Najlepszym wiosennym lekarstwem jest – działka. Działka nam zdrowie wprowadza do ciałka, Gdy w łapki się chwyci szpadelek lub grabki, znikają bronchity, katary i sapki – pisał swego czasu Ludwik Jerzy Kern. Najpierw Robotnicze, potem Rodzinne Ogródki Działkowe były w polskiej rzeczywistości istną ostoją spotkań towarzyskich.
Rzadko kiedy trafiał się weekend o ciepłej porze roku, w którym działkowicze nie wybierali się na swoje małe królestwa. Oddawano się relaksowi, uprawie warzyw i grillowaniu, każdy się znał i rozmawiał ze sobą. Kwitły przyjaźnie i tworzyły się małe, lokalne społeczności. Czy ta piękna, polska tradycja przetrwała brutalną próbę czasu?
Odwiedziliśmy ROD „Tarnogaj” w ciepły, bezchmurny dzień chcąc porozmawiać o zainteresowaniu uprawianiem ogródka sympatyków tej formy spędzania wolnego czasu. Wśród setek działek znaleźliśmy… dosłownie kilku, rozproszonych po ogromnym terenie starszych ludzi. Co nam powiedzieli?
No to już zdecydowanie nie jest to samo… A gdzie tam! – mówi Pani Zuzanna wskazując palcem na działki wokoło i dodaje: Tam kiedyś przychodziło takie starsze małżeństwo, ale oboje już nie żyją. O…, z tamtej strony była Krystynka, przychodziła do mnie zawsze na coś dobrego i na chwilę rozmowy – niestety, ale już nie może wstać z łóżka. Smutniej jest, niewielu zostało już znajomych twarzy. Niektóre z pozostawionych po zmarłych właścicielach działek przejęli młodzi, ale oni to raz na miesiąc są, nawet trawy nie koszą… Ani dzień dobry, ani do widzenia. Już strach samemu przychodzić.
Faktycznie – ogrody świecą pustkami, gdzieniegdzie jedynie słychać odgłosy grabi i powoli kapiącej ze studni wody.
Moją znajomą to kiedyś jakiś bandzior okradł, bo nikogo już wokół nie było, żeby pomógł. Rzadko przychodzę sama, mało moich koleżanek jest już niestety w zdrowiu, żeby regularnie się pojawiać, ale samej to tak… strach. Niby coś człowiek popieli, porobi, ale to już nie to samo co te 10, 15 lat temu chociaż. Trzeba się jednak cieszyć, że jeszcze w ogóle jest z kim się tu spotkać – mówi Pani Zofia.
Te zdjęcia to lepiej przyjdźcie porobić jak deszcz i mgła będzie, to lepiej pokaże, jak jest na co dzień – dopowiada pomagający Pani Zofii sąsiad, Pan Krzysztof.
Aby dobrze ukazać Państwu emocjonalne zabarwienie tego stanu rzeczy, skorzystaliśmy z sugestii działkowicza. Pochmurny obraz Rodzinnych Ogródków Działkowych na wrocławskim Tarnogaju można zobaczyć na fotografiach ilustrujących ten tekst. Tak ponoć widzą je teraz użytkownicy.
Jak Państwo myślicie, dlaczego kultura spędzania wolnego czasu na działce ze „sportu narodowego” zamienia się w zanikające zjawisko? Czy ogródki działkowe wrócą jeszcze do łask, jak w popularnym kawałku rapera Ten Typ Mes? Zapraszamy do dyskusji…
Maciej Fedorczuk
Jest prawdą, że część młodych liczy na zielony skwerek na stałe pod grilla.
Ale myślę, że Pan redaktor powinien się uważniej przyjrzeć i porozmawiać z prezesami ROD by dowiedzieć się jak jest w rzeczywistości.
Stopniowo w niektórych ROD są już kolejki by wykupić swoje zielone miejsce. Nie mówiąc już o cenach. A przecież taka działka jest tylko w dzierżawę a nie na własność.
Też mamy działkę – jeszcze młodzi – i mam młodych znajomych, którzy nie mają dużo czasu by na działkę poświęcić ale starają się na tyle ile mogą by coś z tej działki swojego mieć do jedzenia.
Moda na własne warzywa, owoce dopiero się rozkręca…
Ponadto:
1. starość nie radość, więc Pani musiała sobie ponarzekać. Też tak na starość być może będziemy.
2. Czasy się zmieniają a z nimi podejście do działek i jej społeczności.
3. Działki nie zaginą, nie wszystkich stać lub nie wszyscy mają ochotę by co weekend wyjeżdżać z Wrocławia do lasu… jest duża część, która chce ten czas spędzać aktywnie, właśnie na działce, będąc młodym.
Pozdrawiam Wszystkich Działkowiczów