Niemożliwe nie istnieje! Jesteśmy #BliżejSportu i prosto ze Stadionu Wrocław skomentowaliśmy dla Państwa być może najlepszy mecz tego sezonu PKO BP Ekstraklasy. Śląsk Wrocław w dramatycznych okolicznościach pokonał Podbeskidzie Bielsko-Biała 4:3. Decydujący gol Roberta Picha padł w 95. minucie meczu!
Spotkanie, które w naszym serwisie zapowiadaliśmy jako starcie z zespołem niepotrafiącym grać przeciwko Śląskowi, nie zawiodło. Podbeskidzie – najgorszy zespół ligi pod względem bilansu wyjazdowego (3 remisy, 9 porażek w 12 meczach) przyjechało na Stadion Wrocław – swoistą Twierdzę, którą w tym sezonie zdobyła tylko warszawska Legia.
Trener Jacek Magiera na starcie z Góralami dokonał czterech zmian względem jedenastki, którą wystawił w piątek w Zabrzu. W składzie zagościli: Israel Puerto, Bartłomiej Pawłowski, Mathieu Scalet i Robert Pich. Na ławkę powędrowali: Łukasz Bejger, Dino Stiglec, Rafał Makowski i Waldemar Sobota.
Już w 9. minucie gry Śląsk Wrocław objął prowadzenie. Składną akcję Mathieu Scaleta i Erika Expósito sprytnym strzałem wykończył Robert Pich. Sędzia Tomasz Kwiatkowski po konsultacji z arbitrem VAR Jarosławem Przybyłem, gola nie uznał. Słowak w momencie podania znajdował się bowiem na spalonym. Jak się później okazało, nie była to jedyna akcja, w której sędzia główny prosił o pomoc VAR.
W 17. minucie Patryk Janasik, ustawiony w tym meczu na pozycji lewego wahadłowego zagrał w pole karne do Mateusza Praszelika. Były piłkarz Legii usiłował odwrócić się z futbolówką, ale upadł po starciu z Dymytro Bashlaiem. Arbiter zawodów bez wahania wskazał na wapno, jednak pobiegł do ekranu zweryfikować swoją decyzję, którą koniec końców zmienił. Ukraiński stoper Podbeskidzia był zatem uratowany, a Robert Pich ustawiający już piłkę na jedenastym metrze od bramki Michala Peskovicia, musiał obejść się smakiem.
Bielszczanie po raz pierwszy do głosu doszli dopiero w 32. minucie meczu. Długie zagranie do Kamila Bilińskiego, wygrany pojedynek przez byłego napastnika Śląska i zagranie na wolne pole pozwoliło Marko Roginicowi oddać strzał. Chorwat mając na plecach Israela Puerto uderzył, ale piłka odbiła się od poprzeczki i wyszła w pole.
Ledwie trzy minuty później było już 1:0 dla gospodarzy. Rzut wolny, do piłki ustawionej na osiemnastym metrze podszedł Krzysztof Mączyński i kapitalnym, technicznym strzałem wyprowadził Śląsk na prowadzenie. Prowadzenie, które jednak nie trwało długo. Zaledwie pięć minut później po dośrodkowaniu Petara Mamicia, w polu karnym Śląska najwyżej wyskoczył Rafał Janicki i głową uprzedził Michała Szromnika. Zawiodła komunikacja na linii bramkarz-obrońcy. Chwilę wcześniej bramkę mógł zdobyć Biliński.6
Mało kto mógł się spodziewać, że druga połowa przyniesie jeszcze więcej emocji. W 56. minucie po rzucie rożnym dla Śląska główkował Rafał Makowski. Powtórki pokazały, że po strzale byłego zawodnika Radomiaka piłka ewidentnie przetoczyła się po ręce Filipa Modelskiego, ale sędzia z tylko sobie znanych powodów – po trzeciej tego wieczora konsultacji VAR – nie wskazał na wapno. Znów niepocieszony był Robert Pich, któremu uciekła kolejna szansa na gola.
Zaledwie sześć minut później Śląskowi pomógł…ich były piłkarz. Po krótko rozegranym rzucie wolnym, strzał z dystansu oddał Patryk Janasik. Było to uderzenie niecelne, ale na szczęście dla obrońcy WKS-u, piłka odbiła się od pleców Kamila Bilińskiego, zmieniła kierunek lotu piłki i kompletnie zmyliła Michala Peskovicia.
Prowadzenie Śląska znów nie trwało jednak długo. Zaledwie osiem minut później, piłkę przed własnym polem karnym stracił Krzysztof Mączyński. Dwie piętki, koronkowa akcja Podbeskidzia, dośrodkowanie na pole karne i znów w centrum uwagi znalazł się Biliński. Tym razem piłkarz mający za sobą przeszłość w Żalgirisie Wilno sprytnym wolejem trafił do właściwej siatki. Wrocławianie po raz drugi stracili prowadzenie.
Co więcej – zaledwie osiem minut później było już 3:2 dla gości. Długą piłkę otrzymał rezerwowy Peter Wilson. Przyjął futbolówkę i zagrał bardzo niewygodną piłkę pomiędzy Szromnika, a stoperów Śląska. Marko Roginiciowi nie pozostało nic innego jak pokonać bezradnego tego wieczora golkipera gospodarzy. Chorwat przy zdobyciu bramki wpadł na słupek i nabawił się kontuzji.
To jednak nie był koniec emocji na Stadionie Wrocław. W 83. minucie rzut wolny wykonywał Krzysztof Mączyński. Kapitan WKS-u dośrodkował piłkę, a sprytem i skocznością w polu karnym Peskovicia wykazał się Konrad Poprawa. Defensor, który do składu wskoczył dopiero za kadencji Jacka Magiery mógł cieszyć się ze swojej debiutanckiej bramki w Ekstraklasie.
Strzelec trzeciego gola dla WKS-u po meczu nie mógł ukryć zadowolenia. W końcu nie na codzień strzela się debiutanckiego gola:
Trenujemy stałe fragmenty gry, jak każda drużyna, ale dużą satysfakcję daje to, że przynoszą one bramkowe skutki. Wchodząc w pole karne, przy rzucie wolnym czy rożnym, każdy rusza tam z myślą o tym, by strzelić gola. Takim podejściem możemy dużo zyskać. Cóż – Mąka dał mi taką piłkę, że wystarczyło dołożyć głowę. Dziś można się cieszyć, w piątek gramy jednak kolejny mecz, więc na spokojnie trzeba się przygotować i skoncentrować. – mówił po spotkaniu Konrad Poprawa.
Siedem minut później wydawało się, że Podbeskidzie ma piłkę meczową. Marco Tulio w dogodnej sytuacji przeniósł piłkę nad poprzeczką bramki Szromnika, nie wykorzystując tym samym kolosalnego zamieszania w polu bramkowym Śląska.
Ostatnie zdanie tego wieczora należało jednak do Roberta Picha. Tego samego Picha, który przez cały mecz harował i tego samego Picha, któremu uciekały kolejne szanse do strzelania legalnego gola. W końcu nadeszła 95. minuta.
Piłkę w środku boiska zgrał Waldemar Sobota, a Robert Pich siłą woli pomknąl na bramkę Peskovicia. Słowak podprowadził futbolówkę kilka metrów i kropnął z dystansu zdobywając przepięknego gola. Cała ławka Śląska poderwała się i pobiegła cieszyć się razem z uradowanym strzelcem bramki.
Chwilę później Tomasz Kwiatkowski zakończył thriller na Stadionie Wrocław.
To spotkanie, które z pewnością zapisze się w annałach Stadionu Miejskiego we Wrocławiu, ale i całego Śląska. Wrocławianie wciąż liczą się w walce o europejskie puchary. Przypomnijmy, że promocję do gry w el. Conference League dadzą miejsca 2-3, ale i 4. lokata (wówczas, gdy Raków Częstochowa wygra Puchar Polski).
To właśnie z rewelacyjnymi częstochowianami, WKS zmierzy się w kolejnym meczu w ramach ligowych zmagań. Na Stadion Wrocław emocje wrócą 30 kwietnia. Wówczas dojdzie do Wielkich Derbów Dolnego Śląska. Do stolicy województwa przyjedzie Zagłębie Lubin.
Śląsk Wrocław 4:3 Podbeskidzie Bielsko-Biała (1:1)
- 1:0 Mączyński’35
- 1:1 Janicki’41
- 2:1 Biliński’61sam
- 2:2 Biliński’70
- 2:3 Roginić’78
- 3:3 Poprawa’84
- 4:3 Pich’90+5
Śląsk: Szromnik (gk) – Puerto, Poprawa, Tamas (79’Sobota) – Pawłowski (54’Bejger), Scalet (54’Makowski), Mączyński (k), Janasik – Pich, Praszelik (71’Zylla) – Expósito (71’Piasecki)
trener: Jacek Magiera
Podbeskidzie: Pesković (gk) – Modelski (k), Janicki, Bashlai – Niepsuj (64′ Danielak), Rzuchowski, Bieroński (75′ Frelek), Mamić (82’Sierpina) – Hora – Roginić (82′ Tulio), Biliński (75′ Wilson)
trener: Robert Kasperczyk
sędzia: Tomasz Kwiatkowski
Filip Macuda foto: Krystyna Pączkowska