W naszym cyklu #BliżejSportu rozmawiamy z młodzieżowym reprezentantem Polski w piłce nożnej i zawodnikiem Śląska Wrocław Przemysławem Płachetą.
Na początek pozwól, że zapytam Cię żartobliwie, bo pewnie wielu kibiców się zastanawia… Skąd wzięła się twoja szybkość?
Odziedziczyłem po rodzicach. <śmiech> Można powiedzieć, że wywodzę się z rodziny sportowców. Sport od zawsze był w moim życiu ważny, a często najważniejszy. Bracia też grali w piłkę. Jeden z nich trenował lekkoatletykę z sukcesami, a także bobsleje. Można, więc powiedzieć, że mam to w genach… Dużo pracy, jednak poświęciłem, aby dojść do takiej dyspozycji fizycznej w jakiej jestem teraz.
Czy chętnie korzystasz z pomocy fizjoterapeutów? Pytam, bo niektórzy zawodnicy z taką liczbą spotkań, na wysokiej intensywności często sami wiedzą co dla nich najlepsze. Jaka forma regeneracji im odpowiada. Jak jest u Ciebie?
Korzystam z pomocy fizjoterapeutów. Poznałem jednak dobrze swoje ciało. Nabrałem można powiedzieć doświadczenia, także w tej kwestii. Więcej czasu poświęcam po meczu na odnowę biologiczną. Wiesz, zimna woda… To daje dobre efekty. Rzeczywiście często sam podejmuje pewne ćwiczenia, zabiegi, ale to też wynika z coraz większej świadomości, która jest we mnie. Rozwijam się, także w tej płaszczyźnie.
Mógłbyś pokusić się o porównanie rozgrywek 1 ligi i ekstraklasy? Jedni mówią, że w pierwszej lidze jest więcej gry technicznej, a ekstraklasa jest fizyczna. Jednak ilu ekspertów tyle opinii. Jaka jest Twoja?
Różnica jest widoczna. Moim zdaniem? W ekstraklasie jest zdecydowanie większa intensywność… Więcej taktyki, piłka jest szybsza i czuć różnicę. Po przyjściu do Śląska od razu ją dostrzegłem. Obciążenie, jeśli grasz po 90 minut, jest większe. Tym bardziej że teraz udało mi się wywalczyć tyle minut i tyle grałem. Mogę, więc pokusić się o ocenę. Musiałem dostosować swój organizm do tego rytmu. Żeby być gotowym na kolejny mecz.
Największa różnica to chyba ta medialna?
Zainteresowanie mediów jest większe.
Wiem, że jesteś skupiony na piłce i nie pchasz się przed kamery. Nie denerwuje Cię ta napastliwość dziennikarzy? Takich jak ja… Dzwonimy podczas kwarantanny i zawracamy wam głowę swoimi pytaniami.
<śmiech> Rzeczywiście ta różnica jest ogromna. Zacząłem się też rozwijać pod tym względem. To było dla mnie nieco zaskakujące, że aż tak duży jest ten kontrast medialny. Od razu to zobaczyłem, ale też jestem świadomy, że piłkarz musi być w mediach obecny. Staram się rozwijać, także pod tym względem.
Przemku pozwolę sobie na chwilę szczerości, choć już kiedyś o tym chwilę rozmawialiśmy. Byłem na mistrzostwach Europy U-21 we Włoszech z drużyną Czesława Michniewicza. Nie ukrywam jesteś dla mnie wrocławską namiastką tej niesamowitej drużyny, która sprawiła nam wtedy tyle radości. Co możesz powiedzieć o tej imprezie? Czesław Michniewicz wykonał z wami kawał dobrej roboty co? Pokonanie takich zawodników, klasy europejskiej… Belgia, Włosi przy komplecie publiczności! Choć Ty zagrałeś jedynie w końcówce tego ostatniego przegranego spotkania z Hiszpanią, które już tak szczęśliwe nie było to brałeś w tym wszystkim udział. Jak wspominasz te mistrzostwa?
To było dla mnie ogromne doświadczenie. Jestem wdzięczny trenerowi Michniewiczowi, że powołał mnie na ten turniej. Tak jak wspomniałeś tam grali piłkarze klasy światowej. Mimo, że młodzi. Dzięki temu mogłem zobaczyć, jak wygląda ta europejska piłka z perspektywy murawy, przy takim dopingu, ale też ogromnej presji jaka ciążyła na nas podczas tego turnieju. To też nauka. Wtedy byłem w Podbeskidziu. Dziś to doświadczenie procentuje na boiskach ekstraklasy.
Jakie to uczucie brać udział w meczu przy pełnych trybunach z włoską drużyną w Bolonii? Byłem wtedy wśród kibiców włoskich. Trochę dziwnie się na nas patrzyli, jak zdobyliście bramkę i na 500 osób w sektorze cieszyły się dwie w biało-czerwonych barwach <śmiech> Atmosfera była chyba jak na pierwszej kadrze? Jak sądzisz?
Pełny stadion w Bolonii. Były lekkie ciarki. To daje kopa. Tak było też i tym razem.
Dziwi Cię, że mimo waszej kapitalnej postawy Krystian Bielik, Szymon Żurkowski czy Dawid Kownacki trochę przepadli w swoich klubach?
W piłce nożnej jest różnie. Raz jesteś u góry, raz nikt o tobie nie pamięta. Zawsze można szybko spaść. To futbol, musisz być tego świadomy. Wszyscy piłkarze, trenerzy przechodzą trudne momenty. Takie chwile pokory. Trzeba pracować nad tym, co trudne. Nie chce oceniać innych kolegów. Mieliśmy fajny zespół. Dalej trzymam za nich kciuki. To jest normalne w piłce, że nie zawsze jest tak jak tego pragniesz. Trzeba umieć z tym żyć.
Jak wspominasz debiut przeciwko Wiśle w Krakowie?
To było fajne uczucie. Atmosfera przy Reymonta mnie zmotywowała. Dało mi pozytywnego kopa na rozgrzewce. Chciałem wejść i zagrać tak jak najlepiej potrafię. Doceniam to, że mogłem wyjść i zagrać od początku. Nie bałem się pokazać tego co potrafię. Trybuny dodały mi odwagi.
Wrocławskie trybuny też Ci jej dodają?
Piękny stadion, dużo kibiców, super atmosfera. Fajne uczucie grać u siebie.
Wiesz, że nie zawsze tak było? Drużyna grała słabo, a trybuny świeciły pustkami…
To też piłka. Kibic musi się do tego przyzwyczaić. My, piłkarze, musimy zachęcić kibiców do przyjścia na stadion. Przyszedłem też tutaj po to, aby to zmienić, by Stadion Wrocław znów się zapełnił. Potrafiliśmy się jako drużyna podnieść. Mam duży szacunek do zespołu za tę reakcje.
W ekstraklasie zagrałeś nieco ponad rundę. Jakiś mecz był dla Ciebie szczególny?
Będę pamiętał debiut, debiutanckie bramki. Drużynowo cieszyło nas każde zwycięstwo, tak samo kibiców to niosło na duchu.
Jak duży jest niedosyt, że przerwali wam te w mojej opinii niezłą rundę? Chciałbyś te dotychczasowe wydarzenia jakoś podsumować?
Niedosyt jest. Piłkarzowi lepiej jest powiedzieć coś na koniec jak rozdział jest zakończony. Cieszymy się z wyników, ale nie można podsumowywać, czegoś co się nie zakończyło. My chcemy indywidualnie podchodzić do każdego spotkania. To jest dla nas ważne. To często podkreśla nasz trener.
Wierzysz, że rozgrywki uda się dokończyć?
Chciałbym, aby sezon został wznowiony. Patrząc, jednak tak normalnie… to musi być bezpiecznie…
Nie wariujesz już w domu? <śmiech>
Chcę do tego podejść tak, że mogę popracować nad innymi rzeczami, na które na co dzień mam mniej czasu. Człowiek się wtedy rozwija… Powinniśmy robić to, co możemy, więc ja robię to, co mogę. Trzeba przewalczyć trochę nad fizycznością, ale i nad głową. Żaden czas nie jest zły do tego, żeby się doskonalić.
Mam nadzieje zobaczyć Cię na boisku jak najszybciej Przemku. To będzie oznaczało, że wróciła normalność.
Sobie też tego życzę. Dzięki za rozmowę i pozdrawiam Czytelników Wrocławskich Faktów. Bądźcie ze Śląskiem, kiedy ten trudny czas się skończy.
Rozmawiał: Dariusz Nowakowski VIDEO: Arkadiusz Klemka