Czasami są dni kiedy wychodzi wszystko… a czasami takie jak ten. Śląsk Wrocław ewidentnie nie dojechał do Warszawy i bardzo wysoko przegrał z Legią 55:78 w trzecim starciu półfinału Energa Basket Ligi. Liczba punktów mówi sama za siebie, skuteczność (i nie tylko) była fatalna. Tym samym w rywalizacji jest 2:1, a w sobotę 27 maja czeka nas kolejne starcie w stolicy.
I kwarta
Pomyślałby kto, że presja z jaką grała Legia w tym meczu może ich przytłoczyć. Pobożne życzenia. Pierwsza kwarta… to była masakra. Po prostu. Śląskowi nie wychodziło nic. Słabiutka skuteczność, błędy indywidualne, a na dodatek dali się zgnieść w zbiórkach. Tylko trzy celne rzuty z gry przez całą kwartę. To była jedna z najgorszych kwart WKS-u w sezonie. Legia z kolei doskonale to wszystko wykorzystywała. Za 3, z półdystansu, spod kosza, odrodzony Kyle Vinales. Efekt? Porażające wręcz 30:8 dla gospodarzy!
II kwarta
Powiedzieć iż WKS miał co odrabiać to jak nic nie powiedzieć. Ale skuteczność również w drugiej kwarcie była bardzo daleka od wymaganej. Wrocławianie ograniczyli co prawda zapędy warszawian, ale sami nie wykorzystali wielu sytuacji. Rzuty za trzy wpadały za rzadko, pod koszem było co najwyżej solidnie, ale nawet rzuty wolne egzekwowali kiepsko. Do przerwy mieliśmy 42:24 dla Legii.
III kwarta
Osiemnaście punktów to rzecz jasna bardzo wiele, ale już nie takie rzeczy koszykówka widziała. To się dało odrobić, lecz potrzeba było o wiele lepszej gry. Jednak już pierwsze minuty po powrocie na parkiet udowodniły, że to zdecydowanie nie był dzień WKS-u. Trzecią kwartę wrocławianie zaczęli od serii 0:14! Ani jednego punktu przez 3,5 minuty, a do tego dziurawa defensywa. Legia prowadziła już 56:24 i tutaj zamiast walki o wygraną była już głównie walka o uniknięcie absolutnej kompromitacji. Do końca kwarty Śląsk nieco się poprawił, ale liczyć można było tylko co najwyżej na Dziewę oraz Martina. Przed ostatnią partię Legia prowadziła 65:39.
IV kwarta
Nikt tu wątpliwości nie miał, że dziś jakaś niesamowita rewolucja będzie po prostu nierealna. Trener Erdogan ewidentnie też, bo w czwartej kwarcie na boisku na dłużej pojawili się Aleksander Wiśniewski czy Szymon Tomczak. Ten pierwszy pokazał się nawet dobrze. Skutecznie wjechał pod kosz, trafił za trzy. Tomczak także kilka punktów zdobył, lecz to już niczego nie zmieniło. Gospodarze kontrolowali wynik w pełni i ostatecznie Śląsk przegrał 55:78.
Legia Warszawa – WKS Śląsk Wrocław 78:55 (30:8, 12:16, 23:15, 13:16)
Legia: Vinales 16, Leslie 12, Holman 13, Groselle 6, Koszarek 6 oraz Didier-Urbaniak 0, Kamiński 12, Kulka 7, Kołakowski, Garrett, Berzins 4, Wyka 2
Trener: Wojciech Kamiński
Śląsk: Martin 10, Gołębiowski 2, Dziewa 10, Bibbs 0, Ramljak 3 oraz Mitchell 4, Kolenda 3, Karolak 5, Parakhouski 6, Pusica 3, Wiśniewski 5, Tomczak 4
Trener: Ertugrul Erdogan
3-1 ?????? Upsssss