Bestialstwo ludzi nie zna granic. Wrocławska Ekostraż od wielu lat ratuje zwierzęta. Nie inaczej było tym razem, choć gdyby nie pomoc przypadkowej spacerowiczki, to doszłoby do tragedii. Chodzi o małego psa, który został zamknięty w bębnie starej pralki porzuconej w lesie.
Do zdarzenia doszło w okolicach ul. Spokojnej w Łęgu (okolice Jelcza Laskowic, naprzeciwko fabryki Toyota Motor). Spacerowiczka natknęła się na psa zamkniętego w bębnie pralki.
Podłość i okrucieństwo ludzi zdają się nie mieć żadnych granic. Kobieta spacerująca dziś po lesie w okolicach ul. Spokojnej w Łęgu k. Jelcza Laskowic (naprzeciwko fabryki Toyota Motor) dokonała makabrycznego odkrycia. Łącznie ze starą pralką wyrzucono tam jak śmiecia również psa. – piszą przedstawiciele Ekostraży.
Pies znajdował się w bębnie pralki, który nakryty był ciężką metalową płytą, będącą jej elementem. Nie jest możliwe, aby pies sam sobie wszedł do wnętrza zamkniętej pralki. To wynik obrzydliwego czynu człowieka, który wraz z niepotrzebną pralką pozbył się niepotrzebnego psa. Pies sam nie miał szans wydostać się z pralki – uwolniła go spacerująca kobieta. W bębnie pralki skazany był na śmierć. Pojechaliśmy po niego – jest już z nami. Skulony w sobie z przerażenia, wychudzony, odwodniony. Teraz potrzebuje przede wszystkim czułości i czasu oraz dobrej opieki lekarza weterynarii oraz człowieka. Żeby ludzie przestali kojarzyć mu z bezwzględnymi potworami, których do tej pory spotykał na swojej drodze. – dodają.