Po pierwszych trzech meczach tylko niepoprawni optymiści wierzyli, że Śląsk Wrocław będzie w stanie wrócić do gry w rywalizacji o złoty medal mistrzostw Polski w koszykówce. Wrocławianie udowodnili jednak, że jak na mistrzów przystało, nie poddają się. Wygrali czwarte i piąte spotkanie. Jutro zagrają o wyrównanie stanu finałowej rywalizacji.
Porażki na własnym parkiecie, a także w pierwszym meczu w Szczecinie podziałały na Śląsk motywująco. Podopieczni Ertugrula Erdogana postawieni pod ścianą wygrali najpierw na parkiecie rywala, a następnie – w poniedziałek – w Hali Stulecia.
Zwłaszcza ostatnia wygrana, odniesiona bez kontuzjowanych Justina Bibbsa, Vasy Pusicy i Łukasza Kolendy, robi wrażenie. Bohaterem WKS-u stał się Jakub Karolak, który zeszłoroczne finały opuścił ze względu na poważną kontuzję.
Dziś wrocławianie wierzą, że w czwartkowy wieczór, w szczecińskiej NETTO Arenie uda się pokonać Kinga trzeci raz z rzędu. Tylko taki wynik sprawi, że w niedzielę rywalizacja wróci do Hali Stulecia. Wróci, by dopełnić cały sezon. Byłby to siódmy – decydujący i ostateczny mecz, którego zwycięzca sięgnąłby po mistrzostwo Polski.
Najpierw jednak trzeba wygrać w Szczecinie.