Podczas weekendu 19-20 sierpnia tego roku, przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości – z radnym Michałem Kurczewskim na czele – zbierali podpisy pod listą poparcia dla swojego ugrupowania, między innymi na ulicach Wrocławia. Podczas jednego z takich wydarzeń, osoby odpowiedzialne za zbiórkę zostały zaatakowane werbalnie przez przechodniów i niemal wygonione spod pasażu handlowego, pod którym odbywała się wspomniana zbiórka. Porozmawialiśmy z Michałem Kurczewskim o kulisach tego wydarzenia.
Cała sytuacja rozegrała się przed Centrum Handlowym „Arena” przy ulicy Komandorskiej. Przypomnijmy, chodzi o wydarzenia, które zostały ujęte na tym nagraniu.
Ci z PiSu to mają silną psychikę jak Pan Andrzej. Przysięgam. pic.twitter.com/ayzLYSTNUR
— Arli.Bro (@ArliBro) August 22, 2023
Sytuację bardziej szczegółowo opisywaliśmy w innym artykule. Nagranie jednoznacznie pokazuje, że osoby zebrane wokół stanowiska PiSu nie są zachwycone zbiórką i wyraźnie chcą przegonić przedstawicieli partii rządzącej. Padały mocne słowa, pojawiła się także tabliczka z jasnym hasłem. Zapytaliśmy Radnego Rady Miejskiej Wrocławia, Michała Kurczewskiego, który był na miejscu o to, jak sytuacja wyglądała z jego perspektywy.
– Co do samego wydarzenia.. No cóż.. Mamy mieszkańców Wrocławia, którzy nie potrafią kulturalnie się zachowywać i będąc zwolennikami innej opcji politycznej nie potrafią nie zakłócać procesu demokratycznego, bo to jest zakłócanie procesu demokratycznego. My nie robimy nic złego, tam może stanąć każdy, bo z deklaracji osób zarządzających Areną wynika, że może tam stanąć każdy, musi jedynie wcześniej zapytać o zgodę. Może zbierać podpisy Platforma, może zbierać Konfederacja, więc tutaj ewidentnie zwolennicy opozycji pokazali się jako osoby, które chyba nie wiedzą na czym polega demokracja, mają chyba kłopot z określeniem czym jest demokracja, skoro zakłócają proces będący elementarnym składnikiem demokracji – w ostrych słowach ocenił zwolenników opozycji Michał Kurczewski.
Jak w ogóle doszło do tej sprzeczki pomiędzy grupą Prawa i Sprawiedliwości, a przechodniami? Kto rozpoczął konflikt i z czego on wyniknął? Czy to była zorganizowana „obława” na stanowisko PiS?
– Nie, raczej nie, część osób, która handluje w „Arenie” miała kłopot z tym, że nie ma tam stanowiska Platformy Obywatelskiej, a jest Prawa i Sprawiedliwości. Niektórzy handlarze mieli kłopot, że nie ma tam akurat ich opcji politycznej, tylko jest inna. Odesłałem ich, do ich formacji politycznej, aby poprosili, by również zbierali tutaj podpisy. My nie mamy z tym problemu, że będzie kilka partii zbierać w jednym miejscu, to na tym właśnie polega. Niech sobie zbierają wszyscy razem – odpowiedział Radny Rady Miejskiej Wrocławia.
Takie zachowanie przeciwników partii rządzącej może dziwić o tyle, że Koalicja Obywatelska również intensywnie zbiera podpisy pod swoimi listami na wrocławskich ulicach. Polityków głównej grupy opozycyjnej można regularnie spotkać w takich miejscach jak Wroclavia czy Rynek.
– Może powinni zbierać pod Areną, wtedy może zwolennicy będą szczęśliwi i spokojni ci ludzie – ironizował Kurczewski – Także mam wrażenie, że to był problem, iż Prawo i Sprawiedliwość śmie zbierać w tym miejscu podpisy. Ewidentny brak zrozumienia zasad demokracji i kultury, bardzo duży deficyt.
Jednym z głównych „bohaterów” scen pod Centrum Handlowym „Arena” był przejeżdżający nieopodal rowerzysta, który w ostrych słowach skomentował zbieranie podpisów w wykonaniu członków PiS:
– To nie jest miejsce dla was tutaj! Idźcie stąd! Ludzie nie chcą was! Nie rozumiecie? Ludzie was nie chcą! Nie chcą tej władzy za to, coście zrobili! Kogo reklamujesz, człowieku? Kogo reklamujesz kur*a?! Co wy odp**rdalacie tu?
– Co do Pana przejeżdżającego na rowerze.. Pan się wypowiadał w jakichś dziwnych słowach na temat szczepionek, widać, że tam jest jakiś kłopot u tego Pana poważny, nie wiem na jakim tle – krótko ocenił radny.
– Tak jak mówię, część handlujących i być może także klienci, chcieli nas stamtąd za wszelką cenę wykurzyć, nasi zwolennicy polemizowali z tym, dochodziło do różnych kłótni, sprzeczek, więc było bardzo gorąco. Uważam, że są to działania i zachowania, które nie powinny mieć miejsca w demokratycznym kraju – dodaje.
Jednym z punktów zapalnych konfliktu okazał się drewniany stojak, na którym zapisane zostało hasło: “czekam na wiatr co rozgoni Kaczora i innych gamoni”. Skąd pojawił się na stanowisku Prawa i Sprawiedliwości?
– Ktoś ze strony handlujących chciał, że tak powiem, ośmieszyć nasze stanowisko czy też sprawić, abyśmy mocno się zdenerwowali, może sprowokować, ciężko powiedzieć, ale wiemy, że intencje tutaj czyste nie były, tak przynajmniej moja ocena tej sytuacji mówi.
Profil, z którego udostępnione zostało nagranie sprzeczki pod centrum handlowym wyraźnie nie sympatyzuje z partią rządzącą. Wśród udostępnianych przez niego postów można zauważyć wiele treści wyśmiewających Prawo i Sprawiedliwość i popierających opozycję. Sam biogram mówi wiele: „jeżeli uważasz, że ***** *** i boga w sercu nie masz to daj follow. Polubimy się„. Czy zdaniem Michała Kurczewskiego mogła to być zorganizowana prowokacja?
– Czy to było wcześniej zaplanowane? Niekoniecznie. Ja nie podejrzewam, że to było wcześniej zorganizowane. Nie ogłaszamy wcześniej miejsc, w których będziemy zbierać podpisy. To konkretne miejsce uzgodniliśmy między sobą dzień wcześniej, także była to spontaniczna akcja. Następnego dnia rano się ustawiliśmy, więc wątpię, że była to celowa prowokacja. Po prostu, mamy próbkę zachowania niektórych wrocławian i test demokracji tak naprawdę został tutaj w pewien sposób odbyty – odpowiedział Kurczewski.
Na nagraniu widać gęstą atmosferę pomiędzy dwiema grupami zwolenników politycznych. Słowa padały ostre, ale czy doszło do rękoczynów?
– Momentami się ocierało o to, ale na szczęście nie doszło do żadnych rękoczynów. Wtedy wezwalibyśmy na miejsce policję, albo ktoś inny by to zrobił. Stwierdziliśmy, że nie będziemy policjantom zawracać głowy tą sytuacją pomimo, że była nieprzyjemna i nieakceptowalna. Po wszystkim przenieśliśmy się parę metrów dalej, bo nie chcieliśmy się już z nikim przepychać. Stanęliśmy kawałek dalej i nadal zbieraliśmy podpisy, wiele osób się podpisało pod naszymi listami, także można uznać, że w tamtym miejscu mieszka całkiem sporo naszych zwolenników. Te osoby chciały uniemożliwić naszym sympatykom podpisanie list i uważam, że jest to wysoce naganne i wbrew zasadom demokracji. Nic im się nie udało zablokować, jedynie pokazali jak widzą demokrację w Polsce – PiSu ma nie być w Polsce, PiS ma zniknąć. Tak powinna wyglądać demokracja według tych osób – ocenił w gorzkich słowach Radny z ramienia PiS.
Zapytaliśmy także o wypowiedź posła Solidarnej Polski – Tadeusza Cymańskiego – który w jednym z wywiadów stwierdził, że zbieranie podpisów na „pustych” listach jest niezgodne z przepisami i takie listy nie powinny zostać przyjęte. Poseł Cymański stwierdził także, iż „zadzwoni do władz partyjnych, żeby ukrócili te niedobre praktyki”.
– W sprawie zbierania podpisów Państwowa Komisja Wyborcza wypowiada się dość jednoznacznie, która potwierdza, że możemy to robić po zarejestrowaniu komitetu wyborczego. Taka praktyka zresztą jest już stosowana od wielu lat i nie ma tutaj specjalnie nic zaskakującego. Oczywiście, czasem listy są ukazywane trochę wcześniej, czasem trochę później, bowiem komitety te listy ciągle modyfikują. Gdy spojrzymy na przykład na konkurencję – Platformę Obywatelską – to nie jest tak, że ta lista jest jedna. Tam się osoby wykreśla, wrzuca się nowe, więc jest to proces dynamiczny. Tworzenie wokół tego kontrowersji jest niepotrzebne – ocenił sytuację Michał Kurczewski.
– Domyślam się, że politycy Solidarnej Polski chcą jak najszybciej wiedzieć, jaki będzie kształt list wyborczych i prawdopodobnie tym jest podszyta wypowiedź pana Cymańskiego. Motywowana jest skłonieniem Prawa i Sprawiedliwości do jak najszybszego opublikowania tych list wyborczych, więc ja bym w tym kontekście widział jego wypowiedź. Bądźmy szczerzy, nasi koalicjanci też się niecierpliwią i też czekają z wypiekami na twarzy na ogłoszenie list wyborczych. Tak jak mówiłem wcześniej, trudno się obiektywnie przyczepić do zbierania podpisów, gdy komitet wyborczy jest już zarejestrowany. Instytucja, która za to odpowiada, jednoznacznie wypowiada się w tej kwestii – dodaje.