W czasie Świąt Wielkanocnych wirtualnie spacerowaliśmy po wrocławskich kościołach. Tym razem, w cyklu #SymboleMiasta, spójrzmy na „matkę dolnośląskich kościołów” – Katedrę pw. św. Jana Chrzciciela we Wrocławiu.
Zacznijmy od lokalizacji jednej z najpiękniejszych świątyń w kraju. Usytuowana jest w najstarszej części Wrocławia, na Ostrowie Tumskim, o który już jakiś czas temu pisaliśmy w naszym portalu. Ostrów Tumski w pod koniec II wojny światowej został zniszczony w około 70%. Stało się tak dlatego, że tuż obok (na terenie dzisiejszego Ogrodu Botanicznego) znajdował się niemiecki skład broni i amunicji. Był to więc jeden ze strategicznych punktów miasta, jaki należało bombardować podczas rosyjskich i polskich nalotów.
Chirurgiczna precyzja w takich operacjach była wówczas nieosiągalna, co spowodowało ogromne straty w najstarszym obszarze ówczesnego Breslau. Jak łatwo się domyślić, w podobnym stopniu ucierpiała również Katedra, tracąc wieżyczki i dach. Najważniejsze elementy na szczęście przetrwały i dzięki odbudowie w 1951 r., cieszy nasze oczy i raduje serca wiernych do dzisiaj.
Od czasu powstania biskupstwa wrocławskiego, a więc od równo 1000 roku, w miejscu dzisiejszej Katedry stały różne kościoły. Obiekt naszych obecnych duchowych uniesień i estetycznych zachwytów, jakim jest Katedra, zbudowany został na przełomie XIII, a XIV wieku. Była to pierwsza w pełni gotycka świątynia na ziemi polskiej. W wyniku wielu zniszczeń oraz pożarów, które przeszła, łatwo znaleźć w jej konstrukcji również uzupełnienia utrzymane w innych stylach architektonicznych.
We wnętrzu Katedry również nie brakuje prawdziwych dzieł sztuki. Znajdują się tam cenne zabytki rzeźby i malarstwa: tryptyk Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny z 1552 r. (przeniesiony z Lubina), murowana ambona (1723), dębowe stalle powstałe w latach 1662 – 1665, a także liczne nagrobki z okresu średniowiecza, manieryzmu i baroku. Katedra mieści w sobie aż 21 kaplic oraz wieżę widokową, z której podziwiać można przepiękny Ostrów Tumski i wspaniale wyeksponowane Stare Miasto.To podstawowe dane o tej niezwykłej świątyni, więc nie sposób ich pominąć.
Odchodząc nieco od klasycznego zwiedzania ważnego na planie Wrocławia miejsca kultu i obiektu architektonicznego, zachęcam do zapoznania się z legendą, o której nawet rodowici wrocławianie nie zawsze słyszeli. Jej najpopularniejsza wersja (jest ich kilka) dotyczy historii złotnika, jego pięknej córki oraz pracownika, Henryka. Opowieść wiąże się z zamurowaną w konstrukcji świątyni kamienną głową, którą znajdziemy spacerując od strony biblioteki archidiecezjalnej. To jednak nie takie proste i powiem uczciwie, że trzeba się dobrze przyjrzeć! Historia mówi o wielkiej miłości córki złotnika Franciszka oraz jego pracownika Henryka.
Barbara była zjawiskowo piękną, młodą kobietą i oczkiem w głowie ojca, który nie chciał oddać jej ręki biednemu chłopakowi, w dodatku swojemu pracownikowi. Henryk postanowił, że zdobędzie majątek i udowodni Franciszkowi, że stać go na zapewnienie Barbarze godnego życia. Jego wielkie plany niestety szybko zderzyły się z brutalną rzeczywistością. Zaraz po opuszczeniu bram miasta, Henryk został napadnięty i ograbiony. Wkrótce potem stwierdził, że uczciwą pracą nie zdobędzie pożądanego majątku. Chłopak wyzbył się więc wyrzutów sumienia i bezlitośnie grabił, ile tylko mógł. Po dwóch latach wrócił do domu Franciszka, rzucając na stół wielkie worki kosztowności. Na nieszczęście Henryka, złotnik rozpoznał jeden z przedmiotów. Okazało się, że sam go wyprodukował. Jakby tego było mało, Franciszek pamiętał komu go sprzedał. Szybko wyszło więc na jaw, że przedmioty pochodzą z kradzieży. Sfrustrowany Henryk opuścił dom swojej wybranki i gdy gniew w nim narósł, postanowić puścić z dymem cały przybytek Franciszka i Barbary. By lepiej podziwiać dzieło swojego zniszczenia, wdrapał się na wieżę katedry i napawał widokiem dymu i ognia. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego… Mury świątyni zacisnęły się wokół szyi Henryka, a gdy umarł z wycieńczenia i głodu, jego głowa, podobnie jak kiedyś serce, zamieniła się w kamień.
To oczywiście nieco skrócona wersja, pełną można znaleźć w książkach z legendami o Wrocławiu lub na niektórych blogach turystycznych.
Katedra Jana Chrzciciela to historyczny i niezwykle charakterystyczny obiekt wśród tych, które określamy jako #SymboleMiasta”. „Pamięta” Wrocław zarówno czeski, jak i niemiecki i polski. „Widziała” i „słyszała” bardzo wiele, co z łatwością można poczuć podczas zwiedzania obiektu. Gdy zagrożenie epidemiczne minie, musicie wybrać się tam na spacer. Znając historie zapisane w tym materiale oraz w tekście o Ostrowie Tumskim, z łatwością uczynicie czas spaceru ciekawszym.
Maciej Fedorczuk
Komentowane 3