Konsekwencja – to słowo najlepiej oddaje wczorajszą grę w wykonaniu piłkarzy trójkolorowych. Wrocławianie długo bili głową w mur, lecz ostatecznie udało się nie tylko doprowadzić do remisu, ale i wygrać z obecnym mistrzem Polski.
Pierwsza połowa była swoistym „festiwalem syzyfowej pracy”. Śląsk starał się prowadzić grę, próbując – całkiem skutecznie, utrzymywać piłkę na połowie rywala. Niestety, podobnie jak w pierwszym meczu sezonu czy podczas całej kampanii przygotowawczej, znów niewiele z tego wynikało. Gospodarze nagminnie tracili piłkę w okolicach pola karnego rywali notując niecelne podania lub oddając niegroźnie i nieprzygotowane strzały. Zadania nie ułatwiali również pomocnicy Piasta, którzy dobrze rozszyfrowywali czytelne zamiary zawodników Śląska.
Efektem skutecznej antycypacji gliwiczan był jedyny gol pierwszej połowy, kiedy po zamieszaniu w polu karnym i przysłowiowym “ping-pongu” pomiędzy obrońcami wrocławskiej drużyny, piłkę do siatki w 31 minucie wpakował Jorge Felix. Jedyne realne zagrożenie pod bramką Piasta wypracował Przemysław Płacheta, który był bardzo blisko pokonania Frantiska Placha z rzutu wolnego.
W drugiej części spotkania Śląsk został zepchnięty do defensywy, próbując co najwyżej nieskutecznie kontrować. Piast stwarzał sytuacje, które nie zamieniały się w bramki jedynie ze względu na nieskuteczność napastników i świetną dyspozycję Putnocky’ego. Waldemar Fornalik zdecydował się na wprowadzenie kilku nieoczekiwanych zmian, ściągając chociażby strzelca bramki, Jorge Felixa i jednego z najbardziej kreatywnych zawodników na boisku, Gerarda Badię.
Do 70 minuty nic nie wskazywało, by zawodnicy Śląska mieli choćby urwać punkt Piastowi. Próby przenoszenia ciężaru gry pomiędzy Płachetę a Musondę były wyjątkowo wolne i przewidywalne, a środek pola mocno stracił na swoich walorach po zejściu z boiska Roberta Picha. Dobre wyczucie czasu Vitezslav Lavička miał z kolei do innej zmiany. W 73 minucie trener WKS-u wpuścił na boisko sprowadzonego w tym okienku transferowym Erika Exsposito, który nieco ponad 10 minut później dobił beznadziejny strzał Łukasza Brozia doprowadzając do remisu.
Wyrównujące trafienie Hiszpana obudziło w zawodnikach Śląska nowe siły. Pojawiły się waleczność, zaangażowanie i determinacja,a tempo spotkania drastycznie wzrosło. Trójkolorowi poczuli krew, którą ostatecznie udało się z mistrzów Polski wyssać po wywalczonym i wykorzystanym przez niewidocznego w całym spotkaniu Łukasza Brozia, rzucie karnym.
Mimo kolejnego bladego spotkania w wykonaniu Śląska Wrocław, warto wyróżnić dobrą postawę kilku zawodników. Widoczny i waleczny był Robert Pich, który jak tylko mógł starał się pojawiać w każdym sektorze boiska zabierając przestrzeń zawodnikom Piasta. Godne zauważenia były również występy obu skrzydłowych. Zarówno Musonda jak i Płacheta, mimo kilku niepotrzebnych strat stwarzali największe zagrożenie w szeregach wrocławian. Najpewniejszym punktem zespołu po raz kolejny był natomiast Matus Putnocky, którego godny podziwu refleks kilkukrotnie uratował gospodarzy przed stratą bramki.
Śląsk Wrocław kontynuuje rozpoczętą meczem z Wisłą zwycięską serię. Po dwóch pierwszych meczach wrocławianie mają komplet punktów.
Maciej Fedorczuk