W kolejnym odcinku cyklu #BliżejMiasta, naszym i Państwa gościem jest Szymon Walków – wrocławski tenisista, reprezentant Polski.
Zapraszamy na ciekawą rozmowę o trudnościach, reprezentacji, czy najistotniejszych, życiowych czynnikach w drodze po sportowe sukcesy.
Od dziecka bardzo ciężko pracujesz na swoją pozycję w światowym tenisie, jakie to uczucie znaleźć się w seniorskiej reprezentacji kraju obok tak doświadczonych graczy?
To wspaniałe uczucie! Zaczynając przygodę z tenisem zawsze moim marzeniem było reprezentowanie Polski. Jeszcze jako mały chłopiec, przed zaśnięciem, często wyobrażałem sobie siebie w przyszłości w koszulce z orzełkiem na piersi. Dodatkowo niesamowite jest to, że mogłem być częścią drużyny właśnie obok Łukasza Kubota czy Marcina Matkowskiego, którzy byli moimi idolami z dzieciństwa. Gdy we Wrocławiu był rozgrywany turniej KGHM Challenger, wtedy jeszcze na Hali Ludowej, potrafiłem spędzać całe dnie właśnie oglądając ich z trybun.
Jest ktoś – poza Tobą oczywiście – komu szczególnie wiele zawdzięczasz, jeśli chodzi o Twoją sportową drogę?
Jest bardzo dużo osób, którym zawdzięczam wiele. Nie tylko w sporcie, ale i również w życiu prywatnym. Nie sposób wymienić tutaj wszystkie te osoby, ale każda dołożyła cegiełkę do mojego rozwoju. Przede wszystkim jako człowieka, a dopiero później jako sportowca. Na czele tego grona na pewno wymieniłbym moich Rodziców, którzy wiele w życiu poświęcili, abym w ogóle mógł zacząć moją przygodę z tenisem, a później przez wiele lat ją kontynuować. Od zawsze mój starszy Brat – Michał, był dla mnie wzorem do naśladowania, sam grał zawodowo, wspólnie dzieliliśmy wszystkie sportowe pasje i to on w głównej mierze sprawił, że zostałem sportowcem. Od dobrych paru lat, bo już od sześciu, podporą jest dla mnie moja Dziewczyna – Julia. W niej zawsze mogę znaleźć wsparcie. Na barkach zawodowego sportowca często spoczywa wiele odpowiedzialności, presji. Dobrze jest mieć oparcie właśnie w najbliższych. Ja akurat mam tyle szczęścia, że są przy mnie wspaniali ludzie.
Wygrałeś bardzo dużo meczów, kilka turniejów rangi ATP Challenger Tour czy Futures. Który moment Twojej kariery był dla Ciebie najbardziej niezwykły i emocjonujący?
Myślę, że mój pierwszy wygrany turniej rangi Challenger w Poznaniu w 2018 roku. Wystąpiłem w tym turnieju dzięki tzw. „dzikiej karcie’. To był przełomowy moment w mojej karierze. Wtedy znacznie poprawiłem swój ranking. Udział w tym turnieju dodał mi wiele pewności siebie i uświadomił, że stać mnie na więcej. Dodatkowego smaczku dodaje tylko fakt, że mój premierowy tytuł tej rangi zdobyłem właśnie w Polsce, gdzie mogli oglądać mnie najbliżsi.
Jak wygląda Twój typowy dzień? Poza tenisem zajmujesz się czymś jeszcze?
To wszystko zależy od tego czy jest to dzień turniejowy, czy raczej treningowy, gdy przebywam we Wrocławiu. Nie mam stałych godzin trenowania, czy jednakowego systemu, staram się wszystko dopasowywać do aktualnej sytuacji oraz do tego czy występuję w turnieju, czy może turniej dopiero nadchodzi, a jeżeli tak, to w jakim okresie. Jeżeli jest to tydzień treningowy, staram się odbywać jednostkę tenisową przed południem, przeważnie trening tenisowy poprzedzam treningiem ogólnorozwojowym.
To bardzo elastyczny system pracy. Wygląda na to, że sam mobilizujesz się do treningu, sam siebie stawiasz wobec zadań.
Od mojego samopoczucia zależy czy chcę dołożyć w tym dniu jeszcze kolejną jednostkę tenisową, jednak „dzień pracy” kończę stosunkowo wcześnie. Poza tym, że jestem tenisistą, jestem też partnerem, synem, bratem czy wujkiem i w każdej z tych ról staram się nie mniej, niż na korcie tenisowym. Jestem również studentem wrocławskiej AWF. Oczywiście, nie jest to łatwe do pogodzenia z ciągłymi wyjazdami, ale staram się to robić. Mam nadzieję, że ukończę studia z dyplomem.
Jak wiele pracy (powiedzmy w ciągu tygodnia) trzeba wykonywać, aby móc rywalizować na topowym poziomie? Żywienie, regeneracja, oczywiście trening…
Nie ma jednej drogi, nie ma jednej odpowiedzi. Jednemu zawodnikowi będzie odpowiadał mój sposób pracy, drugiemu niekoniecznie. Dla mnie osobiście ważnym jest to, aby pilnować do maksimum każdej z tych dziedzin o której wspomniałeś. Oczywiście, aby rywalizować z najlepszymi zawodnikami na Świecie trzeba ciężko pracować, ale też przede wszystkim mądrze.
Na jakim celu teraz się skupiasz? Jakie wyzwania przed Tobą?
Głównym celem jest mój rozwój. Wiem, gdzie są rezerwy w mojej grze i jest jeszcze wiele miejsca do poprawy moich umiejętności. Na horyzoncie widnieje magiczna liczba top 100. Teraz to jest moje główne wyzwanie!
Życzymy zatem dalszej drogi zgodnie z planem i dziękujemy za rozmowę.
Pozdrawiam Czytelników „Wrocławskich Faktów” i sympatyków tenisa. Trzymajcie za mnie kciuki.
Rozmawiał: Maciej Fedorczuk
foto: Szymon Walków – Facebook