Złote gody „Misia” przy ulicy Kuźniczej 48! Legendarny, kultowy, tani, smaczny. Wszystkich określeń dla najsłynniejszego wrocławskiego baru mlecznego nie sposób wymienić.
Dla niektórych to miejsce, które kojarzy się z czasami studenckimi. Studiowałem we Wrocławiu piętnaście lat temu. Schemat dnia wyglądał dokładnie tak samo. W przerwie między zajęciami, jeśli tylko był czas sztafeta do „Misia”. Swoje trzeba było postać, ale było warto. Zwłaszcza pod koniec miesiąca, kiedy w portfelu hulał jedynie wiatr – sentymentalnie opowiada Jacek.
To właśnie tanie i smaczne posiłki sprawiły, że „Miś” przyciągał, przyciąga i zapewne nadal będzie przyciągać rzesze sympatyków dobrego jedzenia i oszczędności. Oczywiście smak i ceny sprawiają, że zwłaszcza w godzinach szczytu kolejka z „Misia” ciągnie się aż poza bar. Najpierw zamawiamy jedzenie u sympatycznej pani przy kasie, a następnie z paragonem zmierzamy odebrać posiłek. Zupa prosto z bemara, porcja pysznych pierogów i do tego kompot. A to wszystko za mniej niż 8 złotych! Oczywiście zakładamy, że zdążyliśmy na owe pierogi…
Różne warianty tego dania cieszą się niesłabnącą popularnością, toteż często zdarza się, że szybko się wyprzedają. „Miś” to nie tylko oferta obiadowa. Chcesz zjeść jajecznicę? Kanapkę? Parówki? Wszystko to znajdziesz na Kuźniczej 48.
„Misiowi” pozostaje życzyć kolejnych jubileuszy. To miejsce, bez którego kulinarna sfera Wrocławia po prostu nie istnieje. A jakie są Wasze wspomnienia, anegdoty związane z tym legendarnym miejscem? Piszcie w komentarzach!
Filip Macuda