7-krotny Mistrz Polski Seniorów na 400 m stylem zmiennym, półfinalista Mistrzostw Europy na 200 m – również stylem zmiennym, 16 zawodnik na świecie na dystansie 400 m, wielokrotny medalista Mistrzostw Polski seniorów i młodzieżowców – Dawid Szwedzki, będzie naszym i Państwa gościem w ramach cyklu #BliżejMiasta, w którym staramy się przybliżać naszym czytelnikom ciekawe osobowości związane z Wrocławiem. Jak wygląda droga w kierunku Tokio w wykonaniu Dawida?
Zawodowcem jesteś już od wielu lat, powiedz mi – proszę – jakie momenty podczas Twojej przygody z pływaniem były najtrudniejsze?
Hmm… trudne pytanie. Ciężko jest wskazać najtrudniejsze momenty, ale trochę ich było. Na pewno były to chwile podczas zawodów, gdzie starty nie były do końca udane. Na pewno można zaliczyć do nich Mistrzostwa Europy w Glasgow z 2018 roku. Celem na te zawody było uzyskanie rekordu życiowego bądź popłynięcie przynajmniej w jego okolicach. W konsekwencji dałoby to miejsce w finale i znalezienie się w gronie 8 najlepszych zawodników w Europie. Niestety wyścig ten ukończyłem na 23 miejscu płynąc o 6 sekund wolniej od rekordu życiowego. To, jak myślę, najbardziej pamiętny moment w mojej karierze. Oprócz tego zdarzają się takie momenty podczas ciężkich treningów, kiedy organizm jest na wyczerpaniu, a Ty zdajesz sobie sprawę, że właśnie wtedy waży się to czy popłyniesz szybciej o te kilka dziesiątych na zawodach. Wiesz, że nie możesz odpuścić, jeśli chcesz osiągnąć wyznaczony cel.
Jakie strategie przyjąłeś, żeby sobie z nimi poradzić?
Po ME w Glasgow musiałem przemyśleć na spokojnie co zrobiłem dobrze, co zrobiłem źle i gdzie popełniłem błędy. Czyli taka spokojna analiza tego co się stało i wyciągnięcie wniosków. Poza tym na pewno trzeba zrozumieć, że sport bardzo często bywa nieprzewidywalny. Może się wydawać, że na treningach wszystko idzie w dobrym kierunku, a na zawodach jest jedna wielka klapa i nie potrafi się znaleźć rozsądnego wytłumaczenia. Jesteśmy tylko ludźmi, nie maszynami i nasze ciało ma pewne ograniczenia. Taka perspektywa patrzenia na sport wyczynowy bardzo ułatwia radzenie sobie w chwilach niepowodzenia na zawodach. Jeśli chodzi o radzenie sobie na treningach to myślę, że mobilizujące jest uświadamianie sobie, że inne osoby trenują równie ciężko jak nie ciężej. Pływają bardzo podobnie i także przeżywają kryzysy, mimo że mogą znajdować się tysiące kilometrów dalej. Jeśli oni na zawodach okazali się lepsi ode mnie, to znaczy, że wytrzymali ciężkie treningi i nie poddali się w ciężkich momentach. Co więcej, zdarza się, że wracam myślami do „zadań, które pływałem” całkiem niedawno, a wykonałem je bardzo dobrze. To również nakręca, daje siłę do kolejnych treningów i motywuje do jeszcze cięższej pracy.
Oprócz bycia zawodowym sportowcem, studiujesz, a w zasadzie kończysz, psychologię. Połączenie zdobywania wiedzy akademickiej ze sportem na najwyższym poziomie to chyba duże wyzwanie…
Zgadza się. Przed pójściem na SWPS we Wrocławiu studiowałem trzy semestry zarządzanie i inżynierię produkcji na Politechnice Łódzkiej. I rzeczywiście nie było łatwo pogodzić tych zajęć. Na pewno dużą rolę odgrywały ogrom nauki oraz układ godzinowy zajęć. Po różnych perypetiach związanych z klubem w Konstantynowie Łódzkim przeniosłem się do Wrocławia i trafiłem na SWPS. To sprawiło, że mogłem – przykładowo – wyjechać na obóz 2-tygodniowy i praktycznie nic nie stracić, a jeśli już to bardzo niewiele. Nie ukrywam też, że na część zajęć na SWPS-ie zapisałem się tylko dlatego, że nie kolidowały mi one z treningami, które odbywają się 2 razy dziennie po 2-3 godziny. Podsumowując – na pewno nie jest łatwo pogodzić naukę z wyczynowym uprawianiem sportu w naszym kraju… Jeśli jednak ma się chęci i jest się odpowiednio zmotywowanym, to uważam, że jak najbardziej jest to możliwe.
Czy zdobyta na uczelni wiedza pomaga Ci w zarządzaniu swoją psychiką?
Myślę, że bardziej pokazała różne sposoby patrzenia na pewne sprawy. Ze względu na to, że dość długo jestem w sporcie musiałem nauczyć się postrzegać pewne rzeczy i odpowiednio podchodzić do startów jak i treningów. Niestety według mnie trochę za mało było zajęć poświęconych tematyce sportu, a uważam, że odgrywa on bardzo ważną rolę w dzisiejszym świecie. Sam fakt, że żadne inne eventy nie przyciągają tak dużej liczby widzów jak największe sportowe imprezy – i nie mówię tu tylko o mistrzostwach świata np. w siatkówce czy igrzyskach. Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę jak wielki wpływ na rozwój skoków narciarskich w Polsce miała „małyszomania”, a także co się dzieje w kraju, zwłaszcza przed telewizorami jak odbywa się Puchar Świata w Zakopanem. Emocje, niesamowite przeżycia, radości, łzy, stres – wszystkie te elementy są powiązane z psychologią. Mam wrażenie, że na uczelniach kładzie się głównie nacisk na zarabianie pieniędzy (biznes) lub psychologię kliniczną (zaburzeń). Sport jest pomijany lub traktowany po macoszemu. Jednak psychologia sportu to młoda dziedzina, która ciągle się rozwija. Mam nadzieję, że z czasem również ktoś zobaczy jak wiele ciekawych zjawisk można zaobserwować w sporcie.
W jaki sposób motywujesz się do przetrwania takich obciążeń treningowych i jak radzisz z presją przed zawodami?
Idąc na trening staram się wykonać każdą jednostkę w stu procentach. Każde zadanie przepłynąć jak najlepiej i jak najwięcej z niego wyciągnąć. Wiadomo, że pojawiają się (dość często nawet) ciężkie treningi czy zadania. W takich momentach mówię sobie, że skupię się tylko na najbliższych np. 40 minutach (tyle trwa ciężkie zadanie), a potem już tylko rozpływanie i wolne. 40 minut pracy i potem będzie kilkanaście godzin wolnego…, spanie…, odpoczynek… Bardzo często przed różnymi zadaniami przypominam sobie jak wcześniej pływałem podobne treningi. Staram wyznaczać sobie cele, by następne zadanie pływać szybciej lub przynajmniej tak samo. Po udanym treningu pojawia się również satysfakcja z dobrze wykonanego zadania. To bardzo miłe uczucie, które napędza pozytywnie do jeszcze cięższej pracy. Kiedy zdaję sobie sprawę, że każdy trening wykonałem ze 100-procentowym zaangażowaniem, nie ma jakichś obaw przed zawodami. Owszem stres się pojawia, jednak myślę, że doświadczenie z różnych zawodów sprawia, że czuje się go coraz mniej. Do tego stosuję takie techniki jak relaksacja czy wizualizacja, a bezpośrednio przed startem staram się pobudzić słuchając muzyki.
Masz na swoim koncie już wiele sukcesów, ale mam wrażenie, że najważniejsza impreza dopiero przed Tobą. Jak wygląda Twój zwykły dzień w toku przygotowań do kwalifikacji na Igrzyska Olimpijskie?
Zgadza się. Obecnie przygotowuję się do kwalifikacji na Igrzyska Olimpijskie Tokio 2020. Trenuję bardzo podobnie jak w zeszłym sezonie. Treningi rozpoczynam od godziny 6:45 lub 6:30 do 8:30. Po południu treningi od 16. do 17. odbywają się na lądzie i potem mamy trening w wodzie od 17. do 19. Zdarza się, że trzy razy w tygodniu przychodzę wcześniej poćwiczyć na 6. rano, ale to tylko w niektórych okresach treningowych. Poza tym między treningami spanie i jedzenie, czyli to, co powinien robić prawdziwy sportowiec. Treningi w środę i sobotę odbywają się najczęściej tylko rano lub popołudniu (raz dziennie) natomiast cała niedziela jest wolna. Tak przygotowuję się do kwalifikacji na Igrzyska, które odbędą się w maju podczas Głównych Mistrzostw Polski lub Mistrzostw Europy w Budapeszcie w 2020 – również w maju.
Trofeum albo wynik, z którego jesteś najbardziej dumny?
Myślę, że ostatnie Mistrzostwa Świata, gdzie zająłem 16. miejsce w mojej koronnej konkurencji – 400 zmiennym. Dało mi to pogląd, że do światowej czołówki brakuje naprawdę niewiele, jednak potrzeba bardzo dużo wysiłku i pracy by ich dogonić. Dlatego nie ma co się oglądać na to co było tylko trzeba patrzeć dalej w przód.
Rozmawiał: Maciej Fedorczuk