Czy żałuje pozostanie w Śląsku? Jak wyglądają jego relacje z Jackiem Magierą? Czy godzi się na rolę rezerwowego po powrocie Expósito? Dlaczego w Ekstraklasie poradził sobie dopiero za trzecim podejściem? O tym wszystkim i nie tylko, przed derbami Dolnego Śląska, porozmawialiśmy z napastnikiem Śląska Wrocław – Fabianem Piaseckim.
Jakby Śląsk Wrocław grał tylko z Piastem Gliwice, to byłbyś królem strzelców Ekstraklasy.
(śmiech) Można powiedzieć, że by tak było. Wiadomo, z Piastem ponownie udało się trafić, choć teraz sytuacji za wiele nie było. Można powiedzieć, że ten patent gdzieś jest.
W tym meczu zszedłeś w 57. minucie. Widziałem w tobie taką sportową złość, bo drużynie nie szło, a trener ściąga z boiska napastnika, który wcześniej strzelił gola i mógł strzelić kolejnego. Zdziwiła cię ta zmiana?
Nie wiem, czy zdziwiła, czy nie. Na pewno mnie to wkurzyło. Ciężko schodzi się z boiska, kiedy przegrywasz 1:3, chcesz pomóc drużynie, strzelić kolejne gole. Miałem pewną nadzieję, że może zagramy na dwóch napastników. Trener chciał zmienić, dać impuls i pewnie stąd ta zmiana w 57. minucie. Gra nam się nie układała.
Obserwując ten mecz z trybuny prasowej stwierdziliśmy, że przydałby ci się drugi napastnik. Na ławce był akurat Caye Quintana, więc myśleliśmy że może on wejdzie do ciebie. Czułbyś się lepiej grając w dwójce?
Trudno mi powiedzieć, czy czułbym się lepiej. Na pewno w takim meczu, gdy przegrywamy i Piast stał z tyłu, wybijał, bronił się – może by to pomogło. Teraz nie ma co gdybać. Zszedłem i tyle. Muszę się z tym pogodzić.
Gdybyśmy, po takiej rundzie jak jesienna, rozmawiali pięć-sześć lat wcześniej, to rozmawialibyśmy teraz nie o powrocie do Śląska, tylko o transferze zagranicznym? Mam wrażenie, że z tej ligi może wyjechać absolutnie każdy.
Tak jak mówisz – w Ekstraklasie czasem dobre pół rundy wystarczy i można wyjechać. Czy to byłoby pięć lat temu, czy teraz? Nie ma to w tej chwili znaczenia, bo grałem w dwóch klubach i w tym roku bym nigdzie nie mógł wyjechać. Były dwie opcje – powrót do Stali albo zostanie w Śląsku. W tym momencie jestem we Wrocławiu. Chcę się skupić w tych trudnych chwilach na pomocy Śląskowi.
Musimy wrócić do twojego pobytu w Stali. To był bardzo dobry okres w twoim wykonaniu. Jak ty się tam czułeś? Miałeś tam poczucie tego, że jesteś odpowiedzialny za wynik?
Czułem się odpowiedzialny za wynik, za zespół. Jak trener Majewski dzwonił do mnie i namawiał mnie na transfer, to powiedział że potrzebuje lidera, który bierze na siebie grę i pokaże chłopakom, że wcale nie trzeba grać w tym sezonie tylko o utrzymanie. Pokazaliśmy zresztą, że można osiągnąć coś więcej. Dobrze to wyglądało. Każdy w Stali był chyba zadowolony.
Jakim trenerem jest trener Majewski? To debiutant w Ekstraklasie, a wszedł do tej ligi z buta.
Sam wynik mówi za niego, że jest dobrym trenerem. To jego pierwsze pół roku w Ekstraklasie, ale szybko złapał dobry feeling z drużyną. Grał też w Ekstraklasie i widać, że wie, jak ta ekstraklasowa otoczka funkcjonuje. To duży atut w tym wszystkim. Jest takim człowiekiem, który powie ci prosto w oczy, co mu się nie podoba.
W Mielcu byłeś odpowiedzialny za wynik, ale już wcześniej pokazywałeś, że jesteś odpowiedzialnym człowiekiem. Jak trudno jest połączyć czynnemu zawodnikowi grę w piłkę i studiowanie?
Nie trudno, bo akurat moje studia – zarządzanie – opierały się na webinarach przez Internet. Raz w miesiącu był zjazd, a że wtedy byłem w Legnicy, to nie miałem daleko. Niektórzy dojeżdżali do Wrocławia z końca Polski. Dwa lata poszły fajnie, później ten trzeci rok byłem w Sosnowcu, więc to trochę zaniedbałem. Byłem we Wrocławiu, to próbowałem to trochę nadrobić, więc może zakończę szkołę sukcesem.
Udało ci się ukończyć za to szkołę średnią – miałeś trzy podejścia. Tyle samo, ile do Ekstraklasy. W Śląsku jesteś po raz drugi, bo najpierw transfer, potem wypożyczenie. W tym wypadku…do dwóch razy sztuka?
Zobaczymy. Sytuacja jest jaka jest, nikt nie jest zadowolony z naszej gry i przede wszystkim ze mnie. Nie daję póki co tego, co dawałem w Stali. Miejmy nadzieję, że do dwóch razy sztuka i wszystko zatrybi, pójdzie w dobrym kierunku.
W Ekstraklasie zaczęło się od Górnika Zabrze. Pracowałeś tam z Adamem Nawałką, ale i Leszkiem Ojrzyńskim. Dużo od nich wyciągnąłeś?
Najwięcej chyba wyciągnąłem od trenera Nawałki. Nie trenowałem często z pierwszym zespołem, ale jak już dostawałem szansę, to udawało mi się dużo wyciągać z tych treningów. Przede wszystkim intensywność była duża. Zadebiutowałem u trenera Warzychy. Górnik to był taki mały epizod.
Później była 1. Liga i powrót do Ekstraklasy. Jak ty zmieniłeś się jako człowiek porównując twój pierwszy pełny pobyt w Ekstraklasie, czyli nieudany sezon w Miedzi, z tym drugim, obecnie trwającym pobytem?
Wtedy byłem młody, po dobrym sezonie w 1. Lidze. Liczyłem, że w Ekstraklasie uda się zagrać tak samo dobrze. Wiadomo, że nie grałem na swojej pozycji w Miedzi i nie wyglądało to najlepiej. Pobyt w Miedzi dzielę na dwa okresy: pierwszy rok był fenomenalny, a drugi był słaby jeśli chodzi o moje występy. Wyszło jak wyszło, co tu dużo mówić. Wylądowałem w Sosnowcu, gdzie odbudowałem się i mentalnie i piłkarsko. Zagrałem cały sezon na swojej pozycji, zrobiłem fajne liczby. Na pewno jestem innym zawodnikiem. W Miedzi popełniałem dużo błędów, jakichś głupich strat. Po tym sezonie gdzie zagrałem w Sosnowcu, poprzedni gdy wchodziłem sporo z ławki w Śląsku i teraz ta runda w Mielcu sprawiły, że jestem innym zawodnikiem. Przede wszystkim jeśli chodzi o doświadczenie.
Poprzedni sezon spędziłeś w roli rezerwowego, ale jednego z najważniejszych rezerwowych. Bez twoich goli – takich jak ten na Cracovii – Wrocław nie doczekał się pucharów. Zdecydowałeś się odejść na wypożyczenie. Chodziło tylko o głód minut, czy o relacje z trenerem Magierą? Sporo się mówiło o tym, że za sobą nie przepadacie.
Nie, nie chodziło o relacje z trenerem. Wiadomo, że jeśli trener ma dwóch napastników i gra na jednego, to musi wybrać dla dobra zespołu. Wtedy uważał, że Erik więcej temu zespołowi daje – ja to przyjąłem, porozmawiałem z trenerem, porozmawiałem z Dariuszem Sztylką i uznałem, że jeśli mam się tu męczyć, wchodzić z ławki i nie mieć z tego radości, to lepiej abym odszedł na wypożyczenie.
Okienko transferowe za chwilę dobiega końca. Dziś wiemy, że zostaniesz w Śląsku. Jak reagowałeś na plotki transferowe, które się non stop pojawiały?
Oczywiście była duża niepewność. Teraz już jestem po rozmowach z trenerem i z Dariuszem Sztylką. Zostałem poinformowany, że klub nie puści mnie znowu na wypożyczenie, ale Erik wrócił i wróciliśmy do punktu wyjścia sprzed paru miesięcy. Okienko jeszcze jest otwarte, więc zobaczymy, co się wydarzy.
Kiedy stało się jasne, że Stal nie wpłaci pieniędzy, by cię wykupić, żałowałeś, że nie zostaniesz w Mielcu?
Mogę powiedzieć, że gdyby Stal wpłaciła pieniądze, to bym się zdecydował tam pójść. Miałem tam pewne miejsce w składzie, trenera który widział tylko mnie na pozycji numer „9”, przez co miałem taką spokojną głowę. Tak się jednak nie stało, jestem w Śląsku i tutaj muszę pokazać, na co mnie stać. Nie ma co gdybać. Jakby Stal wpłaciła pieniądze, to ja bym się zgodził, a Śląsk też nie miałby nic przeciwko.
Nie unikniemy tematu Erika. Przed meczem z Lechią Gdańsk trener Magiera powiedział, że jesteś jego numerem jeden, jesteś odpowiedzialny za strzelanie bramek. Wygrałeś rywalizację z Caye Quintaną i też strzeliłeś pierwszą bramkę w tej waszej rywalizację. Nagle powrót Erika i ta hierarchia znów może się odwrócić. Rozmawiałeś z trenerem Magierą już po powrocie Expósito? Godzisz się z rolą rezerwowego?
Wiadomo, że się nie godzę. Będę musiał to przyjąć, zrobić wszystko by trener stawiał na mnie, albo na nas dwóch, jeśli Erik osiągnie wysoką formę. Ciężko mi powiedzieć, czy tak będzie. Mam pewnie miesiąc na udowodnienie tego, że zasługuję na miejsce w składzie. I to niezależnie od tego w jakiej formie będzie Erik. Na pewno muszę się z tym pogodzić, że jak Erik dojdzie do optymalnej dyspozycji, to znów mogę usiąść. Miał ofertę teraz, by odejść i klub może na nim fajnie zarobić. Zobaczymy, jak to będzie.
Rozmawialiśmy o duecie Piasecki-Quintana, jeden niższy, drugi wyższy. Widziałbyś się w duecie napastników z Erikiem? Obaj jesteście dość podobni gabarytowo, ale inni piłkarsko i mam wrażenie, że wyglądalibyście dobrze razem. Ty wyżej, a Erik trochę podwieszony jako bardziej kreatywna dziewiątka.
Dużo słyszałem takich opinii, że wyglądalibyśmy dobrze w duecie. Na pewno mogłoby być łatwiej, bo czy ja, czy Erik skupiałby uwagę obrońców i któremuś z nas łatwiej byłoby dochodzić do sytuacji. Zobaczymy, jaka będzie wizja trenera. Już tak zagraliśmy w Armenii i wygraliśmy mecz, strzeliliśmy cztery gole. Ja strzeliłem jednego, Erik dograł dwa. Możliwe, że trener będzie o tym myślał, czy tego nie zastosować.
Obserwowałeś to co się działo w Śląsku jesienią, kiedy byłeś w Stali, teraz obserwujesz to z bliska, będąc wewnątrz drużyny. Co się dzieje ze Śląskiem? To rzeczywiście problem mentalny?
Myślę, że może być to problem mentalny. Tracimy bramki, jakich nie powinniśmy tracić. Z Lechią – każdy miał rozpisane krycie, a mimo to straciliśmy dwa gole. Później ten mecz w Łęcznej, który wiadomo że nie podlega ocenie, bo to jeden wielki przypadek. Teraz ten Piast, gdzie przeciwnik dwa razy wrzuca piłkę, strzela bramki, wygrywa 3:1. Zbieg okoliczności, błędów niewymuszonych. Ciężko mi też odpowiedzieć, bo jestem tu od miesiąca. Staram się pomóc chłopakom.
Jesteśmy przed meczem, który dla was może być przełomowym. Jaka jest atmosfera w zespole, jest pozytywny adrenalina?
Wiemy, że to musi być przełomowy mecz, który wygramy i wszystko zatrybi znowu. Próbujemy podnieść się mentalnie. To bardzo ważny mecz w kontekście dalszego funkcjonowania tej drużyny.
Urodziłeś się we Wrocławiu. Derby to szczególna mobilizacja?
Dla wszystkich to będzie szczególny mecz. Dla kibiców, dla nas, dla wszystkich którzy wymagają od nas, by wygrywać. To nie jest zwykły mecz.
Śląsk już raz wygrał w tym sezonie z Zagłębiem, ty pokonałeś lubinian ze Stalą 4:2. Znów do trzech razy sztuka? Zagłębie nie wygrało tu od 2016 roku.
Nie ma co na to patrzeć. Trzeba się skoncentrować na meczu i go wygrać. Takie prognostyki nie mają według mnie większego znaczenia. Śląsk też długo nie wygrywał w Lubinie i w końcu wygrał.