Już w najbliższą sobotę we Wrocławskim Teatrze Współczesnym wystawiony zostanie spektakl na podstawie dramatu Petera Weissa „Marat/Sade”. To tragikomiczna opowieść o uniwersalnych mechanizmach rządzących naszym światem, a wciąż aktualne pozostaje pytanie: „Maracie, co się stało z naszą rewolucją?”.
Spektakl „Marat/Sade” powstał na podstawie dramatu Petera Weissa zatytułowanego Męczeństwo i śmierć Jean Paul Marata przedstawione przez zespół aktorski przytułku w Charenton pod kierownictwem Pana de Sade. „Marat/Sade” to słynna sztuka, grana od Berlina po Nowy Jork, wystawiana m.in. na Broadwayu i nagrodzona prestiżowymi nagrodami Tony.
Peter Brook wyreżyserował na jej podstawie nie tylko spektakl teatralny, ale też filmowy musical. Jakie spojrzenie na ten szalony i wciąż aktualny tekst zaproponował Marcin Liber? Spektakl na podstawie dramatu Petera Weissa zdecydował się wystawić z trzech powodów, dlatego że opowiada o śmierci, o rewolucji i o teatrze.
– Posługujemy się skrótem Marat/Sade, bo w spektaklu ważną rolę odgrywa tych dwóch bohaterów i dialog, jaki między sobą prowadzą. Marat jest opętany ideą rewolucji, a markiz sceptycznie podchodzi do poczynań ludzkości. Dramat Petera Weissa powstał w latach 60., rewolucja była więc prosta w interpretacji. Sztuka opowiadała o kompromitacji systemu komunistycznego oraz o wojnie w Wietnamie – mówi Marcin Liber.
Michał Kmiecik, który odpowiada za współpracę dramaturgiczną przy tym spektaklu, zwraca uwagę na to, że podstawowym tematem sztuki Weissa jest „restauracja monarchii, czyli klęska rewolucji, niespełnione nadzieje, rozgoryczenie i rozczarowanie”. Co ciekawe, w spektaklu grają sami mężczyźni.
– W bardzo wielu scenach Weiss bardzo wprost mówi o zaangażowaniu swoich rodaków w hitleryzm i nazistowską maszynę śmierci. Rewolucja francuska jest dla Weissa nie tylko konkretnym wydarzeniem historycznym, ale też, w tym najlepszym Brechtowskim sensie, modelem, dzięki któremu można przyglądać się innym historycznym wypadkom – podkreśla Michał Kmiecik.
– Przytułek w Charentonie ma znamiona zamkniętego miejsca z obostrzeniami. Nie jest to przestrzeń o charakterze koedukacyjnym. Zamknięci w tym zakładzie mężczyźni są zmuszeni – wzorem teatru szekspirowskiego, odgrywać kobiece role, bo nie ma tam kobiet. Chodzi też o to, że w historii rewolucji są one niewidzialne, a w tekstach kultury kobiety-rewolucjonistki zostały wyparte przez mężczyzn. Nie dostrzegając kobiet, chcemy wyostrzyć ten temat – wyjaśnia Marcin Liber.