W tym roku święto Kupały przypadło w noc z 20 na 21 czerwca.
Co prawda, dawno już odeszliśmy od słowiańskich zwyczajów z nim związanych, kiedy to nasi przodkowie przeskakiwali ogniska, wypędzając w ten sposób złe moce i tym samym zapewniając sobie płodność, a niezamężne panny rzucały do wody wianki z zapalonymi świecami i wyczekiwały ich przyszłych posiadaczy. Pamięć o tych rytuałach zachowała się, między innymi, w pieśniach ludowych, które przetrwały do dziś.
Jedną z takich pieśni tydzień temu zaprezentował zespół „Re-Karpaty” we wrocławskim klubie Vertigo. Prosto po Nocy Kupały, przybył do nas, by po raz pierwszy po „odmrożeniu” rzucić swoją folkowo-jazzową wiązanką w spragnioną publiczność. Bez wątpienia się im to udało. Wiązanka trafiła do słuchaczy bardzo szybko, o czym świadczyły chociażby niekończące się owacje i podwójny bis, który (jeśli w ogóle się pojawi) dla artysty jest wielkim wyróżnieniem. Ale może od początku…
„Re-Karpaty” to grupa muzyków, która podaje tradycję w sposób nietradycyjny, poprzez połączenie folkloru z jazzem. Zespół działa już od 2016 r. Inicjatorami projektu byli studenci Instytutu Jazzowego w Nysie. Bazą do ich aranżacji są głównie melodie z rejonów Karpat. Ich repertuar bogaty jest w utwory pochodzące ze Słowacji, Łemkowszczyzny czy z Beskidu Śląskiego. Zespół ma na koncie liczne koncerty na dużych festiwalach folkowych (m.in.: Łemkowska Watra w Zdyni, Kultura Music Festival w Manchesterze, JarmaRock Festival). Członkowie „Re-Karpat” na co dzień mieszkają w Gorzowie Wielkopolskim i we Wrocławiu.
Ich zainteresowania na muzyce Karpat się nie kończą – artyści zasilają szeregi zespołów takich jak Bober Band, Frele, Mont Blanc Trio, N.O.E, Secondary Atmosphere czy orkiestra międzynarodowa Baltic Sea Philharmonic. A oto skład naszej niebanalnej mieszanki: Marek Tutko – instrumenty klawiszowe, aranżacja, Gosza Tutko – wokal, Bogumił Eksner – gitara basowa, Bartłomiej Libera – perkusja i Malwina Kulisiewicz – skrzypce.
Skąd pomysł na połączenie tych dwóch gatunków muzycznych?
Gosza: Z potrzeby serca. Już wcześniej były takie eksperymenty. Anna Maria Jopek też grała rzeczy ludowe w jazzowym wydaniu. Zbigniew Namysłowski grał koncerty jazzowe na saksofonie z góralskim kwartetem smyczkowym, także to już było. A u nas wyszło to naturalnie (u nas, czyli u mnie i u Marka), bo oboje pochodzimy ze środowisk ludowych, a jazz był i jest nam bardzo bliski. Nie było to jakimś sztucznym połączeniem, że teraz sobie pomyśleliśmy: „A, to zrobimy zespół etno-jazzowy i zobaczymy, jak to będzie”. Nie. Już to w nas grało, było połączone w środku, więc trzeba było tylko usłyszeć, jak to brzmi.
Gdzie znajdujesz inspiracje?
Gosza: Wokalnie staram się łączyć świat jazzu ze światem ludowym. Używam technik śpiewu białego głosu, inspiruję się pieśniami bałkańskimi (są tam troszkę inne techniki śpiewania, ćwierćtonowe, śpiew gardłowy), słucham też czasami Mongołów, żeby mieć jak największą bazę ciekawych brzmień. Lubię też słuchać wokalistów arabskich, którzy wplatają ciekawe dla naszego ucha zabiegi wokalne. I to wszystko łączę z tym, czego nauczyłam się na studiach jazzowych, czyli ze scatem. Scat jest to improwizacja wokalna, śpiew wtedy oddaje głos instrumentu dętego.
Po długim zastoju spowodowanym epidemią koronawirusa, członkowie zespołu są spragnieni koncertów. Zapytani o plany, zdradzili, że niebawem zamierzają wydać płytę. Kto jeszcze nie skosztował, jak smakuje połączenie folkloru i jazzu w wydaniu „Re-Karpat”, jeszcze nie raz będzie miał okazję się przekonać, bo na scenach wrocławskich bywają często. A tymczasem krótki live z niedzielnego koncertu…
Twórczość zespołu Re-Karpaty można śledzić tutaj:
https://www.facebook.com/Rekarpaty/
RELACJA I FOTO: Natalia Ciołka