Choć dziś wrocławski Stadion Olimpijski kojarzony jest przede wszystkim, i słusznie, z żużlową Betard Spartą, jego historia to znacznie więcej niż żużel. Jego twórca pomagał budować inny wielki sportowy obiekt, był gospodarzem wielu ważnych imprez sportowych, w tym… nazistowskich. W nowym kraju był równie istotny, a wokół niego narosła legenda. Czas włączyć zatem tryb #HistorycznyWrocław i opowiedzieć historię Stadionu Olimpijskiego.
Schlesierkampfbahn im Sportpark Leerbeutel. Taką nazwę nosił kompleks sportowy, w którym w latach 1926-1928 powstał obiekt znany dziś jako Stadion Olimpijski. Jego projekt utworzony został wcześniej, bo już w latach 1924-25, a autorem był Richard Konwiarz, niemiecki architekt mieszkający wówczas w Breslau. Niby oczywista rzecz, ale warto przypomnieć, że Wrocław wówczas był niemiecki, choć ten kraj w tamtym okresie zwany był Republiką Weimarską. Przemianowanie na III Rzeszę, dojście do władzy NSDAP i Adolfa Hitlera było później. Wracając do tematu, obiekt ten nazywano wówczas po prostu Stadionem Śląskim. Skąd zatem „Stadion Olimpijski”? Otóż w latach 1912-1948 na każdych Igrzyskach Olimpijskich odbywał się Konkurs Sztuki i Literatury. Po prostu jako jedna z konkurencji. Konwiarz wystąpił na nich zgłaszając właśnie stadion, najpierw w Amsterdamie w 1928 roku, a potem po czterech latach w Los Angeles w 1932 roku. Na tych drugich zdobył brązowy medal za projekt stadionu.
Duże stadiony to coś, co naziści lubią najbardziej
Jednak co do samego obiektu, przez lata odbywały się na nim różne sportowe eventy. Mecze piłkarskie, mityngi lekkoatletyczne czy gimnastyczne. Początkowo nikt nie planował, by kiedykolwiek jeździli tam żużlowcy, więc murawę otaczały bieżnie. Z czasem zaczęto także jego rozbudowę. Jeszcze w latach 30’ XX wieku pojemność trybun zwiększono do 50 000 osób, dobudowując wał ziemny na którym osadzono trybuny. Pojawił się także dach oraz słynna wieża zegarowa. Dokładnie ta sama, która jest tam do dziś. Kiedyś krążyły pogłoski, że wrocławska arena miała pełnić rolę stadionu rezerwowego dla niesławnych Igrzysk Olimpijskich w Berlinie w 1936 roku. Tych które tak potężnie propagandowo wykorzystali naziści (np. film „Olympia” z 1938 roku reżyserii Leni Riefenstahl). To oczywiście nieprawda, stadion ten jest i zawsze był za mały, aby zrobić na nim coś takiego. Choć będąc bardzo dokładnym igrzyska się tam odbyły. Konkretnie III Igrzyska Niemieckie, punkt przygotowań ichniejszej kadry do IO w Los Angeles.
Nie znaczy to jednak, że partia Adolfa Hitlera nie doceniała tego obiektu. Co to, to na pewno nie. Dość powiedzieć, że w 1933 roku nadano mu imię Hermanna Goringa, szefa lotnictwa III Rzeszy (Luftwaffe), późniejszego feldmarszałka tego kraju, jednego z twórców nazistowskiego piekła (a przy okazji niezłego ćpuna). To właśnie po tej decyzji mocno zabrano się za jego rozbudowę, o której napisałem wyżej. Za to w 1938 roku gościł na nim sam Adolf Hitler podczas wielkiego sportowego festynu, którego łączna publika przebiła ponoć liczebność ówczesnego Breslau. Co stało się z nim podczas II wojny światowej? Na szczęście przetrwał, choć mocno ucierpiał. Różne były szacunki szkód, ale te „najmroczniejsze” mówiły nawet o 80-procentowym zniszczeniu. Za odbudowę odpowiedzialna była już nowa ojczyzna stadionu, czyli Polska.
(Nie)zniszczony przez komunizm
Na szczęście choć komuniści o wiele lepiej niszczyli niż budowali, a Stadion Olimpijski był dziełem pokonanego wroga, obiekt nie tylko odbudowano, ale i powiększono. Prace ukończono w 1948 roku, a wraz z powrotem do „świata żywych”, arena zyskała także nowego patrona. Został nim Karol Świerczewski, generał Armii Czerwonej i ludowego Wojska Polskiego, a także jeden z najważniejszych działaczy komunistycznych w powojennej Polsce. Zginął on rok wcześniej w zasadzce Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) pod Jabłonkami (Podkarpacie). Podobnie jak wcześniej, stadion służył przede wszystkim lekkoatletom, piłkarzom, ale także żużlowcom.
Reprezentacja Polski w piłce nożnej zagrała tam 15-razy, m.in. ze Szwajcarią (2:0 w 1978 roku) czy ZSRR (0:1 w 1967 roku). Ciekawe jest to, że gospodarzem Polacy byli… 14 razy. Pierwszy występ naszej kadry na tym obiekcie miał jeszcze w 1935 roku. Dokładnie 15 września tamtego roku Polacy przegrali 0:1 z reprezentacją III Rzeszy. Ostatnie starcie polskich piłkarzy tam, miało miejsce 24 marca 1987 roku, gdy towarzysko pokonaliśmy 4:1 Norwegię. Jednego z goli strzelił późniejszy trener Śląska Wrocław, Jan Urban. Zresztą WKS też tam występował, głównie w europejskich pucharach. Wrocławianie zagrali tam choćby z wielkim Liverpoolem w 1/8 finału Pucharu UEFA (1:2). Co do żużla, to w 1961 roku miał tam miejsce finał Drużynowych Mistrzostw Świata, który oglądało ponad 50 000 osób.
Złoto pod Olimpijskim?
Co do zmian w samej konstrukcji stadionu, duże przebudowy przeprowadzono w latach 70’. Postawiono oświetleniowe maszty o mocy 2800 luksów (wówczas najmocniejsza w Europie), a na murawie zainstalowano podgrzewanie. W tamtych czasach to był ewenement, coś niespotykanego. Aczkolwiek instalacja ta zepsuła się po ośmiu latach funkcjonowania (1979-1987). Lata 90’ i początek XXI wieku nie były dla Olimpijskiego najjaśniejszym okresem. Co prawda znakomicie radzili sobie tam żużlowcy Sparty. Zespół w którego barwach szaleli Tommy Knudsen, Dariusz Śledź czy Piotr Baron trzy razy z rzędu zdobywał mistrzostwo Polski. Aczkolwiek sam obiekt zaczynał robić się przestarzały i niszczejący, co zmieniło się dopiero gdy pieczę nad terenem objęło miasto Wrocław.
Jednak zanim do tego przejdziemy, warto wspomnieć jeszcze o pewnej związanej z tym obiektem legendzie. Otóż wedle niektórych, Stadion Olimpijski miał stać na podziemiach wybudowanych jeszcze w czasach niemieckich. W latach 90’ rozkuto nawet posadzkę słynnej wieży zegarowej i okazało się, że jest zbrojona. Opowieści o „złocie Wrocławia”, wywiezionym z Festung Breslau aby je ukryć przed armią czerwoną od lat rozbudzało wyobraźnie. Na całym Dolnym Śląsku penetrowano sztolnie, kopalnie i inne tym podobne miejsca w jego poszukiwaniu. Zaczęto więc wysuwać różne teorie na temat potencjalnych podziemi Olimpijskiego. Dziś wiemy jednak, że nie ma to wiele wspólnego z prawdą, a arena na niczym takim nie stoi. Jednak co plotki zrobiły to ich.
Sporty nieolimpijskie, dom żużlowców, symbol Wrocławia
Co do czasów bardziej obecnych, w 2006 roku miasto odkupiło tereny Stadionu Olimpijskiego od AWF-u, a obiekt powoli zaczął wracać do żywych. Zmniejszono pojemność trybun, wyremontowano tor żużlowy (poprawiono geometrię, skrócono proste i łuki), a to wszystko kosztem murawy. Obecnie jest ona za mała, by można było tam grać w piłkę nożną. Jednak totalną rewitalizację arenie przyniosły Igrzyska Sportów Nieolimpijskich na Stadionie Olimpijskim, czyli pamiętne World Games 2017. Impreza przez wielu uznana za niewykorzystaną i niepotrzebną, aczkolwiek dla tego terenu była wręcz zbawieniem. Obiekt kompletnie przebudowano. Zburzono zachodnie trybuny, nowe usytuowano bliżej toru oraz murawy. Zmodernizowano oświetlenie, ale co najważniejsze zadaszono całość.
Tak oto powstał wizerunek Stadionu Olimpijskiego jaki znamy dziś. Domu Betard Sparty Wrocław, która w 2021 roku zdobyła pierwsze mistrzostwo Polski na odnowionej arenie. Ale też domu Panthers Wrocław, absolutnie najlepszej drużyny futbolu amerykańskiego w Polsce, czołowej w Europie. Stadion otacza kompleks wrocławskiego AWF-u. Korty tenisowe, boiska piłkarskie, hala wielofunkcyjna. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że Olimpijski jest czasem pomijany wśród najważniejszych miejsc Wrocławia. Ale nikt nie powinien mieć wątpliwości, że do nich należy.