Wrocławscy policjanci skutecznie ścigali dwóch kierowców samochodu, który zagrażał innym uczestnikom ruchu. Niestety dwie osoby straciły duże kwoty w wyniku przestępczej działalności osób podających się za kogoś innego i wykorzystujące ufność lub nieostrożność seniorów.
- Dwóch policjantów z Oddziału Prewencji Policji we Wrocławiu po skończonej służbie nie dojechało do swoich domów na czas. Po drodze zauważyli jeszcze na terenie miasta toyotę, której kierowca poruszał się bez włączonych świateł mijania, ewidentnie przekroczył dozwoloną prędkość oraz stwarzał niebezpieczne sytuacje na jezdni, po czym wjechał na drogę ekspresową w kierunku Poznania. Policjanci postanowili go zatrzymać, ale desperat nie reagował na ich sygnały, próbował nawet zepchnąć z drogi, pokazywał wulgarne znaki przez szybę. Funkcjonariusze byli w stałym kontakcie z numerem alarmowym i przekazywali położenie swoje oraz auta, za którym jechali. Kierowca przez całą swoją drogę stwarzał niebezpieczeństwo w ruchu, zajeżdżał drogę innym uczestnikom, wymuszał na nich gwałtowne hamowanie, wyjeżdżał na tzw. czołówkę. Pościg przeciągnął się na teren sąsiedniego województwa i tam o tym poinformowany był już dyżurny z Leszna. W miejscowości Czacz kierowca toyoty zatrzymał się na przystanku autobusowym za potrzebąi wtedy wrocławscy policjanci zajechali mu drogę tak, by nie mógł ruszyć swoim autem. Mężczyzna podjął ucieczkę pieszo w kierunku lasu. Mundurowi bardzo szybko zatrzymali go i obezwładnili do czasu przyjazdu pobliskiego patrolu policji. Mężczyzna był wulgarny i agresywny w stosunku do interweniujących, którzy od samego początku legitymowali się i przedstawiali, więc miał świadomość, że to policjanci. Zatrzymanego przekazano funkcjonariuszom z KPP w Kościanie. Okazało się, że powodem ucieczki kierowcy i niebezpiecznego zachowania na drodze najprawdopodobniej był stan jego trzeźwości. Badanie wykazało bowiem, że miał blisko 1,6 promila alkoholu w swoim organizmie. Teraz czekają go konsekwencje prawne.
- Czasami zdarza się, że piraci drogowi nie stosują się do poleceń wydawanych przez funkcjonariuszy, chcąc uniknąć odpowiedzialności karnej, próbują jeszcze uciec z miejsca zdarzenia. Do takiej właśnie sytuacji doszło w ostatnim czasie przy ulicy Jana Nowaka Jeziorańskiego we Wrocławiu. Kierujący pojazdem marki Alfa Romeo najpierw uciekał drogą publiczna, a dalej wzdłuż wałów przeciwpowodziowych przy Odrze. Dopiero gdy już alternatywna trasa stała się niemożliwa do pokonania – zatrzymał samochód. Funkcjonariusze po pościgu zatrzymali podejrzanego. 40-latek nie miał jednak zamiaru tłumaczyć się policjantom, odmówił podania swoich danych i nie chciał podporządkować się wydawanym poleceniom. Mężczyzna nie poddał się badaniu na alkohol w wydychanym powietrzu, dlatego pobrano mu krew do dalszych badań. O dalszym losie zatrzymanego zdecyduje teraz sąd. Mężczyźnie za przestępstwa, o które jest podejrzany, w tym niezatrzymanie się policyjnej kontroli drogowej, może grozić kara pozbawienia wolności nawet do 5 lat.
- Do Komisariatu Policji w Obornikach Śląskich zgłosił się mężczyzna, który padł ofiarą oszustwa. Do pokrzywdzonego zadzwonił telefon. Mężczyzna, który znajdował się po drugiej stronie słuchawki, przedstawił się jako pracownik jednego z banków. Oszust poinformował swojego rozmówcę, że jego środki zgromadzone na koncie są zagrożone. Aby zapobiec utracie pieniędzy, miał on zainstalować aplikację „Team Viewer Quick Support”. Mężczyzna sprawiał wrażenie osoby profesjonalnej, chcącej uchronić swojego klienta przed utratą środków. Dlatego mieszkaniec powiatu trzebnickiego nic nie podejrzewając, postępował zgodnie z poleceniami. W pewnym momencie prowadzący rozmowę poprosił, aby mężczyzna przekazał mu niezbędne dane w celu potwierdzenia i zweryfikowania całej operacji. Kiedy uzyskał wszystkie mu potrzebne informacje, zakończył rozmowę. W tym momencie 70-latek zorientował się, że mógł paść ofiarą oszustwa. Niezwłocznie skontaktował się telefonicznie ze swoim bankiem, gdzie uzyskał informację, że z jego konta zostały wypłacone pieniądze w kwocie blisko 20 tysięcy złotych. Pracownicy banków nigdy nie informują o zagrożonych pieniądzach i nie żądają od klientów podania loginu, hasła i kodów autoryzacyjnych. Nigdy też nie proszą o zainstalowanie oprogramowania na telefonie lub komputerze. O wszystkich próbach wyłudzenia pieniędzy należy natychmiast informować Policję.
- Niestety, ale nadal wrocławscy policjanci odnotowują przypadki oszustw, których sprawcy działają pod tzw. „legendą”. Oszuści, podając się za urzędników, pracowników wodociągów, gazowni, spółdzielni mieszkaniowych lub np. listonoszy podstępnie wchodzą do mieszkań czy domów. Niczego nieświadomi domownicy wpuszczają te osoby do środka, a te wykorzystując nawet chwilę ich nieuwagi, kradną kosztowności i niejednokrotnie oszczędności życia. Najpopularniejszą metodą jest ta, na tzw. „parawan”. Na czym ona polega? Najczęściej dwóch złodziei podaje się za np. pracowników wodociągów. Jeden ze złodziei zajmuje uwagę ofiary, zasłaniając drugiego swoistym „parawanem” np. pozornym naprawianiem instalacji, czy sprawdzaniem liczników. Kiedy jeden z nich wraz z nieświadomym niczego domownikiem idzie do łazienki czy kuchni, aby sprawdzić ciśnienie wody w związku z awarią instalacji, drugi z oszustów sprawdza mieszkanie w poszukiwaniu m.in. ukrytej gotówki lub kosztowności. Oszust może być również jeden, lecz jego sposób działania jest podobny. Ofiarą tego typu oszustwa stała się 91-letnia wrocławianka, do drzwi której, pod koniec ubiegłego tygodnia, zapukał mężczyzna podający się za pracownika administracji. Wyznał, że doszło do awarii sieci hydraulicznej. Oszust po wejściu do mieszkania wykorzystał moment nieuwagi domowniczki i ukradł pieniądze w kwocie blisko 8 tysięcy złotych. Policjanci prowadzą czynności mające na celu zatrzymanie osoby odpowiedzialnej za te czyn. Jednak w tym przypadku najważniejsza jest profilaktyka i zapobieganie przestępstwom.
Poprzez: dolnoslaska.policja.gov.pl