracy. To skutek nieudolności obecnej władzy, która zamroczona przemysłem wydobywczym traci czas na zapobieganie o nowych inwestorów. — Mamy podstrefę, w której powstały Biedronki i magazyny. To ponad 400 hektarów powierzchni przy drodze S3. Mamy infrastrukturę, która pozwala na ściągnięcie do nas inwestorów. Nie dzieje się w tej kwestii nic. W konsekwencji tracimy kolejne lata, potencjalne podatki i młodych ludzi — słyszymy od naszego rozmówcy. — Jeżeli władze samorządowe sobie nie radzą ze znalezieniem inwestorów to powinni skorzystać z doradców. Mamy przecież w naszym regionie Legnicką Specjalną Strefę Ekonomiczną. Warto jednak nadmienić, że nawet jeżeli coś teraz powstanie to już jesteśmy kilka lat do tyłu — dodaje.
— Lubin się wyludnia, bo młodzi ludzie nie mają perspektyw rozwoju. W KGHM pracuje się z pokolenia na pokolenia, pracują tam ojcowie i synowie, ale nie każdy chce wykonywać pracę w kopalni. Niestety strefa ekonomiczna stoi w miejscu i nie powstaje tam nic oprócz marketów. Oczywiście one także napędzają gospodarkę, a mieszkańcy znajdują tam zatrudnienie, ale jeszcze podczas kampanii wyborczej sugerowaliśmy wiele propozycji poważniejszych inwestycji — komentuje Patrycja Rozmus, przewodnicząca klubu PiS w miejskiej radzie.
Lubin pokłócony z sąsiadami
Kolejnym problemem Lubina jest brak współpracy z ościennymi gminami. — Należałoby poprawić te relacje. Straciliśmy ostatniego partnera, gminę Ścinawa i zostaliśmy sami. Jesteśmy pokłóceni ze wszystkimi sąsiadami, a tak nie powinno być. Trzeba rozwijać interesy, które będą rozwijać wszystkie gminy — mówi nam Franciszek Wojtyczka z PiS. — Powinno się także rozmawiać z władzami KGHM. Od lat nie mamy współpracy z jednym z największych pracodawców na Dolnym Śląsku. — grzmi.
— Martwi fakt, że władze Lubina nie nawiązują współpracy z gminami ościennymi. Nie prowadzą rozmówi ani z gminą Rudna, ani z żadną inną — ocenia Patrycja Rozmus przewodnicząca klubu PiS w miejskiej radzie.
Plan do 2035 roku? Brakuje konkretów
Celem powstania wspomnianego dokumentu powinna być wizja przyszłości i wyznaczenie konkretnych celów. Niestety w ocenie opozycji zabrakło tych podstawowych założeń. — Brakuje mi w tym dokumencie konkretów. Wyznaczone cele powinny być realizowane przez organ wykonawczy, a więc prezydenta Raczyńskiego i jego ludzi. To wygląda trochę tak jakby ten dokument powstał żeby powstać i żeby zapłacić firmie, która go wykonała. On powinien powstać pod względem praktycznym — zauważa Wojtyczka.
Likwidacja wysypiska śmieci odbije się na kieszeniach mieszkańców
W planach znalazła się likwidacja wysypiska śmieci w Lubinie. Ta informacja może odbić się na portfelach lubinian. — Do tej pory do Lubina były zwożone śmieci z całego regionu. Wygląda na to, że się „zapchaliśmy”. Likwidacja wysypiska może skutkować podwyżkami cen za wywóz śmieci — obawia się Franciszek Wojtyczka.
— Od wielu lat to składowisko śmieci w Lubinie wykazuje ogromny problem dla mieszkańców. Unosi się smród na całe miasto już od temperatur powyżej 10 stopni. Miasto przerzuca się odpowiedzialnością z gminą. Likwidacja, na pewno będzie wiązała się z dodatkowymi kosztami, ale musimy patrzeć w przyszłość. Z roku na rok jest coraz gorzej. Dobrym rozwiązaniem byłoby powstanie ekologicznego miejsca do utylizacji odpadów — mówi Patrycja Rozmus, przewodnicząca klubu PiS w miejskiej radzie. — Niestety władze Lubina nie podają rozwiązania i alternatywy — słyszymy od przewodniczącej.
Opozycja zarzuca władzom Lubina niegospodarność w kontekście inwestycji związanych z wodami opadowymi. — Co roku płacimy podatki za odprowadzanie wód deszczowych. Warto dodać, że one wzrosły w ostatnim czasie. Już dawno powinniśmy stworzyć zbiorniki retencyjne, które pozwoliłyby zatrzymać wodę i wykorzystać ją podczas suszy — grzmi nasz rozmówca. Niestety planów budowy zbiorników próżno szukać w przedstawionym dokumencie.
Władze Lubina przypisują sobie cudze sukcesy
Opozycja zwraca także uwagę na przechwałki dotyczące wysokiego poziomu służby zdrowia i zmniejszającego się ubóstwa. W ich ocenie nie jest to zasługa władz samorządowych — Lubin chwali się wysokim poziomem służby zdrowia. Rzeczywiście mamy dużo specjalistycznych przychodni lekarskich, ale to zasługa KGHM i prywatnych firm. W dobie pandemii przekazano zaledwie 300 tys. złotych z miejskiej kasy. To jest kropla w morzu potrzeb — mówi nam Franciszek Wojtyczka z PiS. — Słyszymy również o tym, że zmniejszyło się ubóstwo. Samorząd nie miał z tym nic wspólnego. To zasługa programu 500+ i dodatków, które otrzymują seniorzy.
Nieprawdziwa ma być natomiast informacja dotycząca tego, że podniosło się bezpieczeństwo. — Wskazałem konkretne liczby, że wzrosła liczba rozbojów i włamań. Zlikwidowano straż miejską, a w jej miejsce miała pojawić się stała możliwość rozwoju policji i dotacje. Coś tam przekazano, ale to jest zdecydowanie zbyt mało — mówi nasz rozmówca.