Jacek Sutryk może stracić wiele po wewnętrznych wyborach w Platformie Obywatelskiej. Okazuje się, że nie może być już pewny poparcia swojej kandydatury w nadchodzących wyborach w 2023 roku. Michał Jaros powiedział o tym otwarcie w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.
Michał Jaros pokonał Romana Szełemeja w walce o fotel szefa regionu Platformy Obywatelskiej. Jego konkurent, prezydent Wałbrzycha, miał poparcie Jacka Sutryka, a nawet Donalda Tuska, który przyznał, że gdyby mieszkał na Dolnym Śląsku to oddałby głos Romana Szełemeja. Ostatecznie demokratyczne wybory w PO w naszym województwie zakończyły się stosunkiem 664 głosów do 492 na korzyść Jarosa.
Okazuje się, że ten wynik może boleśnie odczuć urzędujący prezydent Wrocławia, który nie może być pewny poparcia swojej kandydatury w nadchodzących wyborach przez środowisko PO.
– Dziś jako Platforma współpracujemy z Jackiem Sutrykiem i ma nasze pełne wsparcie jako prezydent Wrocławia. Jeśli jednak chodzi o wybory w 2023 r., to nic nie jest jeszcze przesądzone – mówi Michał Jaros w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.
Jaros przyznał także, że Jacek Sutryk nie zadzwonił do niego po wygranych wyborach na szefa regionu. Miał się z nim jednak kontaktować jego oponent, Roman Szełemej. Pogratulował mu zwycięstwa, a Michał Jaros podziękował mu za dobrą rywalizację.
Przypomnijmy, że Michał Jaros jest posłem od trzech kadencji. Po wyborach w Karpaczu należał do tzw. frakcji Jacka Protasiewicza. Po rozłamie w partii odszedł do Nowoczesnej. Potem jednak decyzję zmienił i z Nowoczesnej powrócił do PO.
Ta współpraca powinna być jak najkrótsza ponieważ pan Sutryk ale tez i PO dla Wrocławia nic nie robią oprócz korków na drogach i złej komunikacji miejskiej.