Są mecze, których się nie zapomina do końca życia. Są rozmowy, które wspomina się latami. Do tego typu wspomnień należeć będzie ta rozmowa. Świętując wielki sukces koszykarskiego Śląska w jednym z wrocławskich pubów nie spodziewaliśmy się, że spotkamy w nim prezesa klubu, który po 20 latach znów sprawił, że Wrocław pokochał koszykówkę. Na Wasze ręce oddajemy wywiad z prezesem koszykarskiego Śląska Wrocław – Michałem Lizakiem – pierwszy po 18. tytule mistrza kraju dla WKS-u!
Filip Macuda i Dariusz Nowakowski (Wrocławskie Fakty): Razem z nami prezes koszykarskiego Śląska Wrocław, po tym niesamowitym sukcesie. Panie prezesie, co pan czuje?
Michał Lizak (prezes koszykarskiego Śląska Wrocław): Przede wszystkim ulgę, przede wszystkim takie poczucie że coś na co się umawialiśmy, o czym marzyliśmy 11 lat temu, jak zaczynaliśmy reaktywację tego klubu od drugiej ligi w końcu po wielu perturbacjach znalazło finał tam, gdzie marzyliśmy i zrealizowaliśmy cel, który sobie stawialiśmy. Także olbrzymią odpowiedzialność, bo tak naprawdę nie jesteśmy teraz na końcu drogi, którą sobie wyznaczamy, tylko pokonujemy kolejny etap, który będzie coraz bardziej wymagający. Wiem, że po tym co się wydarzyło, po tej euforii powrotu do – mam nadzieję – okresu świetności Śląska, zainteresowania, boomu kibiców, pełnej Hali Stulecia, oczekiwania kibiców będą tylko większe. Trochę zawsze się śmieje, że moment w którym podpisujemy kontrakt z trenerem, to moment włączenia licznika do momentu, w którym go zwolnimy. Tak naprawdę to jest jest czekanie, czy to się wydarzy za miesiąc, dwa, trzy, czy trzy lata. Z nastawieniem, że częściej to są te krótsze okresy. Czasem to jest tak, że to zdobycie mistrzostwa to dziś olbrzymie święto i poczucie takiego spełnienia, ale jutro czy pojutrze będziemy już pod olbrzymią presją budowy kolejnego składu, który będzie musiał stanąć na wysokości zadania, będzie musiał to kontynuować, będzie musiał zrobić jeszcze więcej, jeszcze lepiej. Tak naprawdę to poczucie ogromnej odpowiedzialności za to co się osiągnęło i za to, co przed nami.
Czy zmieniając trenera z Petara Mijovicia na Andreja Urlepa czuł pan, że to postawienie wszystkiego na jedną kartę i że tak szybko ten ruch się zwróci?
Generalnie z trenerem Urlepem to jest takie spięcie klamrą tych 20 lat. 20 lat temu Grzegorz Schetyna prezes klubu, Andrej Urlep na ławce trenerskiej. Dzisiaj Andrej Urlep na ławce trenerskiej, a pan Grzegorz wspierający nas gdzieś z boku. Czerpanie z wiedzy takiego człowieka, który stworzył koszykarskiego potwora, otworzył drzwi do Euroligi, zawsze stawiał sobie cele wyższe niż inni w ogóle myśleli, że można osiągać, czerpanie z jego wiedzy, ta jego obecność, drzwi które otwiera dla tego klubu – to jest po prostu bezcenne. Ta klamra spinająca te dwie postacie wtedy, Waldemar Łuczak – dyrektor sportowy wówczas, obecnie również dyrektor sportowy Śląska – w międzyczasie mistrz Polski z Turowem Zgorzelec – tych powiązań jest bardzo wiele. Cieszę się, że to się tak skończyło. Wracając do pytania – czy wiedzieliśmy, że to się tak skończy? Wiedzieliśmy, że Andrej zna ten klub i dla niego to nie jest tylko miejsce pracy, ale że zna specyfikę Śląska i wie, że liczą się tu najwyższe cele, że to miasto jest skazane na wygrywanie. Można marzyć o tym, co przeżywaliśmy lata temu. Andrej był taką postacią, że zaczynał mówić o odbudowaniu kibiców. To zawsze było dla niego ważne. Niektórzy nie doceniają tego, jak bardzo on potrzebuje tego wsparcia. Wypełniona Hala Stulecia wspaniale wyglądała już na meczu z Joventutem Badalona, ale wtedy to było w okolicach 3,5 tysiąca kibiców. Dzisiaj mieliśmy naprawdę koszykarskie szaleństwo – ciężko było szpilkę wcisnąć. To jest to, do czego chcemy dążyć. Oczywiście – ten medal smakuje, ale najbardziej cieszę się z tego, że odbudowaliśmy modę na koszykówkę przez duże „K”. We Wrocławiu znów rozmawia się o koszykówce, mamy świetne relacje z prezydentem Sutrykiem, który reaguje na to, co dzieje się dookoła. Potrafi przy wyprzedanej hali w ciągu doby podjąć decyzję – „zbudujmy strefę kibica”. Róbmy tę otoczkę, bo Wrocław tego potrzebuje. Bardzo ważne będzie to, by tego nie zmarnować, żeby zrobić kolejny krok.
Poprosimy na gorąco też kilka słów po tym dzisiejszym meczu, bo to był mecz, który rozpalił nasze oczekiwania, co do przyszłości. Hala Stulecia wzniosła się dziś w powietrze.
Powiem szczerze, że podczas tych play-offów, czyli meczów które były meczami podwyższonego ryzyka, to ja tak naprawdę o tym co się działo mogę mówić po obejrzeniu relacji telewizyjnej. Mam to wszystko zawsze zarchiwizowane. Jest bardzo dużo elementów, które muszą przy okazji zagrać. Mieliśmy dziś na tym meczu pana prezydenta Sutryka, pana prezydenta Trzaskowskiego, był też selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski – było tylu tych gości, z którymi trzeba było zamienić słowo.
Ale udało się coś z tego meczu obejrzeć, panie prezesie?
Trochę tak, szukałem takiego szczęśliwego miejsca – trzykrotnie je zmieniałem, na końcu okazało się, że zawsze najlepiej za ławką Śląska.
Spotykamy się w niecodziennych okolicznościach, będziemy ten wieczór wspominać latami, ale musimy zapytać. Czy jadąc tutaj do jednego z wrocławskich pubów widział pan, jak miasto świętuje? Czy to jedna z tych najprzyjemniejszych chwil?
Jeszcze tego nie doświadczyłem tak naprawdę. Oczywiście widziałem, to co się działo pod Halą Stulecia, w strefie jak ci kibice czekali na zawodników, jak ich przyjmowali. Ciężko, by to tak na gorąco do mnie jeszcze doszło. Dla mnie najistotniejsze jest to, że widać bardzo dużo takich rzeczy dookoła. To nie jest tak, jak myślałem – żyjemy w małej bańce i wszyscy się tym interesują, a tak naprawdę to mała garstka ludzi. Te finały pokazały, jak wielki może mieć to odbiór, te finały pokazały, jak można to odbudować i jakie jest olbrzymie zainteresowanie. Wiem, że nie wszyscy kibice przed ostatnim meczem byli zadowoleni z tego, jak wyglądała sprzedaż biletów. Możliwości techniczne były, jakie były, ale myśmy sprzedali Halę Stulecia w 26 minut. Na końcu oczywiście wiele osób miało pretensje, że nie poinformowaliśmy o tym. Nawiążę więc do tego – bez informacji o tym, że sprzedaż jest w 26 minut sprzedaliśmy całą halę.
Ale to jest właśnie też wyznacznik tego sukcesu, panie prezesie.
Oczywiście – na pewno będziemy nad tym pracować, żeby dopieszczać tych kibiców, którzy są z nami cały sezon. To co było naszym mankamentem – zawsze z niedowierzaniem przyjmowałem informacji o Anwilu Włocławek, że pod koniec sierpnia tam się sprzedaje 3 tysiące karnetów i to jest olbrzymie przywiązanie tego kibica do tego klubu i widać, że tam to jest naturalne. Ten karnet jest jak cenny skarb przed sezonem. Mam nadzieję, że u nas też tak będzie – że chcę mieć to miejsce, chcę mieć ten karnet na koszykarski Śląsk.
Jak w piłkarskiej Premier League.
Oczywiście, jest to związane z dostępnością Hali Stulecia – widzimy, jak te play-offy to zmieniły. Rozmawiając w marcu nie byłoby mowy, żebyśmy rozegrali tutaj choćby jedno spotkanie. Na końcu wyszło, że z 7 meczów aż 5 rozegraliśmy w tym obiekcie. Dla mnie to jest niesamowite, jak wyglądały te mecze, atmosfera w środku – można tylko powiedzieć – „wow!”. Chcemy robić to lepiej, uczyć się od najlepszych…
Ale wy jesteście teraz najlepsi!
My naprawdę sięgamy bardzo daleko, ja dużo oglądam NBA – znaleźliście mnie tutaj nie bez powodu, bo za momencik.
Boston! (trener pokazuje nam swój T-Shirt z nazwą słynnego amerykańskiego klubu Boston Celtics)
Dziś to też taka klamra łącząca Śląsk i Boston, że oni też w tym roku idą po „osiemnastkę”. Tych powiązań jest bardzo dużo!
Rozmawialiśmy o trenerze Urlepie, ale tego sukcesu nie byłoby bez zawodników. Stworzyliście tutaj fantastyczną drużynę ze świetnymi koszykarzami. Czy nie boi się pan teraz, że będzie trudno utrzymać tę mistrzowską ekipę? Wiadomo, że dzisiaj się cieszymy, ale trzeba patrzeć w przyszłość. Czy będziecie w stanie ich zastąpić?
Ja mogę powiedzieć tylko tyle – Ivan Ramljak przyszedł do nas wtedy, kiedy byliśmy w zupełnie innej sytuacji, niż jesteśmy w tej chwili. W warunkach, które były nieporównywalne – w tym sezonie COVID-owym, pierwszym kiedy wróciliśmy do ekstraklasy – byliśmy koło siódmego miejsca. Teraz było piąte. Udało nam się pozyskać takiego gracza. Dziś jesteśmy w innej sytuacji. Jesteśmy mistrzem Polski, który będzie grał w rozgrywkach europejskich, który chce się rozwijać – pokazuje to. Wierzę, że to jest też magnes dla graczy, którzy będą chcieli tu grać. Zdajemy sobie sprawę, że rozwój tego projektu, większe chęci bycia w Europie, konieczne większe wydatki budżetowe, ale naprawdę uważam że będziemy na to przygotowani. Co do graczy – musimy zacząć od tego. Dlaczego przyszedł tutaj Travis Trice i zdecydował się na grę za dużo mniejsze pieniądze, niż mógłby zarabiać gdzie indziej? Bo był EuroCup, można było się pokazać, wyjść do okna wystawowego, które otworzy inne granie.
Skorzystaliście z tej furtki.
My skorzystaliśmy i on skorzystał. Czy my będziemy chcieli go zostawić? Tak i już dawno złożyliśmy mu ofertę. Ofertę związaną z przedłużeniem jego kontraktu. Czy to się uda? Nie wiem, zobaczymy, będziemy rozmawiać – tak samo jak z innymi zawodnikami, którzy są istotnymi postaciami. Wierzę, że to co zrobiliśmy w tym roku, to co chcemy dalej robić, rozwijać się – to będą istotne rzeczy przy pozyskiwaniu innych graczy. Dziś przed tym meczem mieliśmy spotkanie z dyrektorem zarządzającym Euroligi Ibrahimem Erkanem, z którym rozmawialiśmy o długofalowej przyszłości Śląska w europejskich pucharach.
Czyli będziecie w europejskich pucharach.
Dzisiaj nie zapadła decyzja, ale rozmawialiśmy o długofalowym projekcie, o tym co tu się może dziać przez rok, dwa, trzy. W tych rozmowach pada oczywiście słowo, które brzmi trochę jak utopia – ze względu na to, gdzie niedawno się znajdowaliśmy, ale tym słowem jest Euroliga. Jeśli plany, które się we Wrocławiu powoli klarują odnośnie europejskiego, nowoczesnego obiektu, który będzie miał kilkanaście – może 20 tys. widzów, to naturalnymi krokami – że przez budowanie naszej marki poprzez EuroCup – będziemy chcieli powiedzieć tak, naszym miejscem jest Euroliga. Gdybyśmy powiedzieli o tym pięć lat temu, to byście powiedzieli byśmy zajęli się juniorami. Olek Dziewa był MVP i mistrzem Polski juniorów starszych – dziś jest mistrzem Polski, który nie jest tylko w tym zespole, tylko jest facetem, który dołożył olbrzymią cegiełkę i może powiedzieć – „to jest moje mistrzostwo, ja je dzięki wykorzystania kolegów zdobyłem”. Też przykład Olka Dziewy – wzięcie chłopaka z Konina, budowanie go, to jest coś co chcielibyśmy robić. To powinien być modelowy przykład jak radzić sobie szkoleniowo. Takim klubem chcemy być. Marzy mi się, by do nas przychodzili najbardziej utalentowani polscy gracze, byśmy ich rozwijali i żeby oni ze Śląska Wrocław – oczywiście to piękne stwierdzenie, by zawsze byli w Śląsku – ale by ze Śląska wyjeżdżali. Do Realu Madryt. Do Realu, bo ja jestem bardziej Real niż Barcelona! (uśmiech)
Czyli wiadomo, komu pan kibicuje w dzisiejszym finale Ligi Mistrzów.
Do dużych marek europejskich. Chcesz grać w Europie, w poważnych rozgrywkach – przyjdź do Śląska, my z ciebie zrobimy zawodnika. To jest nasze motto, tak chcemy być postrzegani, by zawodnicy nie traktowali nas tylko jako miejsca pracy i płatnika. Chcemy być kuźnią talentów, która produkuje zawodników gotowych na podbój Europy. Chcemy też, by oni wracali. Wierzę – mamy jeszcze rok kontraktu z Olkiem Dziewą – że miejsce Olka w dużym europejskim klubie się znajdzie, ale wierzę że jak będzie wracał do Polski to powie: „Nie wyobrażam sobie grać w innym polskim klubie, niż w Śląsku Wrocław, bo to jest mój dom, mój klub, moje miejsce koszykarskie w tym kraju.” Tak chcemy robić.
🆕 Noc cudów – @WKS_SlaskBasket z 18. tytułem mistrza Polski. Wraz z redaktorem @DaroNowakowskii w pubie spotkaliśmy…prezesa WKS-u – Michała Lizaka. Nasz spontaniczny, choć nie krótki wywiad jutro na @WrocF. 🏀💪🏻🇮🇹🔥 #plkl pic.twitter.com/tSMe1u84Ns
— Filip Macuda (@f_macuda) May 27, 2022
Komentowane 1