Mieszkańcy wrocławskiego Manhattanu przy placu Grunwaldzkim odkryli wczoraj…wielkiego pająka. Młody ptasznik został znaleziony na schodach pod jednym z Sedesowców.
Pająka zauważyli mieszkańcy bloku i zadzwonili pod 112. Sprawa została przekierowana do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
„Przyjechał TOZ i pająk został w dość chamski sposób złapany do słoika po ogórkach kiszonych. Ptasznikowi wystawała noga w momencie zakręcania słoika. Następnie pracownik TOZ chciał wrzucić słoik z ptasznikiem do kubła na śmieci przy bloku. Widząc oburzenie mieszkańców, z wielkim fochem zabrał słoik do samochodu” – czytamy na Facebookowym profilu „Wrocławski Manhattan – Osiedle Plac Grunwaldzki”.
W sprawie, na łamach Gazety Wrocławskiej, wypowiada się przedstawicielka TOZ:
Rozmawiałam z inspektorami Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami Oddziału we Wrocławiu. U nas na pewno nie było takiego zgłoszenia, więc to nie jest możliwe, aby nasi inspektorzy byli na miejscu. Też, co jest bardzo ważne, nie mamy obrandowanego auta – mówi Joanna Kleszcz, inspektorka TOZ, cytowana przez Gazetę Wrocławską.
Sprawę, także dla „Gazety Wrocławskiej” komentuje dyrektorka wrocławskiego schroniska Lidia Salata.
Nasz kierowca dostał po prostu wezwanie do wylinki i ją zabezpieczył. Jego zdaniem absolutnie nie było takiej sytuacji, że gwałtownie obchodził się z wylinką, ukręcał jej nogi itd. Jest w szoku, że tak zostało to przedstawione. Początkowo uznał, że jest to martwy pająk. Dopiero w momencie, gdy zabezpieczał pojemnik, zauważył, że jest to pusta wylinka, skorupka. Powiedział także na głos osobom, którzy obserwowali sytuację, że jest martwy pająk.
Udało nam się skontaktować z przedstawicielką profilu Wrocławski Manhattan – Osiedle Plac Grunwaldzki.
Pająka zabrał ktoś kto przedstawił się, że jest z TOZ. Auto oklejone było naklejkami TOZ , z całym adresem- nie ma innej opcji. Na milion procent to było auto TOZ. W życiu takiemu bezdusznemu komuś ( bo trudno określić tego człowieka w grzeczny sposób) nie powierzyłabym opieki nad żadnym żywym stworzeniem. Nie mam problemu skonfrontować się z tymi ludźmi ani z przedstawicielami TOZ, było sporo świadków.Są świadkowie. Oni wpychali pająka do słoika po ogórkach, nawet nie mieli chwytaka tylko kluczami na smyczy popychali. Ten słoik facet chciał wyrzucić prosto do kosza, które stoją przy blokach. Po reakcji ludzi, z wielkim fochem zabrał do samochodu.