Piłka nożna kobiet zyskuje popularność i nowych kibiców. Wystartował nowy sezon Ekstraligi, a już za chwilę mecze reprezentacji Polski w piłce nożnej kobiet. Z tej okazji porozmawialiśmy z trenerem kobiecej drużyny Śląska Wrocław – Piotrem Jagiełą.
Za Śląskiem Wrocław cztery kolejki nowego sezonu. Terminarz was nie rozpieścił.
Terminarz nas nie rozpieścił, ale na to nie mamy wpływu. Chcieliśmy zdobyć jak najwięcej punktów, nieważne czy graliśmy z Łodzią, Koninem, Rekordem, czy tak jak dziś z zespołem Czarnych Sosnowiec. Na pewno martwi to, że mamy tylko trzy punkty, bo w niektórych spotkaniach na ten punkcik zasługiwaliśmy i mogliśmy zremisować. Cieszy to, że ta gra wygląda coraz lepiej. Dziś w meczu z mistrzyniami Polski, zdobywczyniami Pucharu Polski, zespołem który grał w eliminacjach do Ligi Mistrzyń zaprezentowaliśmy naprawdę dobrą piłkę. Długimi fragmentami potrafimy prowadzić tę grę, szybko odbierać piłkę i przechodzić z fazy obrony do fazy ataku. Przypomnę, że na ten moment mamy najmłodszą drużynę w Ekstralidze i jakby porównać składy przedmeczowe, to w naszym zespole tylko 5 zawodniczek nie ma statusu młodzieżowca. W drużynie Czarnych z kolei było na odwrót – tylko 5 zawodniczek ma status młodzieżowca. To odwrócona piramida, ale jestem dumny z tego, że młody zespół pokazuje, że stale się rozwija. Wiadomo, że na efekty trzeba poczekać.
Czego brakuje do regularnego punktowania? Wyglądać dobrze, ale w fazie podejmowania decyzji często decydują detale.
Tak, to są detale. Często zdarzają się błędy indywidualne, ale wynikają one z jakości zawodniczek. To zawodniczki o bardzo wysokim potencjale, ale ta jakość rośnie i z czasem będzie na pewno lepiej. Jasne, są momenty kiedy decyzyjność zawodzi i dziewczynom brakuje chłodnej głowy. Na pewno nas to nie zraża. Jako trener bardzo mocno wierzę w ten zespół, z każdego spotkania wynosimy wiele cennych wniosków.
To jest młody zespół, a ty nie jesteś z nim od wczoraj. Czy rzeczywiście na przestrzeni tych czterech lat widać, że drużyna robi stały progres?
Oczywiście, gdyby tego progresu nie było, pewnie bym zrezygnował. Jeśli moja praca nie przynosiłaby efektu, to potrzebny byłby jakiś inny bodziec. Piłka nożna to jest stałe podnoszenie swoich umiejętności i ja to widzę u moich zawodniczek. Z niektórymi pracuję od czterech lat, niektóre dołączyły do nas w trakcie mojego pobytu. Nie chcemy budować kadry w sposób nerwowy. Ważna jest selekcja, chcemy oprzeć zespół na zawodniczkach z potencjałem i takich, które w perspektywie kilku lat mogą naprawdę stanowić o sile drużyny.
Jak wygląda praca trenera kobiecej drużyny? W ilu procentach jesteś trenerem, a w ilu psychologiem? Czy praca z kobietami różni się bardzo od pracy z mężczyznami?
Z mojej perspektywy różnica nie jest tak naprawdę taka duża. Piłka nożna jest taka sama. To, co powinno cechować dobrego trenera zespołu kobiet, ale nie tylko, to wysłuchanie drugiej osoby. Ważny jest dobry kontakt i wzajemne zaufanie. Często zawodnicy radzą się trenera nie tylko w kwestiach piłkarskich. Ta więź na pewno jest bardzo ważna. Trzeba rozmawiać. Dziewczyny potrzebują rozmowy, atencji, ale takiego ludzkiego zrozumienia. Musimy komunikować to, czego jako trenerzy od nich oczekujemy. Jeśli dziewczyny mają jasno postawione cele do zrealizowania, to naprawdę potrafią funkcjonować bardzo dobrze.
Piłka kobieca rozwija się. Czy to jest dla was zauważalne, że to zainteresowanie rzeczywiście jest coraz większe?
Na przestrzeni tych czterech lat, odkąd pracuję w piłce kobiecej – tak. Zainteresowanie mediów jest nieporównywalnie większe. Mecze są transmitowane przez TVP Sport, przez Łączy nas Piłka. Robi się coraz większa moda na piłkę nożną kobiet. Już nie ma pytań: „To kobiety w ogóle grają? Jest jakaś liga w Polsce?”. Wiadomo, że na ten moment ta jakość nie jest jeszcze najwyższa, ale myślę że to będzie się samo napędzało. Trzeba o tym mówić, by inwestować w piłkę nożną kobiet. Coraz więcej dziewczynek chce próbować swoich sił.
Już niedługo przerwa na reprezentację. Jak wyglądają relacje między trenerami klubów Ekstraligi z selekcjonerką Niną Patalon i jej sztabem? Wiele zawodniczek Śląska gra także w młodych reprezentacjach – U-19 i U-17.
To naturalne, że współpracujemy ze sztabem. Jesteśmy w stałym kontakcie, wymieniamy poglądy i materiały. Często rozmawiamy o zawodniczce, w jakiej jest dyspozycji, jak wygląda po kontuzji. Spotykamy się na obserwacjach i staram się czerpać z takich rozmów, bo przecież w reprezentacji pracują najlepsi. Bardzo podoba mi się to jak trenerka Nina odważnie weszła do reprezentacji kobiet. Kadra prezentuje ofensywny styl gry, chce grać wysokim pressingiem i stara się odbierać piłkę na połowie rywala. To futbol, który lubię i który chcę grać w moim Śląsku. Wystarczy chcieć – można zawsze zadzwonić i poznać opinię sztabu. Jeśli chodzi o młodsze reprezentacje, także mamy kontakt ze sztabami. Dużo naszych dziewczyn otrzymuje powołania.
Zostańmy przy kadrze, która też stara się promować młode zawodniczki. W poprzednim sezonie powołanie dostała obryńczyni Śląska – Aleksandra Dudziak z rocznika 2003. Z czego wynika to, że w piłce kobiecej granica wieku zawodniczek jest tak mocno przesunięta? 15-latka, czy 16-latka w Ekstralidze nikogo nie dziwi.
Bardziej chodzi o to, że zawodniczki z reguły kończą karierę w wieku 25 lat. To odwieczne pytanie, czy być zawodniczką klubu Ekstraligi, czy 1. Ligi i zarabiać 500-600, czy 1000 złotych. Poświęcasz swój cały czas, bo treningi są codziennie, wyjazdy na drugi koniec polski. Nie ma tyle czasu na życie prywatne, a nie przynosi to na dziś tyle efektów, by zarabiać na graniu w piłkę nożną. Często dziewczyny decydują się na pójście do normalnej pracy i grywają sobie amatorsko w niższych ligach. Dlatego ta granica jest przesunięta. Plusem jest natomiast to, że coraz więcej młodszych zawodniczek wchodzi do ligi, podnosi swoje umiejętności i w tak młodym wieku puka do drzwi reprezentacji.
Gdzie widzisz polską piłkę i polską kadrę za 3-4 lata?
Wiele zależy od nas, od trenerów. Chodzi mi o Ekstraligę, 1. Ligę, ale i Centralne Ligi Juniorów. Od nas będzie zależało, jak będziemy pracować z tymi zawodniczkami. To duże poświęcenie czasu i energii, ale jeśli zawodniczki będą trenowane na wysokim poziomie i z odpowiednią intensywnością, to nie będą miały problemy zagrać dobrego meczu w reprezentacji z Belgijkami, Dunkami, czy nawet Brazylijkami. Wiadomo, że trzeba znać swoje miejsce w szeregu, ale jeśli będziemy budować tą jakość z roku na rok, to jestem dobrej myśli. Musimy mówić jednym głosem. Wyobrażam sobie naszą ligę jako jedną z lepszych w Europie. Wyobrażam sobie, że w przeciągu kilku lat polska ekstraliga będzie ligą, z której zespoły regularnie będą awansować do Ligi Mistrzyń.
Śledzisz piłkę nożną i reprezentację Polski – tę męską. Jak oceniasz Paulo Sousę i jego warsztat? Wiemy, że to osoba, która wywołuje skrajne emocje w naszym kraju.
Myślę, że każda praca wymaga czasu, by ją ocenić. Moim zdaniem to, co chce zrobić z polskim zespołem trener Sousa to dobry kierunek. Tylko my, jako Polacy musimy być cierpliwi i nastawić się na to, że efekt nie przyjdzie od razu. Ja też pracuję z tymi zawodniczkami od dłuższego czasu, ale dopiero w czwartym roku pracy wyglądamy naprawdę bardzo dobrze. Bycie trenerem to codzienna praca, która od razu nie przyniesie efektu. Wiadomo, że w piłce seniorskiej nie ma czasu, ale jeśli zespół wierzy w to, co robi trener, to ten kierunek jest dobry. Gorzej, jeśli nie ma chemii. Obserwuję naszą kadrę i myślę, że reprezentacja murem stoi za trenerem Sousą. Jeśli wrócą zawodnicy, którzy są po kontuzji, będzie większa rywalizacja, to będzie to wyglądało tylko lepiej.
Pamiętajmy, że poprzedni selekcjonerzy też nie mieli łatwych początków. Przypomnijmy sobie, jak na tym etapie pracy wyglądały drużyny Leo Beenhakkera,, czy Adama Nawałki. Te miesiące nie były łatwe. Trzeba dać trenerowi Sousie czas. Uciekałbym od tego, by stawiać go w ogniu krytyki. Wejdźmy do środka, dowiedzmy się jaki jest ten pomysł. Łatwo jest krzywdzić kogoś, kto wkłada całe serce w zespół.
Wierzysz w awans na Mundial? Pierwsze miejsce w grupie jest raczej nierealne, więc najprawdopodobniej powalczymy o drugą lokatę i baraże.
Tak, wierzę. Pokazywaliśmy, że potrafimy grać z wyżej notowanymi rywalami. Tak jak my dziś. Z zespołem dużo lepszym nie przeszliśmy obok meczu bez walki. Jeśli wykorzystalibyśmy swoje sytuacje, to ten mecz moglibyśmy nawet wygrać. To pokazuje, że taki kierunek można obrać. Trzymam mocno kciuki za naszą reprezentację.
Komentowane 1